Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękuejmy za Wasze wsparcie! Zylexisy postawiły małą na łapki :)
Lori choć bardzo powoli to doszła do siebie. Po leczeniu przeszła profilaktykę i... została adoptowana :)
Nasza Lori kilka dni temu totalnie się rozłożyła, na szczęście nie ma panleukopenii, o którą bardzo się martwiłyśmy pierwszego dnia choroby.
Teraz wiemy, że Lori "po prostu" dopadł wirus kociego kataru, z dnia na dzień dosłownie dziewczynę zmiotło. Jednorazowe wymioty i biegunka, wysoka gorączka przez kilka dni, bolesna krtań, ślinotok, kaszel, apatia, zajęty nos, a po kilku dniach ropny wypływ z oczu. Od kilku dni kotka nie je samodzielnie, musimy ją karmić.
Dawno żaden kot nas tak nie wystraszył, zwłaszcza że Lori kilka dni temu była w świetnej formie i dosłownie lada dzień miałyśmy ją szczepić na choroby wirusowe... To pokazuje, jak ważne są szczepienia dla kotów, gdyby kotka miała odporność, najprawdopodobniej wszystko skończyłoby się dużo lżej.
Lori jest na dwóch antybiotykach, lekach przeciwzapalnych i przeciwbólowych, dwóch rodzajach inhalacji, jest nawadniana, musi być karmiona, dostaje krople do oczu i środki podnoszące odporność (Zylexis, Lydium), brała też leki objawowe na wymioty i biegunkę (na szczęście te objawy ustały bardzo szybko). Ot "zwykły" katarek, a tyle problemów.
Leczenie Lori wyniosło prawie 1000 zł, a przed nami kontrolne badania krwi i kolejne dawki leków bardzo prosimy o pomoc.
Ładuję...