Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
01.2016
Dzięki okazanemu przez Państwa wsparciu, udało nam się opłacić pobyt koteczki w lecznicy. Kicia znalazła też Dom Stały. Adoptowała Ją Pani, która wcześniej dokarmiała koteczkę w miejscu bytowania. Kotka przytyła, chętnie je, oczywiście specjalną karmę, i najwyraźniej nie tęskni za "wolnością".
Bardzo dziękujemy za okazane wsparcie i szansę na lepsze życie dla tej przemiłej Koteczki.
09.2015
Kilka miesięcy temu Wolontariusze z Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego przy okazji adopcji jednego z podopiecznych, trafili do Helu. Okazało się, że sytuacja kotów wolno żyjących w tym mieście jest bardzo ciężka. Koty mnożą się bez kontroli, nikt ich nie sterylizuje. Sposobami na radzenie sobie z nadpopulacją zwierząt są trucie i zabijanie z wiatrówki. Wolontariusze zaczęli ciężką pracę ratowania kotów w Helu. Stopniowo wyłapywane są kotki na sterylizację, chore koty zabierane są do leczenia.
Koteczka jest jednym z tych zwierząt. Jedno z jej dzieci nie przeżyło, o wzrok drugiego walczymy. Kicia przyjechała do Wolontariuszy jako bardzo wychudzona, okazało się, że ma uszkodzone nerki. To efekt podawania kotom trucizny.
Koteczka przez 2 tygodnie była kroplówkowana, dostała karmę dla nerkowców. Na początku codziennie wymiotowała, nie mogła jeść. Teraz jest lepiej. Mała jest bardzo proludzka i chce żyć. Łasi się i cieszy gdy ktoś do niej zagląda. Musi jednak być na specjalnej karmie i lekach. Wolontariuszy nie stać już na to. Również na opłacenia pobytu kotki w lecznicy.
Kicia jest przemiła, bardzo wdzięczna za okazaną pomoc.
Prosimy o wsparcie na opłacenie jej leczenia, zakup karmy i leków.
Wolontariusze Fundacji Viva, z grupy Pomorski Koci Dom Tymczasowy, od kilku miesięcy ratują koty z Helu, których sytuacja jest tragiczna. Nawej gorzej niż tragiczna…
Nie ma tam żadnych opiekunów, karmicieli. Nikogo, kto by koty sterylizował, nie mówiąc o leczeniu. Mało tego, mieszkańcy Helu z nadpopulacją kotów wolnożyjących rozprawiają się na własny sposób – trując je lub strzelając do nich z wiatrówki.
Wolontariuszki z PKDT mają wystarczająco dużo pracy przy kotach w Trójmieście. Jednak nie mogły zostawić na pastwę losu tych z Helu. Dlatego niemal natychmiast zebrały wszystkie możliwe siły i rozpoczęły żmudną pracę ratowania kotów z półwyspu.
Koty są stopniowo wyłapywane i przewożone na sterylizację, chore koty zabierane są do leczenia. Na SiePomaga apelowaliśmy już o pomoc dla kociaka Nadziejki. Teraz również mama Nadziejki została złapana, a jej stan okazał się równie ciężki co stan córeczki.
Mama Nadziejki przyjechała do Wolontariuszy jako bardzo wychudzona, okazało się, że ma uszkodzone nerki. Dokładnie tak samo było w przypadku samej Nadziejki. To efekt podawania kotom trucizny. Pozostałe kociaki - rodzeństwo Nadziejki, nie przeżyło. Trucizna je zabiła. Jest tylko Nadziejka i odłowiona ostatnio jej mama…
Koteczka przez 2 tygodnie była kroplówkowana, dostała karmę dla nerkowców. Na początku codziennie wymiotowała, nie mogła jeść. Teraz jest lepiej. Kicia, pomimo krzywd doznanych ze strony człowieka, jest bardzo proludzka. Sama dąży do kontaktu z ludźmi. Łasi się i cieszy gdy ktoś do niej zagląda.
Widać, że ta kotka bardzo chce żyć! Musi jednak być na specjalnej karmie i lekach. Wolontariuszy nie stać już na to. Również na opłacenia pobytu kotki w lecznicy. Kicia jest przemiła, bardzo wdzięczna za okazaną pomoc. Prosimy o wsparcie na opłacenie jej leczenia, zakup karmy i leków.
Ładuję...