Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za okazaną pomoc, dzięki Wam sunia otrzymała najlepsze leczenie i znalazła cudowny dom stały.
Już cieszyliśmy się poprawą zdrowia, już jadła, biegała, cieszyła się. Zaczęliśmy sprawdzać dom dla niej... w środę spuchły jej oczy, potem troszkę się uspokoiło, ale zaczęła wymiotować i spuchły jej tez łapki.
Lekarz powiedział, ze to reakcja alergiczna na antybiotyk. Pojawiła się też laktacja przez co miała dreszcze i była obolała. Dostała leki, a na drugi dzień od 4 rano wymiotowała do 10.
W piątek znów kroplówki bo nie jadła nic. Lekarz zrobił USG, Molly wysiadły jelita... to powikłanie po parowirozie. Nie może pić i nie może jeść bo wszystko zwraca. Musi chodzić na kroplówki żeby być odżywiona i nawodniona.
Przyszly pierwsze faktury, a to nie będzie koniec(pierwsza na 277 zł i 186 zł w innej przychodni). Już teraz wyszło prawie 1500zł, musimy zapłacić bo inaczej Molly nie będzie mogła kontynuować leczenia.
Dzisiaj Molly obudziła się z opuchniętymi oczami... czeka nas kolejna wizyta u weterynarza. Cały czas bierze antybiotyk.
Już wczoraj podasz kroplówki lekarz powiedział, że jest lepiej, a po przyjściu do domu sami zobaczyliśmy <3
Wymioty ustały, mała nawet sama wskoczyła na łóżko, merda ogonkiemi, już spaceruje i zaczęła jeść! Mało, ale zaczęła! Cieszymy się! Nie smakuje jej strasznie to specjalne jedzonko, ale na razie nie może jeść nic innego. Ponieważ nadal za mało je, musi mieć kroplówki, ale jest o wiele lepiej.
Wielką sobotę mała Molly w większości spędziła w całodobowej klinice na kroplówce. Biedaczka nie ma już czym wymiotować, został tylko odruch wymiotny, jest to też mały postęp. Nie chce jeść. Po kroplówce było jej troszkę zimno, zasnęła w kocyku.
Dziękujemy za dotychczasowe wpłaty <3
Musimy zwiększyć kwotę zbiórki ze względu na okres świąt na pewno zapłacimy więcej, a mała dzisiaj znowu musi się pojawić.
Molly poznaliśmy w małej wsi pod Opocznem. Akurat wyprowadzaliśmy psy z tamtejszego przytulisku, a ona po prostu przyszła. Okazało się, że jej właściciel jest w szpitalu, a ona została sama.
Znaleźliśmy dla niej dom tymczasowy we Wrocławiu. Już na drugi dzień przestała jeść, zaczęła wymiotować. Pojawiła się też biegunka.
Opiekunka zabrała ją do najbliższego weterynarza (186 zł). Dostała tam kroplówkę. Jednak w nocy nadal było źle.
Trafiła do całodobowej kliniki. Zrobiono test na parwowirozę. Wynik pozytywny - zrobiono też badania krwi.
Sunia cały czas czuje się źle, wymioty i biegunka nie ustępują. Jest bardzo słaba. Cały czas potrzebuje opieki weterynarza, leków, specjalnej karmy jak już zacznie jeść. Udało nam się zaoszczędzić, bo dostaliśmy skierowanie na bezpłatną sterylizację, ale nie spodziewaliśmy, że zachoruje na parwowirozę, przyzwyczailiśmy się, że najczęściej chorują szczeniaki, a ona jest dorosłym psem. Dlatego zmuszeni jesteśmy prosić o pomoc, żeby ją ratować. To przesłodka, malutka sunia, z pewnością znajdziemy jej wspaniały dom, ale na razie ona walczy o życie, a my potrzebujemy środków na faktury.
Błagamy o pomoc!
Ładuję...