Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Maduś odszedł.
Dziękujemy Wam za wsparcie. Dzięki Wam w ostatnich dniach nie cierpiał i miał najlepszą opiekę, jaką mogliśmy mu dać.
Zapraszamy na naszą stronę, skąd możecie pobrać historię leczenia Madusia. https://fundacjaazyl.eu/2020/08/07/madus-historia-leczenia/
Maduś został znaleziony w okolicy miejscowości Madaje. Skąd się tam wziął? Nie wiemy. Jak długo szedł? Tego też nie wiemy, ale jego stan wskazuje na to, że była to chyba najdłuższa podróż jego życia. Czy komuś zaginął? Chyba raczej został wywieziony przez kogoś, komu niepotrzebny był stary pies i to w miejsce, w którym małe miał szanse na to, że znajdzie jakąkolwiek pomoc: wokół prawie tylko pola i lasy. Gdzieniegdzie pojedyncze domy. I właśnie do takiego domu doczołgał się ten biedny staruszek. I miał ogromne szczęście, bo trafił na wspaniałych, wrażliwych ludzi, którym los starego, chorego i wycieńczonego psa nie był obojętny. Państwo szukali pomocy i trafili do naszej fundacji.
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że psiak wczołgał się pod samochód - najprawdopodobniej szukając cienia. Kiedy już udało się nam go wydobyć, okazało się, że Maduś ma złamaną nogę i ropiejącą ranę na mosznie. Cały też był pokryty muchami i larwami much, które wychodziły mu z ran, z pyszczka i z odbytu.
Śmierdział też ogromnie, najprawdopodobniej z powodu tych ropiejących ran, a także z tego powodu, że nie bardzo miał już siłę się podnosić i załatwiał się pod siebie. Życie zawdzięcza osobom, które nie przegoniły go ze swojego podwórka i poszukały dla niego pomocy. W chwili znalezienia był w takim stanie, ze najprawdopodobniej nie przeżyłby nocy.
Oprócz larw, które zjadały go żywcem, ma też bardzo chore i słabe serduszko, z wyników badań krwi wynika też, że ma masywny stan zapalny całego organizmu. Kiedy dojechaliśmy z nim do lecznicy, jego stan był tak zły, że żeby nie przedłużać mu cierpienia, zaproponowano eutanazję. Ale ci, co nas znają wiedzą, że łatwo się nie poddajemy.
Nie po to pies w takim stanie doczołgał się do ludzi, żeby teraz nie dać mu żadnej szansy. Uparliśmy się, że próbujemy. Że ratujemy, jeśli tylko jest najmniejsza szansa na ratunek. Na życie.
Pierwsza noc była bardzo ciężka i aż baliśmy się rano zadzwonić. Ale choć słabiutki, okazało się, że przetrwał: rany zostały oczyszczone i opatrzone, pies został też wykąpany, żeby pozbyć się larw i wszystkiego, co przyciągało kolejne muchy. Maduś dostał też silne leki przeciwbólowe i przeciw zapalne.
Bardzo wierzymy, że los ma dla niego jeszcze trochę dobrego życia. Ale potrzebujemy Waszej pomocy, żeby opłacić jego leczenie a przede wszystkim pobyt w szpitalu. Gdzie jest czysto, chłodno i gdzie ma stałą opiekę - 24 godziny na dobę. Na jutro (30 lipca) udało nam się też (poza kolejką) załatwić dla Madusia konsultację kardiologiczną. Bo wszyscy robimy wszystko, żeby przeżył. Prosimy Was o wsparcie dla tego dzielnego seniora.
Ładuję...