Leon po dwóch operacjach nadal ma problemy ze zdrowiem

Zbiórka zakończona
Wsparły 23 osoby
1 320 zł (18,85%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 1 Lutego 2021

Zakończenie: 30 Kwietnia 2021

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.
15 Lutego 2021, 11:36
Złe wieści

Leon potrzebuje Waszego wsparcia! Przed nim kolejna operacja!
Nie możemy już dłużej czekać, Leoś ostatnie tygodnie spędza codziennie w gabinecie weterynaryjnym. Problemy z sikaniem odbierają mu radość z kociego dzieciństwa, z aktywnego uczestnictwa w zabawach i poznawaniu świata. Konsultowaliśmy stan zdrowia kociaka już z kilkoma weterynarzami i wiemy, że jest źle, trzeba operować. Musimy podjąć się ostatniej operacji, najbardziej restrykcyjnej metodzie rozwiązania problemu, czyli całkowitego wyszycia cewki moczowej wraz z usunięciem prącia. Zdajemy sobie sprawę z poważnych powikłań, jakie niesie to rozwiązanie, ale nie mamy wyjścia. Na tę chwilę Leon nie sika, oddaje mocz kropelkując, pozostawiając w kuwecie pojedyncze kropelki i tym samym nie opróżnia pęcherza do końca. Codziennie jesteśmy u weterynarza na odsikiwaniu. Kocurek dostaje masę leków, zaczynając od antybiotyku, lekach przeciwbólowych, rozkurczowych a kończąc na leku psychotropowym. Ten ostatni został włączony ze względu na stres, który towarzyszy Leonowi. Zarówno ten 4 miesięczny malec jak i my jesteśmy wykończeni tą sytuacją. Od 20 grudnia ciągle walczymy... Robimy wszystko, żeby pomóc i ulżyć Leosiowi, najpierw częściowe wyszycie cewki, następnie plastyka napletka i nic się nie sprawdza. Leon ma tendencję do ziarninowania i otwór w cewce jest tak maleńki, że oddaje mocz w pojedynczych kroplach. Istnieje ryzyko, że za chwilkę dziurka zarośnie i będzie dramat. Ze względu na wiek Leona przedłużaliśmy, sądząc, że problem zniknie gdy kociak dorośnie. Jednak nie możemy czekać, bo w tym stanie Leon nie dożyje dorosłości, układ moczowy wraz z nerkami tego nie wytrzyma. W działaniach ograniczają nas bardzo pieniądze, których nie mamy. Zaległy dług wynosi ok. 4500 zł w poprzedniej klinice i a musimy mieć fundusze na kolejną operację. Jesteśmy załamani, bo operować trzeba tu i teraz a konto świeci pustkami. Chcemy bardzo pomóc Leosiowi żyć bez bólu, ale bez środków finansowych nie jesteśmy w stanie tego dokonać. Ostatnie wizyty u weterynarza opłaca nasza wolontariuszka z prywatnych pieniędzy, ale dłużej tak się nie da. Bardzo prosimy Was o pomoc dla Leona. Dziś jedziemy na cewnikowanie i umówienie terminu operacji. Trzymajcie kciuki i prosimy Was o wsparcie. Liczy się każda złotówka.

Uczucie ciągłego parcia, rozpierający ból brzucha, piekący siusiak i bieganie do kuwety, żeby oddać dwie kropelki moczu - to wszystko zna Leon, zmaga się z tym na co dzień a ma dopiero 4 miesiące. Leon przeszedł już dwie poważne operacje i stoi przed kolejną!

Leoś to jeden z ponad dwudziestu kotów uratowanych z lotniska wojskowego z Krzesin. Piękny, szaro pręgowany zaledwie dwumiesięczny kociak wydawało się, że jest najzdrowszy z całego stada. Jak pozostałe maluchy zmagał się również z zarobaczeniem czy z infekcjami dróg oddechowych, ale do tego doszły problemy z oddawaniem moczu. Kocurek chodził do kuwety i nie mógł się wysikać, napinał się i nic ani kropelki nie uronił. Tak zaczęły się poważne problemy Leona. Sądziliśmy, że to zapalenie pęcherza i po lekach będzie dobrze, jednak tak się nie stało.

Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia na sygnale pojechaliśmy do kliniki weterynaryjnej, gdyż  brzuch a szczególnie pęcherz moczowy był jak balon. Pęcherz był wypełniony do granic możliwości i nie pozwolił wprowadzić cewnika, tylko trzeba było opróżniać przez punkcję. Pobyt w szpitalu, badanie USG ujawniło nam problem Leona – zrośnięta cewka moczowa. Kociaka poddano operacji odtworzenia cewki moczowej, wyszycia częściowo cewki moczowej, zacewnikowania i kontroli drożności dróg moczowych. Po kilku dniach pobytu w szpitalu malucha wypisano, zapewniając, że cewka jest drożna i Leon sika normalnie. Były dwa dni radości z poprawy komfortu życia kota, pod wieczór nasz optymizm zgasł gdy Leon po wyjściu z kuwety zaczął piszczeć i intensywnie lizać siusiaka. Kolejna wizyta w kuwecie potwierdziła nasze obawy, Leoś nie sika.

W ogromnych nerwach, nie rozumiejąc sytuacji, popędziliśmy na cito do kliniki. Kocurek znów został hospitalizowany, tym razem okazało się, że Leon ma predyspozycje do nadmiernego ziarninowania napletka, który po prostu lekko zarósł, a do tego obecne czopy śluzu w moczu zatkały malucha na dobre. Po kilku dniach pobytu w szpitalu Leon był znów z nami, obeszło się bez operacji i mały siusiał. Z zaleceniem mieliśmy często robić toaletę narządów i miało być dobrze. 3 stycznia trafiliśmy znów na ostry dyżur do kliniki z nie sikającym i cierpiącym kociakiem. Po konsultacji chirurgicznej rozważano kilka opcji usunięcie napletka lub kastrację i wyszycie całkowite cewki moczowej jako rozwiązanie ostateczne. Wspólnie z lekarzami podjęliśmy decyzję, że spróbujemy mniej drastyczne rozwiązanie, czyli usunięcie napletka. Ze względu na wiek zaledwie 3 miesięcy i niedojrzałość płciową wyszycie całkowite cewki i kastracja wraz z usunięciem prącia wiązało się zbyt dużymi komplikacjami po zabiegowymi  i ryzykiem poważnych powikłań zdecydowaliśmy się na usunięcie napletka. Kolejna operacja przebiegła dobrze, mały pacjent czuł się świetnie, sikał tak, jak powinien.

Odbieraliśmy go z kliniki ze łzami w oczach, ciesząc się, że mamy koniec problemów ze zdrowiem Leosia. Leon z radości roznosił mieszkanie, ganiał z myszką i zaczepiał do zabawy koty, apetyt dopisywał i w kuwecie w końcu były konkretne siuśki. W międzyczasie była kontrola rany, wyciąganie szwów i  radość zarówno lekarzy jak i nasza, że Leon w końcu rozwija się prawidłowo i nie cierpi. Minęły pod dwa tygodnie od ostatniej wizyty w klinice i stoimy znów pod ścianą, bo Leoś nie sika normalnie, co najwyżej oddaje po dwie kropelki moczu. Wizyta w klinice jest nieunikniona i Lelosia czeka kolejna operacja, tym razem kastracja i całkowite wyszycie cewki.

Płakać się chce, że ten maluch nie ma chwili spokoju, nie może się cieszyć kocim dzieciństwem jak inne kociaki, tylko spędza ten czas na stole operacyjnym lub w szpitalnej klatce. Na razie odwlekamy ten moment, łudząc się, że to być może czopy śluzu w moczu i że leki pomogą, podając leki rozkurczowe, antybiotyk i suplementy z żurawiny wspomagające pęcherz. Jednak w przypadku braku poprawy nie możemy zbyt zwlekać, gdyż istnieje ryzyko pęknięcia pęcherza.

Ograniczają nas bardzo pieniądze, bez tego nie mam mowy o ratowaniu. Stoimy przed sporym wyzwaniem, ostatnie dwie operacje i wizyty w klinice kosztowały nas ok. 4500 zł, tym razem  znów nie będzie to mały koszt.  Nie mamy opłaconych faktur za poprzednie operacje,  a  musimy nastawić się na kolejne spore kwoty. Maluszek zasługuje na życie bez bólu. Bardzo prosimy Was o wsparcie dla Lelosia! Z góry dziękujemy za każdą najmiejszą wpłatę, bez Was nie damy rady pomagać. Dziękujemy!

Pomogli

Ładuję...

Organizator
8 aktualnych zbiórek
172 zakończone zbiórki
Wsparły 23 osoby
1 320 zł (18,85%)
Adopcje