Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziś przychodzimy z dobrymi wieściami. Kilka miesięcy temu informowaliśmy Państwa o trudnej akcji ratowania blisko 40 psów pod Garwolinem. Była to trudna akcja nie tylko ze względu na ilość odebranych zwierząt, ale także ze względu na ich stan fizyczny i psychiczny. Zwierzęta w większości były zdziczałe i nie dały do siebie podejść. Akcja wyłapywania ich z tego gospodarstwa trwała kilka dni.
Po odbiorze wszystkie psy trafiły pod opiekę stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt gdzie zaczęło się ich leczenie oraz rekonwalescencja.
Psy te w większości miały zaawansowane stadia chorób skóry – w większości przypadków była to nużyca i grzybica. Psy te były zupełnie łyse, a ich skóra była w fatalnym stanie. Przez blisko 2 miesiące wszystkie były poddane antybiotykoterapii, dostawały także leki na podniesienie odporności, probiotyki, a ich dieta była suplementowana różnymi środkami. Miały także zalecone kąpiele w specjalistycznych szamponach aby poprawić kondycję ich skóry i aby ich sierść zaczęła odrastać.
Niestety większość psów była również silnie zarobaczona. Po podaniu środków na odrobaczenie niektóre z nich musiały trafić pod całodobową opiekę weterynaryjną w wyspecjalizowanych przychodniach weterynaryjnych gdyż po odrobaczeniu ich, toksyny z endopasożytów na tyle zatruły organizmy tych zwierząt, że były bliskie śmierci.
Kilka z czworonogów miały także stare urazy łap, oczu, były to zwierzęta z wadami genetycznymi, gdyż rozmnażały się na tej posesji bez żadnej kontroli. Utrudniało im to normalne funkcjonowanie – rozród wtórny niestety powoduje wady genetyczne niemożliwe do usunięcia – chociażby zwichrowanie kości, karłowatość.
Kolejną sprawą jest kwestia stanu psychicznego tych zwierząt. W znakomitej większości zwierzęta te były zdziczałe i bały się kontaktu z człowiekiem. Na posesji z której je odebraliśmy, żyły same sobie – musiały zadbać o pożywienie i o „dach nad głową”. Nie miały do tej pory wsparcia w człowieku. Niektóre z tych zwierząt w dalszym ciągu pozostają w hotelach i domach tymczasowych pod opieką zoopsychologów i behawiorystów ze względu na fakt, iż przejawiały silną agresję lękową.
Sam koszt interwencji – transporty, specjalista od odławiania zwierząt oraz praca behawiorystów wyniosły blisko 30 tys. zł w pierwszych dniach. Koszt leczenia tych zwierząt jest na razie ciężki do oszacowania jednak wyniósł do tej pory blisko 80 tys. zł. Niektóre ze zwierząt są w dalszym ciągu pod opieką behawiorystów w specjalistycznych hotelach ze względu na fakt, iż psy te nie są w stanie przystosować się do funkcjonowania w normalnym domu tymczasowym. Miesięcznie w dalszym ciągu płacimy za opiekę nad nimi blisko 10 tys. zł. Prosimy pamiętać, że od tej interwencji minęło już prawie 9 miesięcy. Koszty interwencji zatem już dawno przekroczyły środki zebrane przez nas na zbiórce, a jeszcze długa droga przed nami, aby zwierzęta te trafiły do normalnych domów.
Dziękujemy za okazane wsparcie. Bez Państwa pomocy nie udałoby nam się uratować tych zwierząt. Zapewniamy, że każda przekazana złotówka na ten cel, okazała się niezmiernie ważna. Cieszymy się z tego faktu, że tym zwierzętom udało się pomóc.
Kiedy otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące psów potrzebujących pomocy nie byliśmy przygotowani na tak dużą interwencję. Otrzymaliśmy zgłoszenie iż zwierząt jest na interwencji około 10. Były to psy jakie po prostu szczekały na posesji. Nikt z nas nie wiedział jaki dramat zwierząt ma miejsce w rzeczywistości. W stodole żyło ok. 10 psów. One wychodziły z tego budynku, biegały po podwórku, po czym wchodziły ponownie i chowały się za skrzyniami. W stodole tej był bałagan, ale nigdzie nie było zapasu karmy, ani pojemników, do których można nabrać by wody. Biegające wolno psy były chore, niedożywione i trudne do złapania.
W 11 osób podjęliśmy działania polegające na odłowieniu tych zwierząt. Zabraliśmy także psa, który był przykuty na stałe łańcuchem do budy. Był to starszy pies w wieku może około 10 - 12 lat, maści jasnej, beżowej. Był on bardzo zagłodzony, wyczuwalne były jego kości żeber, kości miednicy, policzalne były kręgi kręgosłupa. To zwierzę miało zapadnięte boki, wyczuwalne guzy biodrowe, policzalne żebra. Łącznie z posesji zabraliśmy prawie 40 psów, którym udzieliliśmy pomocy.
Kilka dni po interwencji otrzymaliśmy informację iż posesja ta na której były trzymane zwierzęta jest zamknięta na kłódkę i łańcuch i nikt nie otwiera. Kobieta była w szpitalu, opuściła go i podobno ukrywała się w domu i nikogo nie wpuszczała na teren. Wraz z policją weszliśmy na teren po raz drugi. Tym razem w komórce zastaliśmy jeszcze jednego psa w bardzo ciężkim stanie.
Był cały łysy, bardzo agresywny, nie dał się spokojnie zabrać na ręce.
Kolejne zdarzenie dotyczyło innego psa z tej posesji jaki biegał po drodze.
On również należał do kobiety ale nie dał się złapać. Zastawiliśmy na niego klatkę łapkę. Ogólnie pod naszą opiekę trafiło prawie 40 psów. Wszystkie one trafiły do Przychodni Weterynaryjnej, gdzie rozpoczęło się ich leczenie.
Najwięcej pomocy weterynaryjnej potrzebują psy, które były całe łyse. Zjadane przez pchły były w najcięższym stanie. Sporo leków jakie dostawały, kroplówek i co kilka dni kąpiele – muszą postawić je na nogi.
Poprawiłą się sytuacja szczeniaków. Wszytskie przeżyły, mimo, iż już na drugi dzień po interwencji testy wykazały, iż miały parwowirozę.
Z Czech przywieźliśmy surowicę i przez kilkanaście dni wszystkie psiaki dostawały lek wzamacjający.
Tak wyglądają już psy w nowym miejscu - gdzie są socjalizowane i mają pomoc weterynaryjną.
Przed wszystkimi psami długi proces nauki nowych zasad życia, gdzie nie trzeba już walczyć o jedzenie, wodę, słowem o przetrwanie. Jest to bardzo trudny czas.
Najpiękniejsze jest to, iż psy chętnie uczą - choć wielu z nas... ma pogryzione ręce. Z tak trudnymi psami z charakteru ciężko jest bowiem wypracować prawidłowa relację człowiek zwierzę.
Dzięki Państwa wielkiej pomocy dla tych psów, nie musimy się martwić o koszty leczenia, opieki zoopsychologów i utrzymania.
To była bardzo trudna interwencja - ogrom cierpienia zwierząt –niektórzy z nas nie dali rady podczas ratowania zwierząt i płakali. Płakali nad ogromem cierpienia psów, ich wielkiej tragedii, która trwała przez wiele lat.
Fotografia tego psa, który umierał w komórce poruszyła nas wszytskich. Lekarze weterynarii stwierdzili u tego psiaka nużycę, świerzbowiec. Został jedzony żywcem przez pchły. Robimy wszystko aby go uratować.
Największa tragedia psów miała miejsce w domu. Zwierzęta pozamykane w pokoju żyły na resztkach tapczanu, w szafach, skrzynkach ze szmatami… Trudno w to uwierzyć ale ich sytuacja trwała wiele lat. Sporo psów w tym czasie poumierało.
Na fotografii Igor, Kasia i Agnieszka z Pogotowia dla Zwierząt odbierają 11 psów w najgorszym stanie.
Oprócz Igora i Agnieszki w interwencji bardzo nam pomagał aktor Bartosz Żukowski, Magdalena Kopik oraz Darek i Aleksandra z Płocka. Powoli wynosimy z gospodarstwa rolnika kolejne klatki ze zwierzętami.
Po kilku godzinach w karetce Pogotowia dla Zwierząt było już ponad 20 psów, pozostałe 17 pojechało w autach kilku wolontariuszy.
Podczas przenoszenia psów na miejsce wezwaliśmy policję a ta lekarza pogotowia ratunkowego, by udzielić pomocy kobiecie 68 - letniej mieszkance gm. Sobolew w powiecie garwolińskim.
Po tym jak kobieta trafiła do szpitala - rozpoczeliśmy kolejne uwalnianie psów pozamykanych w budynkach gospodarczych. Na fotografii Magda Kopik wraz z mężem Karolem próbują uratować szczeniaki ukryte w stodole pod skrzyniami ze zbożem.
Najtrudniej było uratować psa jaki biegał po strychu obory. Został on tam uwięziony przez właścicielkę. Dlaczego? Tego nie wiemy. Suczka była bardzo zdziczała. Na fotografii - Paulina Gajda rusza jej na pomoc.
Po kilkudziesięciu minutach udało się nam ją złapać. W klatce transportowana jest na ziemię.
Dziś psy trafiły pod opiekę lekarzy weterynarii, którzy przeprowadzają badania diagnostyczne 37 psów. Wyniki podamy jutro.
W najcięższym stanie 15 psów z 37 odebranych. Wszystkie jednak są zagłodzone, odwodnione i zjedzone przez pchły. W bardzo żłym stanie są szczeniaki. Po podaniu leków na odrobaczenie - jeden ze szczeniaków zwymiotował karmą i robakami.
Musimy teraz wyjątkowo zatroszczyć się o całe stado. Dlatego prosimy Państwa o wsparcie w ich leczeniu.
Potrzebujemy teraz Państwa pomocy. Pod Garwolinem prowadzimy obecnie bardzo dużą interwencję z odbiorem kilkudziesięciu psów w bardzo złym stanie. Kobieta od wielu lat gromadziła psy. Na terenie posesji są szczeniaki, psy dorosłe oraz pozamykane w domu zagłodzone szkielety. Zapchlone, bez sierści, trzymane są w tapczanie. Koszty ratowania tych zwierząt są ogromne. Jedzie do nas właśnie policja i rozpoczynamy wielką akcję ratunkową.
O tym miejscu wiedzieli wszyscy we wsi i sporo osób w gminie. Mieszkańcy starali się aby kobiecie odebrać psy ale żadna ze służb: np. gmina nie zareagowała właściwie. Do nas sprawę zgłosiła Posłanka Koalicji Obywatelskiej - Katarzyna Piekarska, szefowa Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Kiedy dziś przyjechaliśmy na miejsce, na posesji było ok. 40 psów.
Właścicielka jak od kilku lat nie chciała nikogo wpuścić na teren. Jako Pogotowie dla Zwierząt nie ulegliśmy jednak oporowi i przystąpiliśmy do interwencji. Najpierw ratujemy te psy, które pozamykane są w komórkach. Są bardzo wystraszone, zdziczałe, niektóre całe łyse.
Niektóre szczeniaki są bez oka, jedzą je pchły. Są bardzo chude, odwodnione.
Inne są całe łyse. Sierść zjadły już pchły. Zwierzęta te żyją resztkami sił.
Nie wszystkie zwierzęta żyją. Niektóre leżą w kartonach, przykryte workami. Zjadają je larwy much. Wezwaliśmy policję, by dokonała zabezpieczenia zwłok.
Psy są skrajnie wyniszczone, niektóre nie mają siły się podnieść, jak ten, który żyje przy budzie.
Rozpoczynamy oględziny zwierząt. Jest to bardzo trudne, bo psy są zdziczałe. Chcemy odebrać dziś wszystkie zwierzęta. W najgorszym stanie są szczeniaki. Są ledwo żywe. Jest też ich na posesji sporo.
Są niestety i takie miejsca jak to, że cały pies już wysechł. Na miejscu są tu straszne widoki.
Najgorsza sytuacja jest w mieszkaniu u kobiety. Tam psy pozamykane są w tapczanie. Ich stan jest bardzo ciężki. Żywcem zjadają je pchły.
Potrzebujemy Państwa pomocy. Nie damy sami rady finansowo udźwignąć tej interwencji. Potrzebujemy środków na diagnostykę i leczenie tych zwierząt. To są niestety dziesiątki tysięcy złotych.
Ta interwencja jest bardzo trudna. Potrzebujemy pomocy w domach tymczasowych, ale są to psy zdziczałe. Wymagane jest bardzo duże doświadczenie. Bardzo prosimy o wsparcie.
Ładuję...