Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pomimo, iż dwóch lekarzy sugerowało eutanazję, diagnozując stare połamania, a wręcz zmiażdżenia szczęki i zrosty nie do wyleczenia, my widzieliśmy, że ten kot walczy o życie i chce żyć.
Zawieźliśmy go do trzeciej kliniki, gdzie bardzo dokładna diagnostyka i wykonanie kilku szczegółowych rentgenów wykazały, że to bynajmniej nie złamania, a przedziwne zwyrodnienia i narośle na kościach szczęki, które uniemożliwiają kotu normalne jedzenie. Jest to schorzenie nieoperacyjne, ale kot dostał leki sterydowe i przeciwbólwe, kolagen, specjalne suplementy i specjalistyczną karmę wraz z zaleceniami dla tymczasowych opiekunów, w jaki sposób mają z nim rozćwiczać chorą szczękę, co będzie stanowiło równocześnie rehabilitację umożliwiającą mu poszerzenie zakresu otwarcia pyszczka i możliwie normalne przyjmowanie jedzenia.
Koteczek jest teraz w hotelu Stefanek. Gdy lekarz orzeknie, że może już iść do adopcji, znajdziemy mu kochający dom, przy czym kotek będzie musiał być niewychodzący, bo ze względu na jego przypadłość konieczne będą okresowe kontynuacje rehaabilitacji, by utzymać sprawność ruchomości szczęki.
Tutaj chłopak po kąpieli (na razie trzeba go przemywać, ponieważ podczas jedzenia, potrafi sobie baaardzo usmarować całą buzię :)
[Aktualizacja 6.07.2018]
Musimy poinfromować Państwa o zmianach i decyzjach, jakie zapadły w sprawie Leona.
Diś Leoś pojechał na operację, przy badaniu kota pan doktor Grzebinoga postanowił jeszcze zrobić kolejne prześwietlenia (zdjęcia poniżej), niestety okazało się, że to, co dwóch poprzednich lekarzy uznało za stare złamanie, to nie złamanie, ale zmiany zwyrodnieniowe, i to zaawansowane.
Zmiany te nie tylko sprawiają mu ból, ale też nie pozwalają na takie otwieranie pyszczka , by Leon sam swobodnie jadł. Niestety dla Leona oznacza to długą rehabilitację i ćwiczenia, żeby otwierał pyszczek na tyle by mógł jeść sam zmiany są nieodwracalne i nieoperacyjne. Dlatego Leoś dziś dostał kolagen w zastrzykach, który mu pomoże w ćwiczeniach otwierania pyszczka, dostał sterydy i inne leki i za tydzień ma się zgłosić do kontroli.
Od jutra zaczynamy ćwiczenia i mamy nadzieję ze będziemy robić postępy Przed Leosiem długa rehabilitacja i leczenie, ale dziś zamykamy zbiórkę, bo naprawdę nie znamy kosztów całości jego leczenia, a nie chcemy, byście myśleli, że zbieramy ponad miarę.
Jeśli będzie taka potrzeba to znowu poprosimy o wsparcie. Teraz prosimy o trzymanie kciukow za Leosia i bardzo dziękujemy za wsparcie już mu okazane. Z zebranych pieniędzy opłacimy faktury z kliniki w Chorzowie i za dzisiejszą wizytę oraz kolejne wizyty, zakupimy też karmę mokrą i w postaciu musu dla Leosia. Będziemy tu wklejać faktury. Jeszcze raz bardzo dziękujemy za wszystko :)
Leon, tak ten kociak ma na imię, Leon. Znaleziony na ulicy i zgłoszony do schroniska. Ludzie którzy go znaleźli postanowili go adoptować.
Tu powinna się kończyć ta historia, kot ma dom, jest kochany i w końcu bezpieczny. Tak jednak nie jest, kiedy opiekunowie zauważyli, że kociak nie je, że jak na wiek jest bardzo mały 2 kg, poszli z nim do weterynarza.
Tu zaczyna się dla Leona droga przez mękę droga być może do śmierci. Okazało się, że Leon nie jest taki malutki, bo taka jego uroda, ale dla tego, że kociak ma zmasakrowaną szczękę, złamania są stare, dawno zlały się kości i Leon nie otwiera pyszczka. Może jedynie wysunąć język, ledwie coś pochlipać, to na szczęście wystarczyło by żył.
No i tu spotkał Leosia pierwszy cios, jego rodzina postanowiła, że go nie może dalej mieć, nie stać jej na leczenie, nie mają czasu na leczenie, nie chcą już Leosia. Weterynarz zaproponował uśpienie, nikt przecież nie będzie leczył kota za darmo.
Wtedy zjawiliśmy się my i choć to szaleństwo, choć zakrawa to na wyprawę po złote runo, my idziemy po życie dla Leosia. Tyle już wycierpiał, tyle doznał złego od człowieka, czas byśmy my ludzie zrobili dla niego w końcu coś dobrego .
Leoś jest w klinice, jest karmiony sondą bezpośrednio do żołądka, teraz ważą się jego losy. Zdjęcie już wysłaliśmy do Doktora Grzebinogi, kociak pojedzie do niego na badania i potem operację.
Chcemy by Leoś żył jak każdy inny kot, żeby cieszył się życiem, a to mu da tylko operacja.
Wiemy, że koszty nie będą małe, wiemy, że przed Leosiem ciężka walka o odzyskanie sprawności, ale jesteśmy mu to winni, to my, ludzie, doprowadziliśmy go do stanu, w którym jest, my go zawiedliśmy. Oddajemy go w najlepsze ręce lekarza, który uratował Dara, Misia i Kasztanka.
Wiemy, że będzie ciężko, ale chcemy walczyć, on walczy codziennie, nie poddaje się, żyje. Dlatego zrobimy wszystko, by żył i cieszył się życiem, prosimy pomóżcie nam i Leosiowi.
Ładuję...