Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mimi walczy o życie. Mimi trafiła do nas w weekend razem z trójką rodzeństwa.
Bytowały przy jakimś starym domu, matka zginęła. Maja około 3-4 tygodni, chude, aż klejące od brudu a do tego są całe w świerzbie stada pcheł i robali... Wszystkie plagi, jakie mogą obarczyć takie małe ciałka, które przyszły na świat z ludzkiej głupoty i egoizmu.
Wszystkie już same jadły i robiły normalne wyglądem kupki. Dostają antybiotyk z powodu kociego kataru i ogólnego stanu zapalnego z powodu głodu i warunków w jakich przebywały. Rano wszystko było w porządku, wieczorem Mimi dostała makabryczną biegunkę, czegoś takiego jeszcze nie widziałyśmy wyglądało jak krew, wszystko przez nią przelatywało odwodniona, bez sił umierała nam na rękach.
Akurat w ta sobotę wielu lekarzy było na szkoleniach, obdzwoniłyśmy kogo się dało. Tylko jedno całodobówka w Toruniu mogła nas przyjąć. Naprawdę kilka wolontariuszy pozostawiło wszystko, co się dało, żeby ogarnąć ratowanie życia i resztę podopiecznych, cała nocka pierwsza z głowy, a mamy tych zwierzaków trochę, żeby wszystko ogarnąć.
Podejrzenie paunleukopeni na 99% Mimi przelewała się przez ręce, takie maluszki jak przychodzą czy to szczeniaczki, czy kociaki jak u ludzi w kilka godzin wszystko się zmienia. Co ostatnio było też udziałem dwójki rodzeństwa z Tarnówka, żyje tylko Szymlon. Testy im się skończyły dostała leki i surowicę, niestety nie dosłała kroplówki przy takim odwodnieniu, a to kruszynka 380 gram - kość i skóra.
Sami widzieliście, że szukaliśmy zabezpieczenia dla kruszyny, rodzeństwo trafiło do wolontariuszki, żeby monitorować na bieżąco. U nas mamy koty niepozaszczepiane jeszcze Starusia który już jest też u nas, niestety nadal chory i Szarlotkę. Największym strachem był stan Miji, bo ma tylko 2 szczepienia na wirsówki. Reszta tymczasów była bezpieczna. Mimi przez noc była zabezpieczona u znajomych wolontariuszy, nie wiemy jakim cudem tę nockę przeżyła, co jadła przez nią przelatywało Niestety domownik ma duża alergię i się w nocy dusił, ale do rana nie było wyjścia musiała być w Inie, żeby dalej ją ratować każda minuta w takim stanie się liczy.
Dziękujemy Paulina Huszcza za przyjęcie i pomoc dla koteczki. Otrzymała wlew podskórny kolejne leki i jeszcze surowice, ale test wyszedł negatywny.
Musiałyśmy bidulkę przewieź znowu do Kruszwicy, stan raz się polepszał raz pogarszał, beż życia, łapki się załamywały nie miała siły jeść, dziąsła białe... Nic tak nie boli jak bezsilność. Nie wiedzieliśmy, czy przeżyje nadal, kolejne godziny organizm był wycieńczony.
Reszta rodzeństwa bez zmian jadło robi cały czas piękne kupki. Po południu biegunka zaczęła się wyciszać, była raz wykąpana na szybko, bo cała była w brązowo szarej mazi a sierść i taka ma cała poklejona, bo świerzb jak cała czwórka nadal słaba, ale zaczął wracać jej apetyt. Zaczęła intensywnie ciągnąć butlę, tak intensywnie że odgryzła czubek smoczka. Po prostu jakiś dramat. Uważajcie na smoczki, pierwszy raz nam się coś takiego przy karmieniu zdarzyło...
Więc to kolejny dramat tego biednego kociaka. Wczoraj cały dzień była na szpitaliku dziś też. W nocy trzeba ją karmic co 2 h. Ma silna anemie, wpadała w hipotermie, do tego ten smoczek, który jest w żołądku i jedynym wyjściem jest operacja, która potrwa krócej niż gastroskopia której nikt u takiego maleństwa nie chce się podjąć ani w Bydgoszczy, ani w Toruniu
Problemem są beznadziejne wynik anemia, końcówka jest gumowa, pod wpływem kwasów stwardnieje nie ma szans, żeby przeszła do jelit.
Patrzymy na nią i łzy nam cały czas lecą, serce pęka nie wiadomo co robić. Do tygodnia może mieć w sobie ten smoczek maksymalnie, musi mieć czas na dojście do siebie.
Przez ta końcówkę ma wymioty dostaje cerenie, widać że apetyt jej wrócił, ale ma mdłości. Jest codziennie podłączana pod pompę i wszystko dostaje dożylnie. Jest najlepszych rękach, lekarzy a lecznicy Przychodnia Weterynaryjna Niki lek.wet. Piotr Biegała. Błagamy o wsparcie na leczenie, nie mamy już środków.
To tylko kocie życie, ale czy mamy się poddać? Sami powiedzcie! Reszta rodzeństwa też potrzebuje wsparcia, są za małe na większość leków, ale najważniejsze poprawienie ich stanu ogólnego i wyleczenie tego świerzbowca, oraz pozbycia się tych wszystkich robali, jakie mają, a mają wszystko, co tylko się da mieć...
Błagamy o pomoc dla Mimi i jej rodzeństwa. Teraz jak już wiemy że nie ma panleukopenia, możemy je wydać na domy tymczasowe lub stałe jeżeli będzie ktoś chciał pomóc tym kruszkom.
Kruszwica kuj-pomorskie 696 058 673
Ładuję...