Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za wsparcie dla Maciusia. Leczenie kocurka zakończyło się sukcesem, a Maciuś może cieszyć się życiem bez bólu i cierpienia. Wciąż rozgląda się za nowym domem, w którym ktoś pokocha go całym sercem. Nadal pozostaje naszym podopiecznym.
A może to właśnie Ty podarujesz mu nowy dom?
Maciuś czuje się bardzo dobrze. Jest radosny, apetyt mu dopisuje, zachowuje się tak jakby nie miał nic na łapce.
Przeszedł kontrolę - wszystko jest w najlepszym porządku.
A przecież tak niewiele brakowało i byłby w tej chwili na ulicy. Z dziurą w przeponie, z narządami w klatce piersiowej, kulejący. Żyłby albo nie.
Maciuś już po zabiegu założenia stabilizatora. Czeka nas zatem kolejne kilka tygodni walki o jego zdrowie. Koszty są ogromne, ale ten kot zasługuje na pomoc.
Maciuś wczoraj (29.07) przeszedł kontrolne badania i oględziny łapki. Zabieg rekonstrukcji przepony udał się całkowiecie :) Maciuś w końcu ma szansę na normalny oddech.
Jednak to nie koniec walki o jego zdrowie. Okazuje się, że potrzebne będzie jednak założenie stabilizatora na uszkodzony staw tylnej łapki. Zabieg umówiony jest na 10 sierpnia. Zdamy oczywiście z tego relację.
Bardzo prosimy o wsparcie dla Maciusia. Operacja przepukliny kosztowała bardzo dużo. Ale dzięki Wam udało nam się za nią zapłacić. Maciuś zasługuje na to. On już i tak wycierpiał za dużo.
Maciuś po zabiegu. Zabieg trwał bardzo długo i był bardzo trudny, gdyż była to przepuklina przeponowa z rozdarciem przepony w trzech kierunkach oraz obecnością jelit, żołądka i wątroby w jamie opłucnowej. Wątroba niemal w całości była przyklejona do jednego płata płuc. Płuco jest obecnie niepowietrzne.
Wykonano repozycję narządów oraz plastykę przepony, wszyto dren do opłucnej.
Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym wziewnym.
Niestety w kilka godzin po zabiegu pojawiły się komplikacje, zatem cały sztab lekarzy wciąż walczy o jego życie.
Karta w załączniku.
Maciuś właśnie jest operowany. Trzymajcie kciuki!
Niestety okazało się, że niesprawna łapka to nie jedyny problem Maciusia. Od początku pobytu kota w tymczasie, Pani Stefania zauważała jego nierówny oddech. Pewnego dnia objawy "dopychania powietrza" przeponą nasiliły się (link poniżej).
Pani Stefania zawiozła kota do lecznicy na obserwację. I co się okazało? Maciuś ma przepuklinę przeponową. Najprawdopodobniej to efekt wypadku, któremu uległ zanim trafił do schroniska. Dlaczego tego nikt wcześniej nie zauważył? To pytanie pewnie na zawsze zostanie bez odpowiedzi...
Maciuś to niemłody już chyba kocurek (jego urodzenie datowane jest orientacyjnie na 2016 rok). Pod opiekę fundacji trafił początkiem czerwca 2021 roku, ale jego historię poznaliśmy już w maju.
Kocurek został wypatrzony na jednym z rzeszowskich osiedli, w miejscu, gdzie dokarmiane są koty wolnożyjące. Jak to zwykle bywa - pojawił się pewnego dnia i został. Koty w tej okolicy dokarmia Pani Stefania. Pani Stefania przez wiele lat była członkiem Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt, które prowadzi rzeszowskie schronisko, a także wolontariuszem naszej fundacji. To osoba, która nigdy nie przejdzie obojętnie wobec krzywdy zwierząt. Choć jest już starszą osobą i jedynym środkiem transportu, jaki posiada jest rower, potrafi zawsze znaleźć czas, żeby pomóc w potrzebie.
To właśnie ona wypatrzyła Maciusia i kiedy pewnego dnia zauważyła, że kot, który witał ją zawsze ochoczo nie wychodzi z budki, wiedziała, że stało się coś złego. Poprosiła o pomoc miejscowe schronisko i w taki oto sposób kocurek trafił pod ich opiekę. Zapytacie pewnie - to gdzie tu rola fundacji? Odpowiedź znajdziecie w dalszym tekście.
Kocurek w schronisku przebywał około 2 miesięcy. Co zostało wykonane przy nim w tym czasie, nie wiemy, gdyż nie udało nam się pozyskać dokumentacji z lecznicy, w której był leczony. Schronisko, zasłaniając się RODO, nie udostępniło nic Pani Stefanii. A dlaczego Maciuś stał się podopiecznym fundacji? Otóż pewnego dnia zadzwoniono ze schroniska do Pani Stefanii z informacją, że kocurek wraca na wolność. Pani Stefania zapytała z ciekawości, czy wszystko z nim w porządku i czy został wykastrowany. Zapewniono ją, że kot jest zdrowy i może wrócić na wolność, ale okazało się, że nie jest wykastrowany! Kocur, który przebywał 2 miesiące w schronisku, nie został wykastrowany. Dlaczego? Jeśli Pani Stefania dobrze zrozumiała informacje przekazane jej ze schroniska to dlatego, że kastrację kotów wolnożyjących finansuje Urząd Miasta... Chyba nie trzeba tego komentować...
Pani Stafania, nie chcąc już walczyć słownie z urzędnikami, zarejestrowała kocurka na kastrację na koszt miasta a schronisko dostarczyło go w tym dniu do wskazanej lecznicy. Po czym Maciuś trafił do Pani Stefanii.
Po kastracji miał trafić na wolność, ale jakież było zdziwienie karmicielki, kiedy okazało się, że kocurek nie tylko ufa ludziom (to być może zasługa tego, że przebywał z ludźmi przez ostatnie 2 miesiące), ale przede wszystkim ma problemy z chodzeniem. I to bardzo poważne. Po dwóch krokach kładł się i już nie chciał dalej iść. Więc jakim cudem, zdaniem schroniska, nadawał się do wypuszczenia?
Pani Stefania oczywiście poinformowała schronisko o zaistniałym fakcie i tu zdziwienie, bo trafiła na mur nie do przejścia. Mimo propozycji, że zostanie domem tymczasowym dla Maciusia i że będzie z nim jeździć do wskazanej przez nich lecznicy, schronisko odmówiło. Jak pisaliśmy powyżej, prośby o udostępnienie karty leczenia też zostały odrzucone. Cóż było robić? Dla dobra kota opiekunka sama płaciła za dalszą diagnostykę. Ale problem był większy, niż przypuszczała. I tu właśnie zaczyna się nasza rola...
Poproszeni o pomoc przez załamaną opiekunkę, która konsultowała kota w dwóch różnych lecznicach, zgodziliśmy się przyjąć kocurka pod nasze "skrzydła". Ze względu na to, że nie wiemy, jakie badania miał wykonane wcześniej, jakie były ich wyniki, co zdiagnozowano w łapce i co wykonano przy niej, zaczęliśmy od początku. Badania krwi, RTG w różnych projekcjach, badanie palpacyjne, testy... I na koniec diagnoza... "Niestabilność rotacyjna prawego stawu skokowego, brak możliwości pełnego zgięcia stawu. Stopień zmian: Bardzo duży. Rokowanie: ostrożne"... Więc jakim cudem ten kot nadawał się do powrotu na wolność???
Maciuś wrócił do domu tymczasowego. Zalecenia z lecznicy są następujące: "Wypuszczenie z klatki na miesiąc i obserwacja jakości poruszania się. Rozważenie tymczasowego stabilizatora dla wytworzenia ankylozy stawu skokowego. Ewentualnie artrodeza. Chondroprotektory (np.: Artikril gatto)." Niestety rozważana jest też amputacja łapki.
Kocurek nie chce chodzić, ale opiekunka robi wszystko, żeby tego ruchu miał jak najwięcej. Za miesiąc kolejna wizyta i wtedy zapadnie decyzja odnośnie łapki. Jeśli zostanie wykonany zabieg, to będzie on bardzo kosztowny, ale liczymy, że do tego czasu uda się uzbierać na jego opłacenie. Na pewno kota czekać będzie długa rehabilitacja, ale to już później...
Mamy nadzieję, że doczytaliście do tego momentu. Jeśli tak to zapewne już wiecie i umiecie sobie odpowiedzieć na pytanie - czy Maciuś zasługuje na pomoc?
Ładuję...