Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przynieśli go jacyś ludzie do lecznicy w Lubartowie. Chudy, odwodniony, zapchlony kociak, ok. 4-5 miesięcy z tylną łapką wiszącą bezwładnie.
Podobno błąkał się tak po osiedlu domków jednorodzinnych już kilka tygodni. Nikt go nie dokarmiał. W końcu ktoś zlitował się, zgarnął do samochodu i przywiózł do weterynarza. Żeby uśpić.
Pani weterynarz zadzwoniła do mnie z pytaniem czy wezmę pod opiekę, również finansową. A ja zawsze ratuję stworzenie, jeśli jest tylko cień nadziei. Tu nadziei było 100%, bo złamanie to nie wyrok przecież.
Najpierw trzeba kotka trochę odzywić, bo strasznie zabiedzony. Dostaje kroplówki, dobrej jakości jedzenie. Przesypia większość dnia. I dobrze, niech się regenruje, niech się wzmacnia.
Za 2-3 tygodnie doktor Magda, świetny chirurg, będzie składać kośc udową, paskudnie złamaną z przemieszczeniem (vide zdjęcie rtg). Potem rekonwalescencja, a potem - szukamy domu! Aha, w międzyczasie kastracja.
Kociątko jest prześliczne i takie ufne. Może komuś serce mocniej zabije na widok tej łaciatej mordki, która już tyle przeszła? Wszystkim, którzy wesprą naszego połamańca choćby sms-em - serdecznie dziękuję <3
Ładuję...