Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Starość w schronisku nie ma szans. Choroba w schronisku to wyrok.
Poruszeni śmiercią psa, który czekał na miejsce w fundacji od dawna, postanowiliśmy nie czekać więcej i zabrać kolejnego z listy oczekujących - Dziadka, u nas nazwanego Dziadkiem Lucjanem. Maluni dziadzio siedział od ponad roku w schronisku, zupełnie sam, bez nadziei już. Świat o nim nie słyszał, a jedyne co na niego czekało, to chyba tylko śmierć. Na widok człowieka wskakiwał na rączki i rozdował buziaki. I taka słodycz marniała zapomniana za kratami. Po opuszczeniu schroniska cieszył się każdym źdźbłem trawy...
Ale nie było tak łatwo. Była tam też ona - Walentynka. Ona nie garnęła siędo ludzi, przeciwnie, uciekała i chowała się w najciemniejszy kącik, skulona, ze spuszczoną główką. Widok jej był załamujący. Nie mogliśmy wyjechać ze schroniska bez niej... Niestety nawet nie przypuszczaliśmy, jak bardzo ta przypadkowa decyzja była ważna. Dla niej - bo uratowała jej życie. Dla nas - bo obciążyła nas kolejnym, ciężko chorym psem, bez szans na adopcję.
Dziadek Lucjan okazał się mieć chore serce, niedoczynność tarczycy i oczko wymagające leczenia. Walentynka jednak to był prawdziwy wrak psa. Fizyczny i psychiczny. Ledwo chodziła skulona. Rezonans pokazał zespół końskiego ogona oraz jakiś stan zapalny w rdzeniu i zwapnienia w mózgu. Okazało się także, że sunia ma początki ropomacicza. Zęby w fatalnym stanie nie pozwalały jej jeść. Nie wiedzieliśmy, co najpierw ratować... Te dwa 6-cio kilogramowe pieski niosły na barkach tonę nieszczęść.
Obecnie jesteśmy już po całej diagnostyce. Za nami także sterylizacja Walentynki. Jednak psiaki potrzebują dalszego leczenia. Oboje czekają na zabieg stomatologiczny. Tymczasem są już bezpieczne, więc mało kto o nich pamięta. Mają mało darowizn, a sama wycieczka do Warszawy na podwójną operację stomatologiczną to będzie ogromny koszt dla nas.
Malutki Lucuś nie odstępuje swojej chorej towarzyszki na krok. Niestety wobec niego człowiek nie wykazał się taką wiernością porzucając go na stare lata. Ciężko uwierzyć, że tak przytulaśny psiak przesiedział tyle czasu w schronisku. Walentynka niechybnie odeszłaby tam w cierpieniach. Hotelik i fundacja są wszystkim, na co mogą w tej chwili liczyć.
Pomóż nam pomagać. Stare, chore psy zasługują na godną emeryturę. A nie mają nic...
Ładuję...