Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Na dobry początek dnia, wieści o Kacperku! Kochani, odebrany maluch jest z nami w pełni bezpieczny. Co prawda jego stan zdrowia nie jest najlepszy, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby ulżyć mu cierpienia i podarować spokojną i dobrą przyszłość. Cieszę się z całego serca, że jest tutaj z nami, nie miał łatwego startu w życiu, a to, co go czekało, było jeszcze gorsze... Dziękuję Wam w imieniu swoim oraz Kacperka. Podarowaliście mu najwspanialszy prezent! ❤️❤️❤️
Więcej - https://www.konikimoniki.org.pl/konie/kacperek2024/
Chciałbyś zostać domem adopcyjnym? Tutaj znajdziesz wszystkie informacje
https://www.konikimoniki.org.pl/adopcja-realna/
💗Dziękuję, że pomagasz ratować zwierzęta💗
Moi drodzy, musimy do końca dzisiejszego dnia rozliczyć się w całości za życie Kacperka. W związku z jego chorobą i tym że praktycznie już trwają święta, handlarz chce go się pozbyć jak najszybciej. Do wykupu maluszka brakuje na ten moment jeszcze 950 zł, oraz dojdzie koszt transportu. Wiem, że to nie jest odpowiedni moment na takie apele, ale tutaj chodzi o życie końskiego dzieciaka, który nie chce umierać… Sama nie dam rady mu dziś pomóc. Jesteście jego jedyną nadzieją na życie, jedyną i ostatnią! Proszę, ratujcie go!
Monika
Kochani, kilka dni temu dowiedziałam się o Kacperku. O małym, dzielnym koniku, który zamknięty w ciasnej komórce jest tuczony na rzeź.
Nie wiem dokładnie, ile ma miesięcy, ale urodził się w tym roku i kilka dni po tym, jak przyszedł na świat, ciężko zachorował. Ta choroba to kulawka źrebięca – posocznica. To choroba biorąca się najczęściej z brudu i syfu. Kulawka w ciągu kilkudziesięciu godzin od zakażenia powoduje zapalenie stawów, a następnie stan zapalny organizmu co bardzo często prowadzi do śmierci źrebięcia. Kacperkowi się poszczęściło, bo przeżył. Tyle że w jego przypadku to życie się zaraz skończy, bo takiego konia nikt nie chce.
Na wsi nikt nie będzie trzymał i dbał o źrebaczka, który wiadomo, że nigdy nie będzie już w pełni zdrowy, ani nigdy nie zarobi na swojego pana nawet złotówki. Kupił go handlarza, w wiadomym celu.
Maluszek ma zmienione chorobą stawy. Najsilniej zaatakowane są zadnie nóżki. Są niemal sztywne. Ten mały, słaby i schorowany konik nie jest w stanie sam wstać. Handlarz podnosi go, ciągnąc go do góry za ogonek. Kacperek, gdy czuje szarpanie, zbiera w sobie wszystkie siły i robi co w jego mocy, by się podnieść. Czasem się przewraca raz czy dwa, nim mu się to uda, ale mimo niepowodzeń, nie poddaje się! On stara się ze wszystkich sił i widać, że bardzo chce żyć, chce chodzić. Gdy się do niego podchodzi, to wyciąga głowę z zainteresowaniem, jakby prosił o życie. O pomoc.
Ale tam, gdzie jest, nie ma żadnej szansy dla niego. Handlarz podnosi go raz, może dwa razy na dzień by jadł. Kacperek stoi wtedy przy metalowym żłobie ile da radę i wcina ze smakiem to co tu dadzą, nie wiedząc, że z każdym dniem jest coraz bliżej wywozu na rzeź. Od tego leżenia na półmetrowym oborniku ma już odparzenia. Skóra jest zaczerwieniona i podrażniona, jeszcze chwila w tych warunkach i pojawią się odleżyny, a wtedy to już koniec. Nie będzie ratunku. Handlarz widzi, co się dzieje i wprost mówi, że musi się go pilnie pozbyć. Powiedział też, że byli już ze skupu po Kacperka, ale czeka na informacje, kiedy postawią po niego transport.
Kochani, to jest niewyobrażalna tragedia co się dzieje. Ten maluszek chorował od urodzenia, teraz został zabrany od mamy i zamknięty w komórce czeka na zabicie. Gdy widziałam jak handlarz go podnosi, jak ten malec się szarpie i stara, by stanąć na własnych nóżkach i żyć, łzy leciały mi jak grochy. Z powodu dramatu tego maluszka i mojej bezsilności. Ja nie jestem w stanie sama opiekować się takim koniem u mnie w domu z prostej przyczyny – bo nie dam rady fizycznie podnosić kilka razy dziennie Kacperka, a przecież on będzie z każdym tygodniem i miesiącem większy i cięższy.
Myślałam, że sprawa jest przegrana, że nie zdołam nic wymyślić, aby mu pomóc i ten mały konik umrze nigdy nie będąc na łące, nie znając smaku trawy, nie wygrzewając się na słońcu. Ale jest miejsce, w którym może żyć i być pod fachową opieką, do tego są osoby, które zadeklarowały pomoc w pokrywaniu kosztów utrzymania. Teraz zostało najtrudniejsze – trzeba wykupić Kacperka, bo handlarz go za darmo przecież nie odda. Bardzo się boję, czy kogokolwiek będzie obchodził jego los. Już ratowałam chore konie i za każdym razem więcej osób krytykowało moje postępowanie i szydziło z kalectwa zwierząt, niż pomagało.
Boję się czy nie porywam się na niemożliwe i mimo tego, że jest miejsce, gdzie Kacperek byłyby zaopiekowany, to nie damy rady spłacić jego życia i zamiast na łąkę, pojedzie on do rzeźni. Staram się nie dopuszczać do siebie takich myśli, ale ostatnio moje zbiórki nie idą łatwo. Ciężko mi być dobrej myśli i mieć dużo wiary, że mały Kacperek będzie żył.
Kochani, ten maluszek tam jest zamknięty i czeka. Jeszcze czeka na ratunek. Jeśli mamy mu ocalić życie, musimy działać natychmiast. Handlarz żąda 2500 zł za jego życie i chce dzisiaj dostać, aż 1100 zł zaliczki.
Wiem, że brzydzi się małego Kacperka i słyszałam, jaki ma plan na jego zabicie. A ten źrebaczek tak ufnie wyciąga chrapki i cichutko rży widząc człowieka. Tyle że ludzie go nie chcą, nikt go nie chce! Jeśli my mu nie pomożemy, nie zrobi tego nikt inny. Proszę o pilny ratunek. Nie ma czasu na czekanie. Musimy działać natychmiast!
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Ładuję...