Zimowa zbiórka dla tych, o których Mikołaj nigdy nie słyszał...

Zbiórka zakończona
Wsparły 542 osoby
25 200 zł (19,68%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 18 Grudnia 2021

Zakończenie: 15 Stycznia 2022

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Proszę, zatrzymaj się na chwilę. Wiem, że są święta. Obiecuję, że nie zajmę Ci więcej niż 5 minut. I nie opowiem Ci tysiąca historii o czyimś życiu. Bo te historie są do siebie tak podobne, że mógłbyś nie uwierzyć, że są prawdziwe. Ale one się wydarzyły.

Jedna za drugą. To idzie w miliony. W miliony zwierzęcych dramatów. Miliony smutnych oczu, porzuconych serc i błagalnych spojrzeń. Nie, one nie będą Ci marudzić. One milczą. Zazwyczaj pogodzone, odarte z godności i bez żalu.

To ja będę marudzić. Ale proszę, nie wyłączaj strony. Będę marudzić, bo nikt inny tego za nie nie zrobi.

I no nie, nie uratowaliśmy milionów. Zaledwie kilka tysięcy. I każdego dnia kolejne dobijają się do drzwi, które już za chwilę będziemy musieli trzymać zamknięte. Aby milczały za nimi. Choć będziemy je widzieć, nie będziemy w stanie im pomóc. To chyba najcięższa lekcja. Bo zwyczajnie nie stać nas na ratowanie milionów. I nawet w to nie mierzymy. Chcielibyśmy pomagać jednak tym, które dotrą pod naszą bramę choć w części. I tym, które już za nią stoją, które żyją na Zwierzęcym Folwarku od tylu lat. 


Nie będę Ci pisać, że ratowanie jest drogie. Masz lub miałeś, zapewne, psa lub kota. To sam wiesz jak jest. Dodam tylko, że koń jest kilka razy droższy. Ale też nie zawsze. Teraz ratujemy psiaka z genetyczną chorobą, za którego rachunek będzie na minimum 10 tys. złotych. Przed chwilą zapłaciliśmy weterynarza i klinikę, kilkadziesiąt tysięcy, które dzięki Wam udało nam się zebrać. Zaraz po świętach dotrze transport owsa, na który również teraz zbieramy, bo to duży transport. Również kilkadziesiąt tysięcy. Ale to łatwo policzyć. Mamy 1000 koni, to największy azyl dla koni w Europie - to tu mieszkają konie bez granic. Z Rumunii, Czech, Hiszpanii, Litwy, Estonii, Francji. No i te nasze, z Polski. Z kraju ułańskich tradycji. Z kraju, który jednocześnie wiedzie prym w Europie ubijając swoje konie.


Popatrz na zdjęcia. Los czasem pozbawił je nóg, czasem wzroku. Więc nie każdy z nich może spojrzeć Ci prosto w oczy. I nie każdy podbiegnie. Wiele z nich powolnym, nieporadnym krokiem dojdzie do ogrodzenia i swoimi pięknymi, zmęczonymi oczyma spojrzy Ci wgłąb duszy.
Potem możesz je pogłaskać po siwych skroniach, popatrzeć po ich nogach, kręgosłupach i zapadniętych plecach - będziesz wiedział, co przeszły, bez moich zbędnych słów. Są też takie, które nie podejdą do Ciebie. Bo zwyczajnie stronią od ludzi. Dostały więcej ciosów, niż my wydaliśmy gościom malinowych herbat.




Nie jest u jakoś wyjątkowo bogato, na tym naszym folwarku, ani w rezerwacie. Nie znajdziesz złotych klamek, ani działu administracji. Większość prac robimy sami, u nas każdy jest od wszystkiego. U nas nawet księgowy jeździ traktorem i rozwozi siano po wybiegach. A stajenni pakują wysyłki i robią zdjęcia. Ale robimy każdego dnia co w naszej mocy, aby nasze zwierzęta żyły na poziomie, który da im komfort i sprawi, że w ich oczach zapłonie znowu nadzieja i wola życia. Bo te często człowiek skutecznie zgasił, stłumił i zabił. Bo bez tego świetlika w ich oczach wszystko straciłoby sens.


No i do sedna. My istniejemy dzięki Tobie, dzięki takim ludziom jak Ty. Ten azyl, cegła po cegle, został zbudowany dobrymi gestami ludzi, których poruszyły te setki oczu. Kupiliśmy go w 2012 roku z 1 procenta podatku, wydaliśmy wtedy wszystko co mieliśmy.


Kim jesteśmy? Jesteśmy z całego świata
.  Tak jak konie, które u nas mieszkają. U nas mieszają się kultury, łączą się pasje i powstaje to, co możesz zobaczyć na zdjęciach. Zaczynaliśmy sami, w kilka osób. W 2006 roku założyłam fundację z pieniędzy jakie zarobiłam za korepetycjach, byłam wtedy na studiach. Mieszkaliśmy w garażu, siano woziliśmy sankami spawanymi ze zjeżdżalni, a gdy wjeżdżał weterynarz chowałam się za ogromnym, jedynym obecnym tam balotem siana, bo czerwieniłam się ze wstydu, że nie mam 200 zł, żeby zapłacić. Minęło 16 lat. Weterynarz, przed którym się chowałam wtedy, dalej jest z nami, to jeden z najlepszych hipologów i najwspanialszych ludzi, jakich tu poznałam. Koni pod stałą opieką mamy 1000. A do mnie dołączyli wspaniali ludzie z całego świata. I mnóstwo gatunków zwierząt. Bo są świnie, krowy, są kozy, barany, owce, dzikie zwierzęta i setki osłów.

Są, wiadomo, cztery łapy i ogony. No i ludzie, którzy dla nich wstają, wolontariusze, którzy znaleźli tu jakiś sens, którego szukali. Przemek jest z Polski, Maria mieszka w Niemczech,  John dotarł aż z Filipin razem z Wilsonem, Natasza przyjechała z Ukrainy, Rusłan również, Tania jest ze Szwecji, Joanna z Hiszpanii, Omar przyjechał z Jordanii, a nasz Fathey jest z Algierii, no i Illia, z Białorusi. Adam jest nasz, polski. Gregorij, od bardzo dawna nasz weterynarz, który całe dnie spędza na robieniu kilometrów, gdy obchodzi 400 ha parku i ogląda kilkaset koni, czy wszystko jest okay. Marcin, prowadzi tenże rezerwat, gdzie jest kilkaset koni i osłów, i naprawia ogrodzenia, wanny z wodą i buduje im wiaty. Norbert, który jeździ po interwencjach i festiwalach, i wszędzie wspiera i angażuje innych. Karolina, która oracza opieką paliatywną psy, które są już jedną łapą za Tęczowym Mostem. Jason, który dniami i nocami cały grudzień spawał paśniki dla koni, i zrobił też kilka sarnom. Diana, która zawsze o poranku robi obchód na Zwierzęcym Folwarku. Walery zbija ptakom karminiki, koniom wybiegi. Żanna, która szyje po 10 kopyciaków każdego dnia, i Mirek który potem je promuje. Bo fundusze z nich idą na zakup owsa. I tak dalej. Żeby zmieścić się w 5 minutach, nie będę opowiadać tu o reszcie. 


Jest niewidomy Emil, który jest przewodnikiem dla niewidomej kucki. Jest Druh na czterech łapach, który pilnuje folwarku przed najeźdźcami. Jest stary Dziadzio, który zaprowadza porządek między końmi na wybiegach. Jest Mela, której ktoś odrąbał nogę i czeka na protezę. Jest jeden bez oka, jeden z wykręconymi nogami, jakiś z wygiętym do ziemii kręgosłupem. Jest kot Adolf, który pilnuje płotów i pomaga karmić rano konie. Jest herbata z malinami, takimi niepryskanymi. Dla Ciebie, gdybyś chciał nas kiedyś odwiedzić.


A sam Centaurus jest swojski. Centaurus to ludzie, którzy go tworzą. Ludzie jak Ty, są tu sercem i duszą. Nie ma na to dotacji ani grantów. Nikt tu zwierząt nie sprzedaje, nikt nie wynajmuje. Nie muszą pracować. Mogą po prostu być. Jedynym źródłem finansowania są darowizny. Takie drobne gesty, od ludzi wkoło, od tych których poruszyły te identyczne historie. Bo tu każdy przeszedł to samo. Kiedyś kogoś miał. Czasem miał taki zwierz wszystko. Ale nagle mu to odebrano. Przyczyn niby tysiące, ale i tak po kurtyną różnorodności kryje się jedno - albo się znudziły, albo się zestarzały.

Wtedy psy są podrzucane pod bramę, jeśli mają szczęście. Czasem jedziemy po psa do lasu, albo zbieramy go z ulicy. Z kotami bywa podobnie. Milion sposobów, by zniknęły z życia. Mnóstwo zwierząt, które są dziś u nas, ludzie porzucili na klinice z poleceniem eutanazji - byle nie płacić za leczenie, byle nie patrzeć na ich starość i w niej nie uczestniczyć. A konie? Konie to odpady hodowlane, odpięte od bryczek z rynków wielkich miast, matki hodowlane, konie zdjęte z podium, bo zdjęła je już starość lub choroba. Albo urodzone z wyrokiem. Bo mnóstwo gospodarstw po prostu produkuje źrebaki na mięso. Jak nasz Pako, który urodził się bez nogi. I one wszystkie świata nie obchodzą. Mają tylko nas. Tylko Ciebie.

Jest zima. Zwierząt przybywa. Robimy zbiórkę za zbiórką, dziś gdy piszę ten tekst możecie spotkać nas w potężnej galerii, gdzie zbieramy podpisy pod petycja ws petard, i gdzie za wrzutę do puszki można wybrać sobie jakiś drobiazg z naszego stoiska.

Kochamy naszą fundację, ale zdajemy sobie sprawę, że sami nie osiągniemy nic. Przez 16 lat to Wy byliście motorem napędowym.


Teraz musimy kupić kolejny zestaw leków dla koni z RAO (500-1000 zł mies na konia), zapłacić za 160 ton owsa, wybudować 13 drewnianych boksów i opłacić diagnostykę kilkunastu koni i kilkunastu psów, które nigdy nie miały swoich zbiórek. Bo nie nadążamy pisać i publikować.

Proszę, dołącz do tej grudniowej zbiórki i pomóż nam przerwać zimę, pomóż nam nie odmawiać tym, które pozbieramy z ulicy, albo które czekają w klinikach z wyrokiem eutanazji. Proszę, pomóż nam nakarmić i leczyć te, które są dla innych bezwartościowe. I których każdy się ochoczo pozbywa.

Jest zima, zaraz Święta. Na ulicach roi się od choinek, kolorowych lampek i czapek świętego Mikołaja na głowach. A tuż nieopodal, pod tym samym niebem, są stworzenia, do których ten świąteczny klimat nigdy nie dociera, dla których żaden Mikołaj nie zaprzęga reniferów. Stoją wpatrzone w to niebo, z oczami w które ktoś wlał dawno zwątpienie i całe cierpienie tego świata.

Nie proszę, byś nie kupował prezentów, ani choinki. Choć jeśli możesz, kup taką w doniczce. Proszę, abyś zamiast kawy czy batona wrzucił tu 5 zł.

I nie złość się na nich. To ja marudzę w ich imieniu. W razie złości, że zawracam głowę, celuj we mnie. Od 16 lat zawracam ludziom głowę. Nie dlatego, że lubię. Ale dlatego, że one same tego nie zrobią. Tylko przeminą niezauważone, pełne pokory, odarte ze wszystkiego. I zabiorą ten swój ból istnienia za Tęczowy Most. Więc, jeśli chcesz, możesz i dotarłeś aż tutaj - nieśmiało zapytam... dołączysz w te Święta? Będziesz dla nich Świętym Mikołajem?

Pomogli

Ładuję...

Organizator
26 aktualnych zbiórek
1469 zakończonych zbiórek
Wsparły 542 osoby
25 200 zł (19,68%)
Adopcje