Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Łupinki i maluchów dziękujemy za okazane wsparcie. Łupinka jest już po kastracji i profilaktyce i bacznie wypatruje nowego domu.
Malutka Pinia ma już nową rodzinę, a wkrótce do nowego domu trafi także Makadamia. Swojego człowieka wciąż szuka mały Fistaszek.
Makadamia nadal w kocim szpitalu. Jest lepiej, ale w płucach wciąż rzezi. Zatem musi być pod stałą opieką lekarzy.
Reszta rodzeństwa na razie zdrowa i oby tak juz zostało.
Pistacja odeszła, a teraz o życie walczy Makadamia ;(
Kotka zaczęła się dusić. Natychmiast trafiła do dyżurowej lecznicy do szpitala. Malutka ma obrzek płuc, lekarze podejrzewają zapalenie płuc. Malutka dostaje leki i kroplówki i walczy z całych sił.
Już nie prosimy, ale BŁAGAMY o pomoc! ;(
Nasza malutka Pistacja się pochorowała i trafiła do szpitala. Oby to nie było nic groźnego.
Czekamy na wyniki badań diagnostycznych.
Łupinka już po kastracji.
W każdej fundacji przychodzi taki moment, kiedy styczność z kocią niedolą jest już tak duża, że wolontariusze boją się odbierać kolejne telefony.
Tak było i tego dnia. Świadomość zakoconych po kokardy tymczasów i dzwoniący, fundacyjny telefon. Może ktoś o adopcję? Ta złudna nadzieja rozwiała się bardzo szybko. Już po pierwszych słowach osoby po tamtej stronie słuchawki, wiadomo było, że pomocy potrzebują kolejne kocięta. Kolejne odesłane przez gminę, która kotów nie przyjmuje... Cztery maluchy znalezione w stodole. "Miauczały od wczoraj" - mówi pan zgłaszający. Matki nie ma na pewno. Kierujemy do lecznicy na konsultację. Niech lakarze ocenią stan i podejmą decyzje co dalej. Po godzinie otrzymujemy zdjęcie.
Kociątka około dwutygodniowe. Wychłodzone, bardzo głodne, ale żwawe, zdrowe. trzeba szukać tymczasu, który podejmie się karmienia butelką. Wiemy, że to bardzo trudne, dlatego poszukiwania zaczynamy bardzo szybko.
Ale mijają godziny i nikt się nie zgłasza... W końcu, późnym popołudniem, dzwoni fundacyjny telefon. Niestety nie w sprawie podarowania kotom domu tymczasowego. Ale... Pani zgłasza, że w okolicach Niska, pod obiekt gastronomiczny przybłąkała się kotka. Jest bardzo ufna i bardzo głodna. Mocno nabrzmiałe sutki świadczą o tym, że niedawno urodziła dzieci. Ale dzieci z nią nie ma. Nie ma ich też nigdzie w okolicy. Kotka po wpuszczeniu do pomieszczenia gospodarczego nawet nie ma ochoty z niego wyjść.
Nikt w okolicy się do niej nie przyznaje, a my podejrzewamy najgorsze - coś musiało się stać jej dzieciom. Czy przyczynił się do tego człowiek, czy inne zwierzę, tego nie wiemy.
Podejmujemy decyzję o przyjęciu jej, bo i tak wymaga leczenia. Kotka trafia do tego samego kociego szpitala co kocięta. Lekarze oceniają jej stan i podejmują próbę połączenia jej razem z osieroconymi dziećmi. Bo mogą sobie nawzajem pomóc. Dołączenia maluchów się udaje, a my oddychamy z ulgą, że problem choć częściowo się rozwiązał.
Kotka wraz z maluchami trafia do wygospodarowanej na szybko izolatki. Teraz już musi być dobrze. Maluchy dostały orzeszkowe imiona. A Orzeszki miały swoją Łupinkę, która je będzie ochraniać. I dosłownie i w przenośni.
Niestety przekorny los zawsze pisze scenariusze po swojemu... Kolejnego dnia kotka stała się osowiała. Nie chciała karmić dzieci, ani się nimi zajmować. Wizyta w lecznicy potwierdziła przypuszczenia - ostry stan zapalny, gorączka, potrzebny antybiotyk. W tej sytuacji kotka nie może karmić dzieci. Musieliśmy znowu oddzielić dzieci od matki. I znowu powrócił problem tymczasu dla nich. Na szczęście problem ten rozwiązują dwie techniczki z przychodni, do której trafiły maluchy. Postanawiają wspólnie zaopiekować się maluchami.
Te historie, choć różne, łączy jedne wspólny dramat - niedola i bezdomność. I jak zawsze na usta cisną się te same słowa - wystarczyło wykastrować kotkę.
Łupinkę czeka dalsze leczenie, profilaktyka p/pasożytnicza, szczepienie i kastracja. Maluchy musimy najpierw odkarmić. Później profilaktyka i szczepienia. Koszty już na starcie są wysokie, a przed nami jeszcze długie tygodnie opieki nad, choć rozdzieloną, to w jakimś sensie, kocią rodzinką. Czy pomożecie nam podołać temu wszystkiemu?
Ładuję...