Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ta kocia panienka trafiła do nas z uszkodzoną łapeczką. Diagnoza zabrzmiała "amputacja " - jednak my podjęłyśmy walkę. Walkę, która była tak bardzo owocna, że dzisiaj rozpiera nas duma! Miały dni, z łapką było lepiej i lepiej.
Rany na ciele się zagoiły... Bożenka każdego dnia masowała łapinkę, walczyła, żeby Lusia zaczęła jej używać. I również to jej się udało! Teraz potrzebne było ludzkie serce, by ukoić to kocie, skrzywdzone serduszko... A że marzenia mają to do siebie, że czasami potrafią się spełniać... - to w Lusi zaczęła się podkochiwać Daria. Na początku było zauroczenie. Chyba każda miłość tak się zaczyna :) Daria podeszła do tej miłości bardzo poważnie. Wiedziała,że ma MEGA alergię na koty. Dlatego rozważała każde 'za' i przeciw'. A, że 'za' był fakt,że nie potrafiła przestać o naszej pręgusce myśleć - ADOPTOWAŁA JĄ!!!
(I na wojennym polu minowym stanęła z alergią ) A my odetchnęłyśmy z ulgą...
Bo miałyśmy pewność,że nasza mała lepiej trafić nie mogła! Od czasu adopcji widziałam się z Darią nie raz. Dzisiaj również miałam tą przyjemność. W rozmowie zapytałam czy widziała kolejną naszą podopieczną i rzuciłam 'ot tak' - zobacz jaka śliczna. Jednak Daria szybko skwitowała "tak, jest ładna - jednak najpiękniejsza jest Lusi" ==> takie chwile dodają skrzydeł a wiecie dlaczego? - bo wiemy ,że kot spotkał swojego człowieka... - tak NA ZAWSZE... Dziękujemy, że pokochałaś to nasze pręgowane futero :) Dziękujemy z całego serca również każdemu, kto pieniążkiem, myślą, dobrym słowem pomógł Lusi w walce o łapkę.
Bo to dzięki WAM, my możemy pomagać.
Kochani...
Kolejny dramat. Trafiła do nas młoda koteczka, ze zmiażdżoną łapeczką. Niestety nie wiemy co się stało, jak doszło do tego,że kicia ma łapeczkę w takim strasznym stanie. Możemy niestety tylko gdybać... Ona nic nam nie powie...
I wiecie co w tej tragedii jest magiczne? - fakt, że w obliczu ogromnego bólu jaki jej towarzyszy ona jest taka dzielna... Cierpliwie pokazuje łapeczkę do badania i do pielęgnacji ran. Nie rzuca się... Nie wyrywa... Tylko spokojnie mruczy. Jakby w podzięce, że wreszcie jest bezpieczna... Jakby w nadziei, że teraz może być tylko lepiej...
Podjęliśmy walkę o łapkę. Doktor stwierdził, że powinniśmy spróbować. Wczoraj łapka była bardzo, bardzo, bardzo brzydka. Dzisiaj (nie zapeszając) jedyny opuszek jakiego nie straciła zaczyna żyć. Zrobił się cieplejszy. To daje nadzieję. I tego się uchwyciłyśmy. Bo przecież to nadzieja umiera ostatnia, a my się walki nie boimy i zawsze z zaciśniętymi pięściami stajemy do walki z przeciwnościami!
Mamy nadzieję, że mamy Was w swoich szeregach. Bo tylko z taką armią możemy przenosić góry! Lusia - bo tak ją nazwaliśmy jest na antybiotyku, rana musi być cały czas pielęgnowana. Ale mała jest strasznie dzielna. Wszystko co robimy przyjmuje w spokoju, ona wie, że walczymy... Dlatego i ona się nie poddaje!
Prosimy Was o wsparcie... Każda najdrobniejsza wpłata jest dla nas ogromną pomocą. Prosimy również o ciepłe myśli i zaciskanie kciuków. Będziemy zdawać Wam relację z naszych postępów! Nie wiemy czy wygramy, ale wiemy, że musimy spróbować!
Ładuję...