Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mong został adoptowany.
"Cześć, jestem Mong. Tak przynajmniej wołają na mnie od kilku dni jacyś obcy ludzie. Wcześniej miałem inne imię, ale nie pamiętam jakie...
I nie wiem, dlaczego moja ukochana pani mnie porzuciła, może stało jej się coś złego...? Pamiętam miły dotyk jej dłoni, gdy mnie głaskała i tuliła do swojego policzka. Często pachniała świeżą drożdżówką z owocami. Bardzo za nią tęsknię. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy...
Trafiłem na ulicę, byłem tak zestresowany, że nie pamiętam nawet, jak do tego doszło. Dość szybko zgłodniałem i chciało mi się pić. Ale nie mogłem nic znaleźć... Byłem przerażony, goniły mnie ujadające i warczące psy, inne koty drapały, ale i tak najgorsze były te blaszane potwory z 4 kołami. Ledwo uszedłem z życiem, one są takie niebezpieczne!
Teraz zajmują się mną jacyś ludzie. Jeszcze się ich boję, ale to, co robią chyba mi pomaga, bo zaczynam czuć ulgę. Nie wiem, kiedy w pełni im zaufam... Miałem dużego ropnia na policzku, który pękł sam, zanim mnie znaleziono. Miałem go już od dawna. Teraz trzymają mnie w miejscu, które pachnie lekami. Są tu też inne zwierzęta.
Męczyła mnie dość wysoka gorączka. Podobno tkanki na moim policzku, gdzie jest dziura, zaczęły obumierać, dlatego pani doktor je usunęła. Zrobiła to bardzo delikatnie, dzięki czemu mniej się boję. Mówią, że z taką raną i gorączką nie poradziłbym sobie sam... Więc chyba dobrze, że mnie przygarnęli?
Moja rana została oczyszczona i teraz codziennie wkładają mi tam jakąś substancję, którą nazywają maścią. Mam nadzieję, że dzięki niej ta dziura zniknie. Dostaję też jakieś gorzkie białe tabletki, na które mówią antybiotyk. Bardzo to niesmaczne, ale czuję się po nich troszkę lepiej.
Jestem wdzięczny, że tak się o mnie troszczą, chociaż bardzo bym chciał, aby moja pani wróciła... Jest mi tak bardzo smutno, ale chcę żyć, żeby kiedyś jeszcze ją zobaczyć!" Kochani, Mong to kotek w typie rasy, został z jakiegoś powodu sam na świecie. Planujemy wyleczyć tego biedaka i znaleźć mu nowy dom, w którym znowu zazna miłości i ciepła. Pilnie potrzebujemy Waszej pomocy, by dać szansę naszemu nowemu podopiecznemu. Jeśli spojrzycie na nasze otwarte zbiórki, to przekonacie się, że idą dość kiepsko...
Czy możemy na Was liczyć?
Do przedstawicielstwa naszej fundacji zgłosili się wolontariusze z Zaporoża z prośbą o pomoc w leczeniu kotka.
Ładuję...