Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nareszcie! ❤️ Właśnie na wolność wróciła m.in. lisica Maszka! Wiosna i wolność, mamy to!
Wciąż walczymy o zdrowie innych, przebywających u nas na rehabilitacji lisów. Pomóżcie!
Przetrwać zimę, doczekać wiosny i wolności!
Kiedyś wolne, dziś z powodu działalności człowieka czasowo zamknięte za drzwiami wolier. Ponad 18 dzikich i pięknych zwierząt, znalazło schronienie w naszym Ekostrażowym azylu. Znalazły się tu z naszej winy: oślepione reflektorami świateł aut, zamierały na jezdni, by po chwili zostać potrącone przez rozpędzony pojazd. Niektóre wpadały we wnyki, a jeszcze inne traciły swoich lisich rodziców, którzy zostali zabici przez myśliwych. Chcecie poznać historie niektórych naszych podopiecznych? Są one łudząco podobne do siebie.
Poznajcie Podusię, która znalazła się u nas wskutek wypadku. Została nam dostarczona prosto z ulicy - krwawiąca i nieprzytomna, chwilę wcześniej została potrącona przez samochód. Taki los spotyka wiele młodych ale także i dorosłych lisów. Często urazy są na tyle poważne, że jedyne co możemy zrobić, to uwolnić zwierzę od cierpienia poddając je eutanazji. Złamany kręgosłup, przerwanie rdzenia kręgowego, obrzęk mózgu czy też otwarte złamania - to chleb powszedni lisa rudego. Śmierć na miejscu ponoszą nieliczne lisy, większość umiera w niewyobrażalnym cierpieniu z dala od ludzkich oczu: w rowach, lub lasach, z powodu głodu, zjadane żywcem przez larwy. Podusi udało się jednak przeżyć i pomimo obrażeń głowy i żuchwy, po kilku tygodniach leczenia i rehabilitacji, stanęła na nogi. Na wolność będzie mogła wrócić dopiero za kilka miesięcy. Do tego czasu pozostaje na naszym utrzymaniu i czeka ją jeszcze seria szczepień. Zapewne zastanawia Was, skąd takie imię dla lisa? :-) Otóż Podusia, upodobała sobie spanie na poduszkach - co lepsze, podchwyciły to także inne lisy. Na wolności nie będą już miały takich wygód. :-D A teraz? Dlaczego nie? W końcu są tak jakby w sanatorium. ;-)
Niestety na wolność nie wróci już nigdy Trójłapka. Bestialstwo ludzkie nie zna granic - lisiczka wpadła w zastawione wnyki. Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie ten ból, który wywołany został przez ciężki mechanizm żelastwa, miażdżącego kość? Trójłapka przez wiele dni szukała pomocy, chodząc z przytwierdzonym do nogi ciężkim brzemieniem. Każdy ruch sprawiał jej niewyobrażalny ból i traumę. Została jednak zauważona przez dobrych ludzi, którzy natychmiast po znalezieniu jej, przesłali zgłoszenie do inspektorów Ekostraży. Obecnie Trójłapka jest po wysokiej amputacji, zmiażdżonej nogi nie dało się ocalić. Lisiczka nie wróci na wolność, nie założy rodziny, jest dzika i z trudem akceptuje obecność człowieka, który zadał jej tyle cierpienia. Trudno jej nam zaufać, ale nie mamy się co dziwić. Lisiczka pozostanie dożywotnio w naszym azylu, potrzebuje rehabilitacji, woliery oraz uzdrowienia nie tylko jej ciała, ale i duszy z ogromnej traumy. Los Trójłapki podziela mnóstwo lisów, jej cierpienie udało się jednak przerwać.
Malutka i delikatna Maszka, straciła swoją lisią rodzinę. Co stało się z jej mamą i rodzeństem? Możemy się tylko domyślać. Do lisów wolno przecież strzelać i na nie polować, być może taki los spotkał mamę malutkiej Maszulki, która nie doczekawszy się jej powrotu do nory, z głodu i desperacji, pokonując wrodzony lęk przed ludźmi, potuptała szukać jedzenia pod szpital na ulicy Borowskiej we Wrocławiu. Zziębnięta, przerażona, kwiląca ze strachu i zimna, trafiła do naszego azylu prosto od personelu szpitala. Tutaj z brudnego i koszmarnie zarobaczonego lisiątka, przeistoczyła się w przepiękną, smukłą i długonogą lisiczkę. Maszka ma ogromne szanse na powrót na wolność, ale to nastąpi za kilka miesięcy. Bardzo jej kibicujemy, tak jak i pozostałemu stadku lisów rudych - powypadkowych, osierconych, skrzywdzonych.
Pośród wszystkich młodych lisów, zwłaszcza jeden wyróżnia się szelmowską osobowością i pasją życia. Niestety ten młody rudzielec, już na starcie nie miał łatwo. Lisek Boliłapka to kolejna ofiara potrącenia przez auto. Rodzeństwu Boliłapki, nie udało się przebiec w nocy przez ulicę - brat lub siostra zginęli na miejscu, Boli przeżył długo walcząc o życie. Uderzenie w głowę spowodowało uraz i wgniecenie czaszki. Z czasem okazało się, że lisek najprawdopodobniej nie widzi. Diagnozę tę potwierdziło specjalistyczne badanie okulistyczne. Niestety, Boliłapciu nigdy nie odzyska wzroku. Pomimo tego, jest pełen energii, tryska humorem i co chwilę wpadają mu do głowy szalone lisie pomysły. Boliłapka z powodu ślepoty, nie ma szans na powrót na wolność. Takich lisów, z powodu choroby, trwałego kalectwa, mamy sporo. I musimy je utrzymać i wykarmić. Bez Waszego wsparcia, stanie się to niedługo niemożliwe!
Jednym z naszych stałych rezydentów, jest dorosły i najstarszy w azylu - lis Antoś. To, że wygląda tak pięknie, jest zasługą ciężkiej pracy pracowników i wolontariuszy naszego ośrodka. Co dolega Antosiowi, że nie może wrócić na wolność? Lis miał poważny wypadek - uraz głowy, połamaną a później zadrutowaną na wiele tygodni żuchwę, dużo problemów z pobieraniem pokarmu. Niestety wypadek spowodował trwały uraz, uniemożliwiający powrót Antosia na wolność. Jest to całkowicie oswojony, łagodny i przepiękny lis. Niedługo czeka go jednak sanacja jamy ustnej a niektóre z zębów wymagają usunięcia, bo sprawiają Antosiowi sporo bólu. Zabieg jest kosztowny i niezbędny. Lisy w azylu są pod stałą kontrolą lekarza weterynarii - odrobaczanie, okresowe badania krwi a także zabiegi stomatologiczne to ogromne koszta.
Antoś i Martini pokazują ząbki do zrobienia. :-)
Antoś
Piratka to zaraz obok Antosia, również jedna z najstarszych rezydentek w dzikim azylu Ekostraży. Lisiczka uległa potwornemu wypadkowi, była połamana, straciła oko, ale nie straciła woli życia. Z powodu problemów powypadkowych, Piracia zjada jedynie miękkie mięso bez kości. Znalazła u nas spokój i opiekę.
Oto lisia ekipa tegorocznych młodzików: Leon, Maszka, Strachajło, Podusia oraz Empek. Te rudzielce wrócą na wolność, trafiły do nas po wypadkach, oraz z powodu osierocenia.
Są tutaj także lisy, wyrwane z paszczy wojny na Ukrainie. Przejechały do nas setki kilometrów, straumatyzowane i chore, reagujące paniką na najmniejszy hałas. Dopiero od niedawna dochodzą w końcu do siebie.
Pragnąc zapewnić naszym podopiecznym jak najlepszą opiekę i dietę oraz warunki, ponosimy ogromne nakłady finansowe. Zakupy mięsa miesięcznie potrafią przekroczyć kwotę 5 tysięcy złotych. Do tego wszystkiego należy doliczyć koszta regularnego odrobaczenia, serii szczepień przeciwko chorobom zakaźnym oraz podawania koniecznych do prawidłowego rozwoju suplementów. Nie zapominajmy także o opiece weterynaryjnej, niezbędnych kontrolnych badaniach, koniecznych zabiegach (sanacje jamy ustnej, w przypadku lisów z Ukrainy: urazy, przepukliny).
Finansowo nie dajemy już rady, sytuacja staje się coraz cięższa, tymczasem zwierząt zacznie niedługo znowu przybywać. Coraz wcześniejsze wieczory i dłuższe noce, oznaczają jeszcze więcej wypadków komunikacyjnych.
Prosimy o pomoc w wykarmieniu tego licznego stadka puchatych, przepięknych ogonów. Jesteśmy im to winni, bo to my, ludzie, stanęliśmy na ich drodze i zmieniliśmy im życie.
Ładuję...