Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szczeniaczki po woli choć dość opornieprzełamują barierę kontaktu z człowiekiem. Jużmerdają ogonkiem w a nie uciekają w panice. Nadal tylko niektóre skłonne są do pogłaskania lub blizszego kontaktu. Biegają radośnie, bawią się i nie wyakzują stanów lękowych. To duży sukces choć jeszcze daleka droga. Częsciowo można dostarzec w nich szczenięcą radość i to jest piękne. Dziekujemy darczyńcom
Nasze dzikusy w końcu wydająoznaki normalnych psiaków. Niestety złapanie ichtonadal nie możliwe. Resocjalizacja idzie w dobrym kierunku ale czasowo to bardzo długi etap. Maluszki rosną i przybierająpięknie na masie. Podawana jest imkarma wysokiej jakości i preparaty witaminowe. Ponieważ jeszcze długo będą resocjalizowane zmuszeni jesteśmy podnieść kwotę, gdyż ich potrzeby rosną razem z nimi. Mamy jeszcze wiele innych zwierząt na stanie i karmienie to nie wszystko, opieka weterynaryjna i wszystko czego potrzebują to ogromne koszty. Prosimy wesprzyjcie nas jeszcze teoszeczkę.
Maluszki w końcu przełamują bariery, bawią się i szczekają z szczenięca radością. Już nie uciekają na widok opiekuna a nawet jedzą w jego obecności. Zdarza się niektórym podejść i polizać ręke ale o blizszym kontakcie jeszcze nie ma mowy. Cierpliwie do celu, zbiórka już dobiła do wyznaczonej kwoty ale ich resocjalizacja trwa nadal i koszty nadal się mnożą, dlategokazdy grosik potrzebny i za każdy stokroć dziekujemy.
kochani tak to wyglada, małymi kroczkami do przodu, jeszcze bardzo nieufnie ale już widać postęp, Postaramy się jak najszybciej wymazać im z pamięci całą krzywdę zadaną przez człowieka. Potrzeba tylko sporo pracy i cierpliwości. Trzymajcie kciuki i wspierajcie nam proszę :)
Bardzo opornie idzie nawiązanie z nimi kontaktu. Całkowicie unikają naszego wzroku. Na wybiegu kiedy są same biegają i bawią się jak normalne psiaczki lecz gdy tylko usłyszą czyjś głos zrywają się i w panice uciekaja do pomieszczenia. Co ich spotkało? Jaką krzywde im wyrządzono, że głos człowieka jest dla nich sygnałem do ucieczki?
Spośród wielu zgłoszeń, jakie do nas trafiają, to ostatnie złamało nam kompletnie serca. Takiego dramatu zwierząt jeszcze nie widzieliśmy. Zadzwoniła bardzo młoda osoba z prośbą o pomoc w adopcji czterech dwumiesięcznych szczeniąt. Ponoć sunia jej dziadka się oszczeniła i maluchy są dzikie i agresywne.
Podeszliśmy do tego sceptycznie, bo niby jak takie maluchy mogą być agresywne...? Dla nas to zupełnie nieprawdopodobne. Postanowiliśmy to sprawdzić i nie wierzyliśmy w to, co widzimy. Okazało się, że nie dość, że jest ich sześć, a nie cztery, to nie mają dwóch miesięcy a około pół roku. Ale to był najmniejszy problem.
Psy były kompletnie dzikie. Kiedy wyciągało się do nich rękę, w panice uciekały i gryzły. Czyli jest to jednak możliwe... Ale nie to było dramatem. Ich przerażenie było tak ogromne, że w ogóle nie pozwalały na zbliżenie się do nich. Przebywały w kojcu tonąc we własnych odchodach. Dwie marne budy i jeden garnek z wodą na środku. Karma rozsypana na ziemi zmieszana z fekaliami... Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć, jak można było do tego dopuścić. Jak bardzo trzeba być obojętnym, aby nie zauważyć, ile ma się szczeniąt? W zasadzie dorosłych psów... Nie było czasu na gdybanie ani na zastanawianie się. Decyzja natychmiastowa - odbieramy. Nie byliśmy na to zupełnie przygotowani.
Żadnych poskromów, żadnych klatek, tylko marne rękawiczki. Wiedzieliśmy jednak, że musimy je zabrać natychmiast. Cała akcja wyglądała bardzo brutalnie - wynoszone jak króliki za sierść i kark i wsadzane do auta. Ale nie dało się inaczej... Były tak spanikowane, że robiły kupę i siku pod siebie. Kiedy wszystkie trafiły w końcu do samochodu, chciało nam się płakać. Trzęsły się i tuliły do siebie wzajemnie, wciskały się pod siedzenia i każdą możliwą dziurę. Kiedy dotarliśmy do przytuliska, zaczęły się kolejne schody. Nie można było ich wyjąć z auta. Były zaklinowane pod siedzeniami! Każdy, kto brał udział w akcji, został pokąsany. Wydobycie ich zajęło nam półtorej godziny, ale udało się.
Wpuszczone do zagrody natychmiast się pochowały. Długo nie mogliśmy dojść do siebie. To straszne, patrzeć na tak ogromne cierpienie. Totalnie wycofane i zdziczałe. Musimy im natychmiast pomóc, a nie będzie lekko. Ich resocjalizacja potrwa kilka miesięcy, o ile w ogóle uda nam się osiągnąć stan, w którym będą one nadawały się do adopcji. Jak tylko pozwolą nam się do siebie zbliżyć, przystąpimy do badań i szczepień, odrobaczania i odpchlenia. Jeśli nam się uda to również kastracji.
Do tego tak ogromnego przedsięwzięcia potrzebujemy Państwa wsparcia. Samo utrzymanie ich już jest kosztowne, reszta też nie jest małym wydatkiem. Nie wiemy, jakie mają szanse, ale nie możemy się poddać. Każde z nich jest dla nas bardzo ważne i zrobimy wszystko, aby im pomóc odnaleść się w rzeczywistości. Tej normalnej rzeczywistości. Błagamy o pomoc!
Ładuję...