Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Malownicze piękne Mazury... Kojarzą się z wakacjami, odpoczynkiem, spokojem, niespotykanymi wschodami i zachodami słońca i pachnącą lawendą.... Nam systemem, który zawiódł w stosunku do człowieka i w stosunku do zwierząt. Systemem, w którym zabrakło pomocnej dłoni, empatii i zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Otwierając skrzynkę mailową, wyświetla nam się wiadomość. Wiadomość, która jest rozpaczliwym błaganiem i rozpaczliwą prośbą o pomoc w uwolnieniu kilkunastu sztuk kociaków, które od 6 dni przebywają zamknięte w jednym z mieszkań w województwie warmińsko-mazurskim same, gdyż ich opiekun został przymusowo hospitalizowany. Z wiadomości nie wynika też czy kociaki są karmione, czy coś piją. Wynika natomiast, że o pomoc w tej trudnej sytuacji proszone były miejscowe i pobliskie organizacje działające na rzecz zwierząt, następnie już z całej Polski. Żadna z nich nie podjęła prób pomocy lub mimo usilnych starań nie miała takiej możliwości, by pomóc zwierzętom udzielić.
Nie mogliśmy i nie potrafiliśmy zostawić spraw samym sobie. Wizja dalszego losu kociaków odbierała nam spokój w każdej minucie. I nie pozwoliła zostawić ich na... No właśnie na co? Nie chcieliśmy nawet myśleć.
W porozumieniu z oddziałem głównym w Sandomierzu, inspektoratem Sanok oraz inspektoratem Mielec postanowiliśmy pilnie działać. Niezliczona ilość telefonów z przedstawicielami Urzędu, niejednokrotnie kończące się dużymi emocjami dla obydwu stron. Determinacja i stanowczość oraz gotowość do działania... Wydawałoby się, że doprowadziły do finału sprawy. Dzięki porozumieniu z Urzędem Miasta otrzymaliśmy informację, że została wydana zgoda na odłowienie i przekazanie kociaków na dom tymczasowym pod naszą opiekę. Wyruszyliśmy w kilkugodzinną podróż skoro świt, z Sanoka ponad 500 km. Wtedy nie wiedzieliśmy, że te kłopoty z uzyskaniem zgody na zabezpieczenie kociaków to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Przyjeżdżając na miejsce, czeka na nas już wiele osób. Od przedstawicieli Urzędu Miasta, osób zaangażowanych bezpośrednio w sprawę jak i przypadkowi przechodnie oraz mieszkańcy. W asyście umówionych wcześniej przedstawicieli udajemy się do mieszkania. Niestety warunki, jakie zastajemy (multum rzeczy, bałagan oraz zapach moczu i odchodów) nie pozwalają nam na swobodne odłowienie i zabezpieczenie zwierząt. Kociaki pojedynczo odłowione wkładamy do transporterów, a następnie wynosimy na świeże powietrze. Jeden po drugim. Mimo iż staraliśmy się zachowywać bardzo spokojnie i cicho, kociaki były wyjątkowo niespokojne. Każde odłowienie kolejnego było coraz trudniejsze.
Udało nam się zabezpieczyć 10 szt. Pozostałe w strachu ukrywały się pomiędzy rzeczami w mieszkaniu. Wyciągnięcie ich nie było możliwe. Prosiliśmy o możliwość wezwania służb pomocniczych w celu przełożenia rzeczy w sposób, który umożliwi nam wyciągnięcie kociaków , jednak nie została wydana na to zgoda tymczasowego opiekuna mieszkania. Na miejscu sprawdziliśmy wizualnie stan zdrowia kociaków. Wskazywał on na objawy kociego kataru, u kilku sztuk w bardziej zaawansowanym rozwoju u innych mniej zaś u dwóch kociaków w stanie ciężkim. Jeden z kociaków w stanie silnego wzburzenia i z ogromną agresją. Część zwierząt ze zmianami zapalnymi w pyszczku To tylko to, co mogliśmy sprawdzić na miejscu.
Po spisaniu dokumentacji, wyjaśnieniu, dlaczego nie możemy zabrać wszystkich kociaków oraz pożegnaniu wszystkich ze stron zaangażowanych w sprawę i po wielu emocjach rozpoczęliśmy ulokowanie transporterów w pojeździe transportującym.
Po ulokowaniu rozpoczęliśmy podróż powrotną i transport kociaków do azylu. To był ten moment , kiedy emocje były największe, kiedy jednej z naszych inspektorek łzy lały się ciurkiem po policzku z radości i szczęścia, że 10 kociaków jest już bezpiecznych i z goryczy, żalu, rozpaczy i bezsilności, że czterech pozostałych kociaków zabrać się nie udało. Po kilkugodzinnej podróży transport został zakończony.
Myśl o pozostałych kotach w mieszkaniu nie dawała nam spokoju. Po kolejnych kontaktach telefonicznych ze stowarzyszeniem działającym na rzecz zwierząt w Otwocku (które postanowiło koty przyjąć i udzielić transportu z woj. warmińsko-mazurskiego) oraz Urzędem Miasta prowadzącym sprawę postanowiliśmy kontynuować działania. Zapewniliśmy, że jesteśmy gotowi przetransportować i przyjąć pozostałe koty jak tylko tymczasowy opiekun mieszkania ułatwi nam do nich dostęp. 13 sierpnia otrzymaliśmy telefon z informacją o możliwości odebrania reszty kociaków. Przekazaliśmy te wspaniałe wieści do stowarzyszenia w Otwocku, niestety jak się okazało, nie mogli oni udzielić transportu kociakom z przyczyn niezależnych. Kolejny raz inspektorzy z Sanoka po porozumieniu z oddziałem Sandomierz bez chwili zastanowienia i pełni determinacji, mimo ogromnego dystansu kilometrów wyjechali w nocną trasę, by skoro świt zabezpieczyć pozostałe kociaki i przetransportować je do Otwocka.
Ponad 1000 km to dystans jednego transportu w dwie strony, ponad 1000 km dystans drugiego transportu w dwie strony, nieprzespana cała noc naszych zdeterminowanych inspektorów, niezliczona ilość emocjonalnych i burzliwych telefonów, mnóstwo emocji w trakcie samej akcji - to wszystko doprowadziło do uwolnienia kociaków i szczęśliwego zakończenia sprawy. Cały koszt transportu również pokryliśmy sami z prywatnych pieniędzy inspektorów z Sandomierza i Sanoka.
Kiedy Państwo prosiliście o udzielenie pomocy kociakom, mimo ogromnego dystansu kilometrów zrobiliśmy wszystko by stanąć na wysokości zadania. Dzisiaj to my prosimy Państwa o udzielenie pomocy nam i wpłacenie, choć małego datku na 3 kociaki, które przebywają pod opieką inspektoratu Sanok.
Cała trójka kociaków została objęta leczeniem weterynaryjnym z uwagi na koci katar. Trafiła do nas również jedna z dwóch kotek, której stan był trudny. Jej leczenie musi być nadal kontynuowane. Zębuszce - bo tak dostała na imię, w trakcie wizyty weterynaryjnej zostało usunięte trzy zęby. Zębuszka ma również stan zapalny w pyszczku, który jest leczony. Na dzień dzisiejszy wciąż ma kłopoty z jedzeniem. Wszystkie kociaki zostały odrobaczone i odpchlone. Koniecznie chcielibyśmy wykonać testy FeLV, FIP/FIV, dokonać sterylizacji (Pusia i Kropka to również samice) jeśli nie są po zabiegu, następnie zaszczepić i zachipować, by w przyszłości oddając kociaki być pewnym, że będą absolutnie bezpieczne.
A tutaj pierwsza faktura, którą opłaciliśmy również z funduszy prywatnych:
Bardzo prosimy o Państwa wsparcie. Nie zostawiliśmy kociaków w potrzebie... Nie zostawiajcie Państwo teraz nas samych! Z serca dziękujemy, za każdą formę wsparcia.
Ładuję...