Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Czasy, w których żyjemy, dobrze by było, aby nam służyły, ale niestety pewne rzeczy są przerażające, wręcz okrutne. Kiedy zasłużymy na miano ludzi XXI wieku. Bo jak na razie to, aż przykro mówić, średniowiecze! Nie chcemy nikogo obrazić, bo nie taki nasz cel, ale może spojrzymy na innych mniej łaskawym okiem.
To, że nie każdy kocha, ba nawet nie lubi zwierząt, bo twierdzą, że za ciasno im z nimi na świecie, trudno. Można i tak, kto komu zabroni, ale nie chce nam się wierzyć, że w miejscu, gdzie żyje kilkadziesiąt osób, wszyscy są tacy sami. Przerażające są jednak fakty. Jakiś czas temu znajoma będąca na ul. Słodowej w Płocku usłyszała dobiegający z piwnicy płacz kociego dziecka. Zeszła tam i zobaczyła na środku piwnicy siedzi maleństwo, takie trzy tygodniowe. Nie myśląc dużo, postanowiła ratować tę dziecinę.
Telefon do nas. Obiecaliśmy pomóc, ale też jeszcze kazaliśmy przeszukać piwnicę, znalazło się jeszcze jedno maleństwo, które zaklinowało się w jednej z piwnic.
Przeszukała jeszcze raz i nasłuchiwała, ale cisza. Jeden z panów tam mieszkających oznajmił, że " te kociaki to tak ze trzy dni je słychać". Jak można nie zareagować... Jak można nikogo nie zawiadomić. Jak można przejść obojętnie - widocznie można 😪 Bo co tam koty...
Z racji tego, że ta znajoma ma do wynajęcia tam mieszkanie, to poszła wczoraj i szok. Ponownie słyszy kociaki. Schodzi, stanęła i widzi kolejny malec, taki sam jak te które zabrała tydzień wcześniej. To płaczące kocie dzieciątko siedzi na martwym już swoim, nie wiemy, czy bracie czy siostrze. Nie potrafiła się powstrzymać, wyła z rozpaczy i żalu, że to maleństwo zostawiła, że nie szukała dalej tydzień wcześniej.
Ale nie wiemy, czy może matka je dopiero przenosiła, czy one tam po prostu cichutko siedziały. Malec był bardzo wyziębiony, wychudzony, odwodniony i praktycznie w stanie agonalnym. Próbujemy go ratować, wczoraj dostał już małymi porcjami jeść i pić. Dostał leki, które akurat miałyśmy. Troszkę kroplówki, bo nie można było się nigdzie wkuć. Bo nie dosyć, że chudzieńki to jeszcze tak twarda skóra, że trudno ją było przebić. Dziś rano wizyta w Chironie, dostał leki. Na razie żyje. Jutro działamy dalej. Ludzie obudźcie się, one też cierpią. One tak naprawdę są nasze jak i Wasze — my im nie zgotowaliśmy takiego losu, tylko WY! Wyrzucając je, nie sterylizując ich. Czy tak trudno zareagować⁉️ Czy tak trudno zadzwonić ⁉️ Są organizacje i nawet osoby prywatne, które na pewno by pomogły, jakby wiedziały. Ale przecież po co, kot da sobie radę. Jak nie da, to selekcja naturalna 😱
My na co dzień borykamy się z takimi rzeczami, dla nas to też nie jest łatwe, bo strasznie to przeżywamy, bo jesteśmy ludźmi takimi samymi jak Wy - tylko zdecydowaliśmy się pomagać. Boli nas to, że w dzisiejszych właśnie czasach tak trudno okazać trochę serca i takiego ludzkiego odruchu i ciepła, które na pewno każdy z nas posiada. Ale po co najlepiej zamknąć za sobą drzwi własnego mieszkania i nic nie widzieć ani nic nie słyszeć. TAK WYGODNIEJ! Zbieramy na przeżycie.
Ładuję...