"Łódeczka" nadziei nabiera coraz więcej wody... Pomóżcie

Zbiórka zakończona
Wsparło 46 osób
2 234 zł (37,23%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 9 Czerwca 2019

Zakończenie: 9 Września 2019

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Od kilku dni zbieram się do napisania zbiórki... Od kilku dni mam milion myśli w głowie... Jak to wszystko ogarnąć? Ile będę mogą jeszcze to ciągnąć? Robić to, co robię? Jestem zmęczona, ale muszę spróbować i walczyć.

Dla nich. Dla każdej pary 4 łapek, które z zaufaniem patrząc mi w oczy, witają mnie, gdy tylko pojawię się w zasięgu ich wzroku. Dla ich merdających ogonków i uśmiechniętych pyszczków... 

Przecież całego świata nie zbawisz.
Przecież to się nigdy nie skończy.
Po co to robisz, skoro na tym nie można zarobić.
Po co to robisz, skoro nie masz na to pieniędzy?

Ile razy my, pomagający, słyszymy to?

Ile razy, w głębi duszy, wiemy, że jest w tym jakaś prawda? Mimo to się buntujemy, dając z siebie więcej niż mamy. Codziennie czujemy się tak samo... Ale jednocześnie spotykając kolejne stworzenie w potrzebie na drodze, wiemy, że jak nie my, to kto mu pomoże? Przecież przed chwilą minęło go kilkadziesiąt osób, i nikt nie zainteresował się jego losem. I co robimy? Przecież wiecie...

Codziennie opiekuje się 15 psami, które są u mnie tymczasowo. Jeżdżę z nimi do weterynarza na zabiegi, na leczenie, codziennie sprzątanie, spacery, karmienie, okazywanie miłości, oswajanie, podawanie leków, podawanie specjalistycznych karm... Poza tym dwa psy w hotelu z behawiorystą, gdzie trzeba płacić 1200 zł miesięcznie oraz jednego psa w zwykłym hotelu. Szukanie domów stałych, organizowanie transportów do nowych domów lub zwierząt do nas (czasem są to odległości rzędu ponad 100 km), jeśli na miejscu nie ma kto mu pomóc.

Codzienna walka jak to wszystko spiąć. Codziennie wiadomości, telefony, prośby o pomoc, bo "ktoś nie może", a ja... Powinnam. Nieważne, że i tak mam ręce pełne roboty, że nie mam dofinansowań, pomocy instytucji, że wszystko muszę ogarnąć SAMA. SAMA ja jedna.  Zabiegi, leki, specjalistyczna karma, szelki, smycze, profilaktyka, chipy, szczepienia, non stop nowe psy... Jeden pójdzie, dwa kolejne przyjdą... 

Jest bardzo ciężko... To kolejna ogromna faktura za pomoc bezdomnym psom. A jeszcze są rachunki za hotel z Behawiorysta. Toniemy... Wiem, że jestem tak naprawdę nikim wśród wielu innych, bardziej medialnych zwierzolubów. Ale nigdy nie chodziło mi o rozgłos, zawsze chciałam po prostu pomagać bezdomnym, niechcianym, skrzywdzonym psom. I takie głównie do mnie trafiają. Starsze, niewidome, chore, skrzywdzone psychicznie i fizycznie... 

Działam na terenie Świętokrzyskiego, ale kiedy mam miejsce, a potrzebna jest pomoc psu z innego rejonu, nie waham się. Nasza "łódeczka" nabiera wody... Idziemy na dno... Ostatnio jedna z moich podopiecznych dostała wyrok - guzy na śledzionie z przerzutami na płuca...

Wszystko, co złe dzieje się na raz. Błagam o pomoc... 

Pomogli

Ładuję...

Wsparło 46 osób
2 234 zł (37,23%)
Adopcje