Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Jesteśmy po konsultacji neurologicznej. W sumie to nawet dwóch. Niestety jest bardzo źle Mimo, że Marlenka kompletnie nie pokazuje i nie zachowuje się jak chora, stan jej mózgu a właściwie jego braku jest tragiczny. Zastosowane leki pomogły, ciśnienie wewnątrzczaszkowe się zmniejszyło (gdyby nie leki Marlenka odczuwałby ogromny ból podobny do ludzkich bóli migrenowych jednak zdecydowanie silniejszych).
Jeżeli Marlenka nie zostanie zakwalifikowana do operacji będzie żyła leczona farmakologicznie i pod ścisłą kontrolą neurologa. Jeżeli jednak da się operacyjnie ją "naprawić" moze żyć długo i funkcjonować jak każdy normalny pies.
Przed nami kolejne konsultacje. Jej badania i wyniki wędrują również do Niemiec. Walczymy ile się da. Trzymajcie kciuki. Bardzo mocno
Marlenka kursuje po specjalistach. Okulista - oczko, a raczej to co Marlenka ma zamiast niego jest do usunięcia. Podczas operacji dowiemy się skąd takie zmiany.
Jestesmy po rezonansie. Niestety jest TRAGICZNIE! Malutka ma ogromne wodoglowie. Konieczna będzie barzo kosztowna (od kilku do kilkunastu tysięcy) operacja, która dosłownie uratuje małej życie. Z takim wodogłowiem nie będzie żyła długo a na dodatek wodogłowie spowoduje spustoszenie w organiźmie :(
To straszny dramat :( Malutka zaczyna otwierać się na ludzi, robi bardzo duże postępy, przestała już gryźć i zaczeła merdać ogonkem a tu taki cios :(
Przed nami konsultacja neurologiczna i kwalifikacja do zabiegu. Następnie umówienie terminu operacji i bardzo, bardzo mocne trzymanie kciuków :(
Malutkie, chudziutkie, przerażone maleństwo przez kilka godzin siedziało w centralnym punkcie na chodniku. Trzęsła się z zimna i katar kapał jej z noska. Patrzyła na ludzi jednym oczkiem, które ma, prosząc o litość i pomoc. Nie zareagował nikt. Ludzka znieczulica wygrała z nieszczęściem małego, bezbronnego szczeniaka...
Na szczęście dla niej na swojej drodze spotkała anioła, który wsadził pod kurtkę i wyziębnięta, przerażoną i bezsilną zaniósł do pobliskiego weterynarza. Pierwsza diagnoza (pod znakiem zapytania) stawiała na pobicie. Ale do sprawdzenia tego potrzebny był zespół specjalistów. Tym sposobem malutka trafiła do fundacji Mikropsy.
Przejechała 300 km i trafiła do specjalistycznej kliniki w Warszawie, gdzie rozpoczęto diagnostykę. Wstępne badanie USG wykazało wodogłowie. Aby to potwierdzić, musimy wykonać rezonans. Póki co rozpoczęto wdrażanie leków. Dawkowanie dla tego maleństwa to... 1/16 tabletki mniejszej niż 1 groszówka! Dajemy radę, dzielimy. Wykonano badania krwi, RTG, kolejne wizyty zaplanowane są u konkretnych specjalistów.
Malutka nie ma jednego oczka. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiemy. Czy to uraz mechaniczny, czy wada wrodzona? Przed nami wizyta u okulisty. Dostała imię Marlenka, została zabrana ze szpitala i zamieszkała w domu tymczasowym, w którym ma świetlną, wręcz całodobową opiekę. Poznajemy się i obserwujemy. Póki co jest bardzo chuda i panicznie się boi. Potrafi ze strachu ugryźć (pogryzła pół obsługi szpitala)!
Ten pies od razu chwyta za serce. W głowie kłębią się myśli - jak można nie zareagować i przejść obojętnie? Chce się ją natychmiast brać na ręce, tulić i całować. Drapać za uszkiem i drapać, aż zaśnie. Instynkt "psiorzyński" uruchamia się natychmiast i chce się płakać, patrząc na to przerażone maleństwo. Co wydarzyło się w jej życiu, ze tak strasznie się boi? Kto skrzywdził i wyrzucił? Tego się nie dowiemy. Może to i lepiej, że zwierzęta nie potrafią mówić. Gdyby potrafiły, spaliłybyśmy się ze wstydu...
Prosimy o pomoc dla Marlenki. Koszta diagnostyki są ogromne. Podziękowaniem będzie jak zawsze nasza wdzięczność i merdający ogon za jakiś czas wariującej z zabawką Marlenki.
Ładuję...