Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Całe życie spędził na łańcuchu. Przykuty do budy, "użytkowy". Miał szczekać. Kropka.I TAK PRZEZ KILKANAŚCIE LAT!
Był na tyle nieistotną częścią krajobrazu, że nie zauważono, że wokół jego oczu powstają rany, a na klatce piersiowej rośnie guz. Kogo to obchodzi? Zdechnie, to zdechnie. Będzie następny. Kto by tam sobie zawracał głowę zwykłym kundlem.
Więc wisiał na łańcuchu, cierpiąc i powoli, boleśnie gasnąc. I pewnie dokonałby tam żywota, gdyby nie zauważyła go osoba wrażliwa na los zwierząt. Poruszyła niebo i ziemię, by znaleźć dla niego ratunek, by nie umierał tam samotnie i w męczarniach. Gdy dostaliśmy wiadomość z prośbą o pomoc, ścisnęły się nam żołądki. Znowu to samo! Znowu widzimy istotę cierpiącą latami, bo "człowiek" uwiesił ją przy budzie i traktował jak rzecz!
Tak robił pradziadek, tak robił dziadek i ojciec, to i ja tak robię. Zero refleksji. Jak łatwo jest przyjmować dobrodziejstwa cywilizacji na każdym innym polu, a w kwestii obowiązków wobec zwierząt pozostać w średniowieczu!
Nie mamy już sił. Naprawdę. Pękamy w szwach. Nieustannie błagamy o domy tymczasowe, a dosłownie toniemy w zgłoszeniach! Ale jak mogliśmy przejść obojętnie obok koszmaru tego psa? Latami był niewidzialny, nieważny, niegodny uwagi.
A przecież on żyje, czuje! Więc jest już z nami, jako kolejny "nieadopcyjny" pies. Ruszamy z diagnostyką. Leczenie oczu zajmie tygodnie, a guz? Zobaczymy. Póki co pytań jest więcej, niż odpowiedzi. PO RAZ PIERWSZY W JEGO ŻYCIU KTOŚ O NIEGO ZAWALCZY. PROSIMY WAS O POMOC! ZRÓBMY TO RAZEM!
Ładuję...