Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie dla Milusia, jego dalsze losy można śledzić na naszej stronie https://fundacjaazyl.eu/
W pierwszym wypadku Milus stracił przednią nogę.
W drugim jego tylna noga została koszmarnie wykręcona, zwichnięta, połamane zostały w niej różne drobne kostki a na dodatek została też na niej rozerwana
skóra na odcinku kilkunastu centrymetrów. Kiedy Miluś trafił pod naszą opiekę, noga została usztywniona a skóra "spięta" specjalnymi zszywkami, które po kilkunastu dniach musiały zostać zdjęte.
Wczoraj Miluś był w lecznicy na kolejnej wizycie kontrolnej i wszystkie zszywki zostały zdjęte. Kolejny krok Milusia w stronę normalnego życia.
Choć najtrudniej będzie wygoić rany w psychice Milusia. Nadal jest niesamowicie wystraszony. I przy każdym szeleście podskakuje i podrywa się do ucieczki.
Szacowany koszt operacji 1800 PLN.
Dotychczasowe leczenie: ponad 1200 PLN i rachunek nie jest zamknięty...
Miluś miał na nogę założony opatrunek usztywniający, który miał ustabilizować nogę na czas leczenia.Niestety (albo stety) Miluś opatrunek jakimś cudem zdjął i trzeba było pojechać do lecznicy, zeby go ponownie założyć.I okazało się, że dobrze się stało, że Miluś pozbył sie opatrunku, bo po dzisiejszej wizycie już wiemy, że sam opatrunek nie wystarczy.Badanie wykazało, że oprócz zwichnięcia Miluś ma w nodze po wypadku połamanych wiele drobnych kostek. Jego noga jest jak z gumy – wygina się we wszystkie strony.I trzeba na cito zrobić mu operację zespolenia tych kości, bo nigdy już na tej nodze nie stanie!A przecież Miluś i tak ma już tylko trzy nogi! Jeśli nie zrobimy tej operacji nie będzie chodził. Jaki go wówczas czeka los? Niestety tragiczny.Pieniadze, jakie mamy w chwili obecnej na potrzeby naszych zwierząt topnieją w tempie przerażającym. W ostatnim czasie trafiło do nas tak wiele zwierząt wymagających trudnych i bardzo kosztownych operacji, że tylko w oststnim miesiącu zapłaciliśmy za ich leczenie kilkanaście tysięcy złotych. Kolejne takie faktury czekają na zapłacenie.Czeka nas też operacja suni z okropnym przykurczem tylnych łap – niestety do tej pory nie udało nam się zebrać całej kwoty na jej operację. Prosimy Was o wsparcie zbiórki dla Milusia
Miluś trafił do schroniska w Piotrkowie Trybunalskim po wypadku komunikacyjnym. Nie udało się uratować jednej z przednich łapek i została amputowana.
W niedługim czasie został adoptowany do Łodzi i... zgubiony. Wiemy, że piesek jest bardzo płochy, ale jak można zgubić kalekiego psa? Jak można go nie dopilnować? Jak można go później nie szukać? Ten kaleki pies krążył przez kilka miesięcy w miejscu, gdzie się zgubił, a jego opiekunka ograniczała się tylko do telefonu do schroniska, czy nie został znaleziony. Nie powiadomiła schroniska macierzystego, że zgubiła adoptowanego psa. Nie wywiesiła ogłoszeń w miejscu zagubienia.
Jak dowiedzieliśmy się o tym, że kaleki pies błąka się bez opieki, natychmiast próbowaliśmy go złapać. Nasza wolontariuszka jeździła i szukała psa, który pojawiał się na terenie jednej z firm, ale jak pracownicy zorientowali się, że się tam kręcimy, pozamykali bramy i nie można już było się dostać na ten teren i nie udało nam się go złapać. A co na to wszystko właścicielka? Podobno "wyjeżdża za granicę, więc jak pies się znajdzie, to i tak wróci do schroniska". Coś niewyobrażalnego!
Niestety okazało się, że w międzyczasie piesek miał kolejny wypadek! Ile nieszczęść może spotkać jednego psa? Najpierw ktoś go porzucił. Wcześniej chyba też bardzo źle go traktował, bo pies jest tak przerażony, że ze strachu oczy dosłownie wychodzą mu z orbit. Później psiak miał wypadek, w wyniku którego stracił łapę. A jak już wydawało się, że pierwszy raz w życiu los się do niego uśmiechnął i wreszcie będzie miał dom, to okazało się, że po raz kolejny trafił na bardzo nieodpowiedzialnych ludzi. Dostał dużo złego od życia i dużo złego od ludzi, którym uczył się ufać.
Ale kiedy po raz kolejny miał wypadek i wydawałoby się, że znowu czekają go same złe rzeczy, spotkał na swojej drodze cudowną osobę, która nie przeszła obojętnie, nie zostawiła go bez opieki.
Zadzwoniła do nas szukając pomocy a my natychmiast skierowaliśmy panią z psiakiem do lecznicy. Przeszedł tam wszystkie badania, zszyto mu rozległą ranę na tylnej nodze. Okazało się też, że tylna noga jest solidnie wywichnięta w stawie i piesek musi nosić ortezę. Chyba dość już nieszczęść, z jakimi mierzyć musi się ten biedny, przerażony psiak? Chyba od teraz musi już być tylko dobrze?
Będziemy walczyć o to, żeby Miluś miał szansę na w miarę normalne życie. Żeby zaczął chodzić. Ale najbardziej o to, żeby przestał się tak potwornie bać. Żeby uwierzył, że jego życie może być bez bólu i strachu.
Prosimy Was o wsparcie dla tego pieska!
Ładuję...