Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Witajcie kochani. Jestem Poli i zwracam się do Was z ogromną prośbą, abyście pomogli mi stanąć na łapki. Mam dopiero dwa latka i całe życie mieszkałam ze swoją panią. Mieliśmy taki mały domek z dala od ulicy, moja pani rzadko miała gości, żyliśmy sobie z moim synkiem i naszą panią spokojnie, niepokojeni niczym. Z dala od innych ludzi, ulicy. Tak naprawdę ten mój synek to był bardziej jak brat, urodziłam go, jak miałam niespełna rok. W sumie jesteśmy niemal w podobnym wieku.
Żyliśmy sobie tak we trójkę. Cisza, spokój, byliśmy naprawdę szczęśliwi. Czasem tylko jak się nudziliśmy, to wychodziliśmy taki spory kawałek od domu i ganialiśmy samochody i troszkę szczekaliśmy na ludzi. Wydawali nam się tacy obcy i straszni. Tak naprawdę to mój synek był tym dzielniejszym, a ja jako mała księżniczka raczej stałam w tyle.
Któregoś dnia nasza pani źle się poczuła, zasłabła, nie wiedzieliśmy co robić, skuliłam się w kącie i bardzo się bała. A gdy przyjechali obcy ludzie, takim dużym hałaśliwym samochodem, uciekłam na dwór i schowałam się w krzaki. Moja pani zniknęła, drzwi się zamknęły, wszystko się uspokoiło, a ja zostałam sama na dworze. Nic nie rozumiałam z tego co się wydarzyło.
W kolejnych dniach strasznie dużo się działo. Przyjechał wujek i złapał mojego synka, uwiązał do słupka, aby nie ganiał ludzi, bo z tych nerw nic innego nie robił, szukał naszej pani i obszczekiwał każdego obcego na drodze. Ja zostałam sama kompletnie, nie wiedząc co robić.
Potem przyjechały jakieś pani, zabrały mojego jedynego przyjaciela, a ja zostałam całkiem sama. Próbowały do mnie podejść, wołać, ale ja nie dałam się złapać, bałam się, że skończę jak mój synek uwiązana na sznurku. Dopiero po kilku dniach znów przyjechał wujek, którego trochę znałam i on mnie wziął na ręce i wsadził w taki kontenerem.
Potem gdy ujrzałam światło dzienne, byłam już tutaj w azylu, moje nowe ciocie wzięły mnie na ręce, przytuliły, od razu poczułam się bezpiecznie! Cały strach powoli zaczął znikać. Zaczynam poznawać nowe miejsce, nowych ludzi, nowe pieski i uczyć się nowego życia.
Ciocie mówią, że tutaj też nie zostanę, że znajdą mi domek gdzie będę miała człowieka na wyłączność. Wcześniej muszę jednak przejść przez zabieg sterylizacji, zostać zaszczepiona itd.
Bardzo potrzebujemy w tym wszystkim Waszego wsparcia, nie mamy własnych pieniążków, aby opłacić te zabiegi, i możemy liczyć tylko na Wasze dobre serduszko! Pomożecie mi, bym mogła wreszcie dostać własny domek i nowa mamusie?
Ładuję...