Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Modlitwa Lemona
“Człowieku wielki i miłosierny! Dokonaj wyboru: moje życie albo śmierć. Możesz mi pomóc. Potrzebuję wiele, bardzo wiele: pieniędzy na leczenie i spokojnego domu, gdzie mógłbym spróbować odnaleźć swoją szansę. Jeżeli nie możesz mi tego zaoferować, poproszę o miłosierną igłę”
W dniu 18 i 19 stycznia 2015 roku we Wrocławiu inspektorzy ds. ochrony zwierząt Fundacji "Dwa plus cztery" przeprowadzili kontrolę warunków bytowych oraz stanu zdrowia psa, który przejawiał silne zaburzenia neurologiczne, mieszkał w nieocieplonej, byle jakiej budzie. Na miejscu zastaliśmy niewidomego psa, jego porażone mięśnie wywracały ciało co rusz w jego własne odchody.
Właścicielka bez emocji opowiedziała nam historię swojego psa. Trafił do niej jako pies, który miał pilnować podwórka. Wyprowadzany na “spacer” po podwórzu sporadycznie, z czasem w ogóle. Około 6 lat temu został potrącony przez samochód, ale według właścicielki wyglądał dobrze, więc nie został zabrany do weterynarza. Dwa lata później nagle osłabł, zwymiotował pianą, miał drgawki i atak przypominający padaczkowy. Właścicielka położyła psa na betonie pod schodami na podwórzu domu. Co zrobiła więcej? Nic, to nie był bynajmniej powód, aby pojechać z psem do weterynarza.
Zadzwoniła do znajomego, pracującego na fermie lisów i ten na podstawie rozmowy telefonicznej postawił “diagnozę”, że pies się czymś zatruł i doradził jej podanie psu wapna rozpuszczonego w kaszy. Przeleżał chory na podwórzu kilka dni. Nikt z rodziny nie był sobie w stanie przypomnieć, kiedy pies zaczął chodzić w ten nieskoordynowany sposób i ślepnąć. Nigdy nie został zabrany do lekarza w celu diagnostyki jego stanu zdrowia.
Na podstawie zastanej sytuacji zdecydowaliśmy o natychmiastowym odbiorze psa. Przeciwko "właścicielce" skierowane zostanie zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa rażącego zaniedbania i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, jakim jest długotrwały brak opieki medycznej prowadzący do zwiększenia rozmiaru i trwania cierpień w chorobie.
Ma na imię Demon.
W fundacji nazywać go będziemy Lemon, aby odciąć się symbolicznie od piekła, które przeszedł. Pomimo całego swojego cierpienia Lemon jest psem niezwykle przyjaznym wobec człowieka. To na jego widok wprawia swe porażone ciało w taneczny wir, byle doświadczyć łaski przytulenia, pieszczot i poczucia bliskości. Odważny, czujny i pomimo swej ułomności niezwykle ruchliwy, pragnie wykazać się własną użytecznością. Wygląda to tak, jakby usiłował zasłużyć na miano strażnika i obrońcy swego podwórka.
Czy można mu odmówić prawa do bycia kochanym? NIE, POPROSTU NIE! Ta istota wycierpiała już wystarczająco dużo! Najwyższy czas pokazać Lemonowi, że człowiek nie jest bezdusznym potworem. To właśnie jest czynione. Podziwiamy Cię Lemonie za Twoją wiarę i ufność wobec ludzi. My już ją straciliśmy ...
Lemon wymaga konsultacji neurologicznej i kompleksowej diagnostyki, dobrej karmy, leków, być może hoteliku do końca swojego życia. Aż boimy się myśleć o kosztach, ale zrobimy wszystko, aby ulżyć mu w cierpieniu. Jeśli nie znajdziemy dla niego domu stałego, to Lemon zostanie w fundacji do końca swoich dni. Zrobimy wszystko, aby były jak najpiękniej i jak najgodniej przeżyte.
Prosimy, pomóż nam w tym!
Ładuję...