Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
dziękujemy, choć tak niewieiel osób nas wsparło. jestesmy mala organizacja z duza iloscia zwierzat, z masa problemow mozna nas obserwowac na stronie - https://www.facebook.com/runapomaga
Wyłączyli nam gaz, dogrzewamy się prądem, ale to mało i koty zaczynają po kolei kichać. Już trzy muszą dostawać antybiotyk.
jak nam i prąd wyłączą, to zostaniemy i bez wody
Źle się dzieje w Runie... Bardzo jestem wdzięczna wszystkim za okazane dotychczas wsparcie. Za jedzonko dla zwierzaków. Jednak prowadzenie fundacji to nie tylko wykarmienie podopiecznych. Trzeba płacić za prąd, gaz, wodę... I to właśnie na ten cel postanowiłam założyć tę zbiórkę.
Prowadząc fundację, nie mam możliwości, również ze względów zdrowotnych, zarabiać na rachunki... Dlatego jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Zawsze na pierwszym miejscu stawiam zdrowie i byt moich podopiecznych. Z racji tego, że w Runie większość zwierzaków jest po przejściach oraz takich, które wymagają stałej opieki lekarskiej, nie starczyło funduszy na opłacenie bieżących rachunków. W ten sposób narastało zadłużenie. Na chwilę obecną zaległości za prąd, gaz i ciepłą wodę przekroczyły już kwotę 4000 zł.
Jeśli o mnie chodzi, nie potrzeba mi luksusów, ale zwierzęta muszą mieć zapewnione podstawowe wygody. Jestem za nie odpowiedzialna i nie mogę ich skazać na życie w takich złych warunkach... Część z nich jest w starszym wieku. Część jest przewlekle chora. Nie mogą przebywać w nieogrzewanych pomieszczeniach. A woda to element NIEZBĘDNY do życia każdej żywej istoty. Co stanie się ze zwierzętami w Runie, jeśli za długi zostanie odcięty dopływ świeżej wody? Nie chcę nawet sobie tego wyobrażać... A prąd? Również może zostać odłączony... I co wtedy? Nawet banalny nebulizator będzie wtedy bezużyteczny.
Bardzo Was proszę o pomoc. Nie dla siebie, ale dla tych biednych stworzeń, dla których fundacja stała się bezpieczną przystanią, gdzie wreszcie mogą czuć się kochane i potrzebne. Nawet te, które miały stracić życie... Wierzę, że to, co robię, ma sens! Tym bardziej że w ostatnim czasie los obdarzył fundację niewinnym dzieciątkiem. Trafiła do mnie koza, która była już w ciąży. I, pomimo że jestem zdecydowaną przeciwniczką rozmnażania, nie potrafiłam pozbawić życia tej maleńkiej istotki. Wierzę, że nie zostawicie Runy w potrzebie i razem pokonamy przeciwności losu...
Ładuję...