Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzisiaj o godzinie 4 nad ranem odszedł Mały Maciuś, nasz Mały Wielki Wojownik! Walczył dzielnie każdego dnia. Nie było mu lekko. Każdy kto go poznał choć przez chwilę zapamięta Maciusia na całe życie. Był wyjątkowy.
Podziękowania dla wszystkich, którzy o niego zawalczyli i dali szansę, a w szczególności dla opiekunki Maciusia, która pokazała mu czym jest ogromna bezwarunkowa miłość i troska.
Bardzo nam przykro. Żegnaj mały przyjacielu.
Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy wparli jego walkę wpłacając na zbiórkę, którą prowadziliśmy. Dzięki Wam mogliśmy choć próbować pomóc Maćkowi.
Dziękujemy Wam.
Kochani, Maciek nie żyje.
Nie możemy w to jeszcze uwierzyć. Mały Maciuś pobiegł za Tęczowy Most dziś 12 listopada o 4 nad ranem.
Już go nie ma z nami. Ta mała iskierka zgasła...
Jak jest za długo dobrze z Maciusiem to jest za chwilę niedobrze. :(
Maciuś jest znów chory. Gorączka, znowu widać wyraźne osłabienie. I na dodatek przypałętało się zapalenie trzustki, która i tak cały czas nie działa jak powinna. Takie to kocie dziecko, a właściwie już młodziak biedne niesłychanie. Ciągle coś... :(
Będzie znów na kroplówkach trzy dni na pewno, a co potem zobaczymy. Trzymajcie kciuki za zdrowie Maciusia.
Przy okazji bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie chłopaka w jego zbiórce. Bardzo! Bardzo Wam dziękujemy w imieniu Maciusia i nas wszystkich!
I ogromne podziękowania dla opiekunek Maciusia. Bo w jego przypadku określenie "opieka nad kotem" nabiera zupełnie nowego wymiaru.
Nie zakończyliśmy zbiórki choć wiemy, że przekroczyła 100 %, ale to i tak zaledwie mała część leczenia Maćkowego. Czekaliśmy żeby napisać co u niego . A tu znowu takie wieści. I znowu prosimy o pomoc dla niego....
Nie lubimy pisać takich wiadomości. Wolimy takie gdy możemy się podzielić informacją, że zwierzak doszedł do siebie, jest zdrowy, czuje się lepiej....
W przypadku Maćka nie możemy tak napisać.
Nie jest kolorowo niestety. Z Małym Maćkiem znowu było bardzo źle. Jego stan się pogorszył się dramatycznie i opiekunka kocurka wylądowała z nim w klinice weterynaryjnej.
Okazało się, że młody ma hipoglikemię. Poziom cukru spadł, gdy trafił do kliniki lekarze ocenili jego stan na "agonalny".
Lekarze zdołali przywrócić Maćka do stabilnego stanu, ale niestety po wykonaniu badań wyszło, że Maciuś ma zapalenie trzustki i wątroby.
Teraz codziennie rano opiekunka Maciusia zawozi go do kliniki na kroplówki i podanie antybiotyku i jest odbierany dopiero wieczorem.
Nie wiemy co będzie z Maciusiem, ale walczymy o niego i się nie poddamy. Bardzo się jego stanem martwimy...
Bardzo prosimy o wsparcie zbiórki Małego Maciusia. Poznajcie jego historię. Ten cudak mimo młodego wieku już przeszedł tyle, że mógłby obdzielić historią swojego życia i choróbskami kilka kotów...
Maciek został znaleziony płaczący pod krzakiem w zimowy i na dodatek bardzo mroźny wieczór. Skąd się tam wziął... ? Nie wiadomo. Maluch był przerażony, potwornie głodny i taki chudziutki, że można było policzyć na Małym Maćku prawie wszystkie kości. Taki klasyczny obraz kociej biedy ulicznej!
Okazało się, że kociak miał wtedy około 5 miesięcy, choć wyglądał zdecydowanie na młodszego. Mały Maciuś zamieszkał w domu tymczasowym. Trzeba było, to chuchro trochę odkarmić, pozbyć się niechcianych pasażerów.
Maciuś był od samego początku bardzo delikatny i grzeczny. Od razu pokochał ludzi i spanie w łóżku oraz przytulanki.
Od początku było widać, że coś jest nie tak z jego sierścią, bo mimo odpowiedniej diety wyglądał coraz gorzej i jakby chudł.
Zostało wprowadzone leczenie połączone z kąpielami, bo pierwsza diagnoza brzmiała, że to skóra. I nic... nie było wcale lepiej.
Okazało się, że leczenie, które było wprowadzone, nie przynosiło żadnych efektów i po dodatkowej diagnostyce, szokująca wiadomość - zupełnie nowy kierunek leczenia i informacja, że Mały Maciuś ma chorą wątrobę (jest to efekt bardzo rzadkiej wady wrodzonej). Maciek w pewnym momencie rozłożył się zupełnie.
Wylądował w klinice, do której wracał kilka razy gdy było z nim naprawdę kiepsko. W maju miał zrobiony tomograf (w załącznikach). Okazało się, że jest powiększona wątroba i śledziona, poszerzony przewód żółciowy i torbiel przewodu żółciowego oraz poszerzona i kręta żyła wrotna.
Jest to prawdopodobnie wada wrodzona, bardzo rzadka - nie jest to uraz mechaniczny.
Z powodu wady, która u Maciusia się rozwinęła zarówno wątroba, śledziona i trzustka uległy przebudowie i stąd ta zmiana (powiększenie), by móc działać wydajniej i jakiś sobie poradzić z całą tą sytuacją - niestety te zmiany będą już nieodwracalne.
Taki ten Maciej jest wyjątkowy, że nawet wada tego typu zdarza się raz na ileś tysięcy... Mówiąc po ludzku te wszystkie poszerzenia, pogrubienia ścianek narządów i cysta powodowały cały czas stan zapalny u malucha, a pęknięcie tego guzka mogło się skończyć tragicznie. Konieczna była operacja, żeby usunąć cystę zagrażającą życiu Maćka oraz zrobić jakby nowy przewód, żeby żółć mogła się bez problemu wydostawać się z wątroby i trafiać do woreczka żółciowego, a potem być wykorzystana w procesie trawienia pokarmów.
Udało nam się umówić na wizytę do Pana Doktora Kamińskiego, któremu bardzo dziękujemy przy okazji, a który podjął się tego zabiegu. A nie byliśmy pewni jak to będzie... Mały Maciuś miał operację 26 lipca.
Po operacji przewód żółciowy uchodzi bezpośrednio do dwunastnicy, by żółć się już nie zbierała w pęcherzyku, ani w opróżnionej cyście, co oczywiście może mieć wpływ na procesy trawienia ... dodatkowo nieprawidłowe ułożenie przewodów żółciowych oraz nieprawidłowe unaczynienie pozostaną już do końca życia i pytanie jak organizm sobie z tym poradzi.
Na szczęście wszystko przebiegło bez większych komplikacji i mamy nadzieje, że już tak zostanie. I że w końcu Maciek zacznie być względnie zdrowym kotem, a nie taką kupką nieszczęścia z sierścią jak u wilkołaczka. Ale jeszcze długa droga przed nim!
Bardzo Was prosimy o wsparcie dla kociaka. Koszt całego leczenia i operacji to bardzo duża kwota. Sam tomograf oraz zabieg i pobyty w klinice po operacji to około 3000 zł. Maciuch jest super kociakiem, nie wybrał takiego życia, ani takiej wady... Ale rozumiecie, że nie mogliśmy postąpić inaczej niż walczyć do końca. Prawda?
Ładuję...