Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Lori już w domu tymczasowym, delikatnie stąpa po ziemi. Wraca w nia życie, mimo tego, że otarła się o śmierć teraz daje sobie jakoś radę. Ważne, że wróciła w nią chęć życia. Nieudolne kroki, merdanie okonkiem to coś na co czekaliśmy i o co się modliliśmy wszyscy. Serce dla Was zawsparcie dla naszej kochanej dziewczynki.
Nasza kochana szkapa już od kilku dni poza kliniką, dziś dotarła faktura, dużo, bardzo dużo. To tylko pobyt w lecznicy, teraz jeszcze czeka nas zakup drogiej karmy marki Royal a następnie operacja usunięcia guzów z listwy mlecznej, masakryczne koszty, błagamy o pomoc. Niunia już przeszła daleka drogę, będziemy walczyć do końca.
Nasza dziewczynka opuszcza klinikę, Bardzo po woli ale ku lepszemu. Przed nią kolejny etap, martwi nas jeszcze ta jej obojętność na wszystko. Może w stałym kontakcie z człowiekiem bedzie inaczej, może się otworzy i znów zaufa. Zakupiliśmy karme najlepszej jakości marki Royal. Miejmy nadzieję, że w domu odzyska pewność siebie.
Nasza kochana suniaregularnie przybiera na gramach, jeszcze widać u niech chudziznę ale już zanikają rzeberka. Sierść odrasta i robi sie puszek. Nadal ma grzybicę na uszach i jest w staniepokonać tylko 20 metrów spaceru, Mimo że jest na dobrej drodze czeka ją jeszczeoperacja usunięcia guzów. Jesteśmy dobrej mysli :)
Już tyle dni a Lori dzielnie walczy. Anemia jest tak silna, że jej wyjście z kliniki jeszcze niejest możliwe:(
Nasza piękna Lori już stabilniej na nogach, sama potrafi pokonac kilka schodków, hura hura. Przejdzie nawet jakieś 10 metrów. Niestety nadal bedzie musiała przebywać w klinice. Nadal widać na niej tylko skóre i kości, niewiele przybiera na wadze, jak na razie przybywa jej troszkę siły. Mimo, że jej stan jest już stabilny cierpi na ogromną anemię. Leczenia ciąg dalszy, mimo, że już została uzbierana kwota, nie kończymy zbiórki gdyż koszta nadal się kumulują. Przypominamy, że jak nasza blondyneczka już całkiem dojdzie do siebie czeka ją szereg operacji usunięcia wielu gózów, jakie posiada na listwie mlecznej. Dlatego błagamy wrzucajcie grosiki.
Nasza kochana dziewczynka stanęła stabilniej na nogi na tyle aby można było ja wykąpać. Usunięto jej te paskudne pazury, które z pewnością również utrudniały jej poruszanie się. Nadal są prowadzone badania jej stanu zdrowia ale z dnia na dzień widać malutkimi krokami, że jest poprawa.
Lori ledwo ale stoina nogach, radość była ogromna. Kiedy jechalismy do kliniki aby ją odwiedzić mieliśmy strach na ramieniu. Lekarze jeszcze nie pozwalają nam się cieszyć gdyż jeszcze wiele badań przed nią w których może jeszcze wiele niedobrych rzeczy wyjść, ale my wierzymy w nią. Pozwolono nam ją zabrać przed klinikę na minutowy spacer. Była strasznie przerażona ale zrobiła pięknie siku i kupkę, kolejna radość.
Czy to się nazywa człowieczeństwo? Czy w tym przypadku słowo "człowiek" brzmi dumnie? Czy ludzkim jest dopuścić się takiego przestępstwa? Tysiące pytań i jedno życie, o które teraz walczymy.
To wątłe ciałko, ta skóra i kości - bo chyba tylko to na niej pozostało - to ogrom cierpienia i rozpaczy. Wszystko zaczęło się od telefonu jednej Pani. Jeździła autobusem, który parkował naprzeciwko posesji okrutnego właściciela. Przez okno zauważyła przy bramie sunię w złym stanie. Pojechaliśmy tam... Sunia tylko na kilka sekund wyłoniła się zza rogu, ale nie była w stanie ustać na nogach. Właściciel nie otwierał drzwi, staliśmy tam kwadrans, dobijając się. Wiedzieliśmy, że nie ma innej opcji - musimy ją zabrać choćby nie wiem co!
Wezwaliśmy policję, właściciel mimo to nie raczył się wyłonić. Ciekawe dlaczego? Zabrakło mu odwagi... Wchodzimy na posesje, sunia leży bezwładnie w pseudo budzie. Patrzy na nas z taką obojętnością, że rozwala nam serce na kawałki. Siłą wyciągamy ją stamtąd. Każdy krok to był dla niej wyczyn. Kiedy ją podnieśliśmy, dopiero poczuliśmy, ile zostało w niej życia... Pies wielkości mniejszego labradora, ważący 15 kg! Najgorsze było to, jak wielką niechęć do życia widać było w jej oczach. Szybko pędziliśmy do kliniki, każda minuta była ważna.
Płakaliśmy wszyscy, nawet pani na recepcji i klienci kliniki, kiedy wnosiliśmy wątłe ciałko na noszach. Modlimy się o jej życie. Jest skrajnie, żeby nie powiedzieć makabrycznie wychudzona, ma guzy na listwie mlecznej. Zęby starte od gryzienia łańcucha lub czego się da w poszukiwaniu pokarmu. Lori, bo takie imię jej nadaliśmy, musi być dzielna i dzielnie nosić swoje imię jeszcze przez wiele lat. Szacujemy koszta jej leczenia - na wstępie wszystkie podstawowe badania to 500 zł, pobyt w szpitalu doba 75 zł plus codzienne leki i całodobowa opieka weterynaryjna.
Dla nas kwota nie jest ważna. To życie Lori jest ważne. Staniemy rzęsach, aby zobaczyć jej merdający ogonek! Jesteście z nami?!
Ładuję...