Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani chciałabym rozliczyć zbiórkę. Kwota za pensjonaty poświadczona fakturami to 20.032,49 zł. Jest to opłata za pensjonaty miesiąc kwiecień, maj i czerwiec. 4.689, 41 zł to kwota, która została wydana na utrzymanie koni w stajni przydomowej również w miesiącach kwiecień, maj i czerwiec (zakup siana i słomy oraz lizawek). Dzięki Państwa pomocy i zaangażowaniu udało się Nam zabezpieczyć konie chociaż na 3 miesiące. Pojawiliście się na Naszej drodze dając Nam nadzieję na bycie razem. Na utrzymanie tego, co tak naprawdę razem tworzymy od kilku lat. Mimo załamania, stersu i lęku przed rozstaniem, jesteśmy! Kochani będę walczyć o każdy dzień tych koni, będę dawać z siebie maxa, by nigdy niczego im nie zabrakło! Jesteście wspaniałamy ludźmi, ogromnie dziękuję za każde serce, które dała Nam szansę! Ucałowania od całego stada, a najbardziej od kalekiego naszego dzieciaka Loverboyka....
Na zawsze razem- czy pozostanie wciąż jako nadzieja na lepszy, pewny czas? Póki los zsyła Nam Was dobrych ludzi, póki nie gasi w Nas wiary, że będziemy bezpieczni, póki nie odbiera Nam szansy bycia w Naszym domu, będziemy walczyć o każdy Nasz dzień, tydzień i miesiąc. Wciąż zaplątani w zoobowiązania finansowe, płatności i wszystko co potrzebne do Naszego funkcjonowania, ścigamy się z czasem.... Tego co się kocha, nie oddaje się przecież bez walki... Trwajcie z Nami, bo tylko wtedy to wszystko ma sens. Dziękuję....
Kolejny film z serii "kocham życie". Nasze konie, konie Azylu, żyją pomimo chorób, czy kalectwa. Odnalazły swoje miejsce na ziemi, odnalazły swój spokój, odnalazły szczęście i miłość... Miało ich nie być, bo ktoś kiedyś skazał je na rzeź, bo ktoś kiedyś je skrzywdził, bo ktoś kiedyś odebrał im godność... Dziękuję każdemu, kto oddał cząstkę siebie dla Nich, dla ich życia i wolności...
Sezon pastwiskowy otwarty... Stałyśmy z Beatką chyba 1,5 godziny. Śmiech przeplatał się ze łzami. Dla Nas to ogromne wzruszenie widząc je tak wolne i szczęśliwe.
Wiecie, że kaleki Loverboy jest na pastwisku pierwszy raz w swoim życiu? Czy wiecie, że dziadek Apacz, o którego życie ostatnio zawalczyliśmy też już tu jest? Wiecie, że gdyby nie Wy te konie by nie żyły?
Kochamy te konie, kochamy to stado, kochamy Naszą końską rodzinę. Gdy na nie patrzymy wszystkie problemy wydają się do pokonania... Niestety papierki- faktury i inne opłaty sprowadzają Nas w jednej sekundzie do parteru. Wtedy znów wkrada się lęk, stres i załamanie. Wciąż walczymy, wciąż się nie poddajemy. Przecież to Nasz Azyl, Ich Dom, nie ma dla Nas nic cenniejszego. Każda Wasza pomoc jest ratunkiem dla tych koni...
Kochani wciaż w stresie mija każdy dzień, wciąż los odkrywa przed Nami nowe karty. Wciąż w napięciu czekamy co z Nami będzie dalej. Na co dzień jestem końską mamą i tatą, prezesem, stajennym i jak mwidać weterynarzem w jednym. Mamy siebie i to powinno być najważniejsze. Mimo wszystkiego co dzieje się w organizacji, los Nas nie oszczędza. Obecnie w trakcie leczenia tylko w przydomowej stajni są 3 konie, koza i dwa psy. Konie Azylu są z reguły przewlekle chore, bądź trwale kalekie. Choroby niestety często powracają. Wtedy każda wizyta weterynarza kończy się tygodniowym leczeniem. Na co chorują akurat te? Kika to kuc z niewydolnością oddechową, co roku na wiosnę powraca dodatkowo atopia skóry powodująca świąd aż do ran. Ida leczona jest systematyczne. To klacz ze Skaryszewa z rotacją kości we wszystkich koptach, ostrzykiwana jest co 3 miesiące, by chodzenie nie bolało. Na wiosnę także powracają problemy skórne- obecnie ropne zapalenie skóry. Perfi- koń po torze. Wskutek wypadku doznał ciężkiego złamanie kończyny piersiowej. Dolegliwości bólowe i zwiększona kulawizna powraca. Oskar to koziołek z szyną w telnej kończynie. Odciażanie jej spowodowało duże zmiany zwyrodnieniowe kończyn piersiowych. Ból i stan zapalny powraca co jakiś czas. Owczarek niemiecki- starsza sunia, której bioderka odmawiają posłuszeństwa. No i psiak z pseudo-hodowli. Po ciężkiej opercji guza. Zdrutowana miednica sprawia, że ciała opce zaczynają co jakiś czas przetokować. Jest Nam ciężko, naprawdę bardzo cieżko. Oddaje całą siebie, ale tylko Wasze wsparcie może zapewnić im to czego potrzebują. Walka o Nasz dom, o Nas wciąż trwa... Faktura do wglądu będzie jak tylko otrzymam jej całościowe podliczenie.
Kochani do wglądu dla Was pierwsza faktura za utrzymanie koni w nowej stajni- niepełny kwiecień i cały maj. To tylko pensjonaty. Pod domem stacjonuje 5 najbardziej kalekich koni, które trzeba zaopatrzyć w siano i słomę. Oprócz tego są 3 kozy, 6 psów i 5 kotów. Kwota zbiórki póki co pozwoli Nam na pokrycie dwóch miesięcy plus bieżące zakupy dla zwierząt pod domem. Pozostaje niespłacone zadłużenie na 2.000 tyś i kolejne miesiące do płatności z góry- tj. do 10 czerwca za czerwiec kolejne 7.560 zł (z vatem). Zbiórka stoi w miejscu od wczoraj, czy to oznacza dla Nas koniec? Błagam pomóżcie tym koniom....
Kochani czas Nas ze wszystkim goni. Wciąż walczymy o dom dla Naszych koni. Chyba nie da się ubrać w słowa tego co czujemy i przez co przechodzimy. Miały mieć bezpieczny dom, dom taki na zawsze. Dom, w którym odzyskiwały siłę i zdrowie. Dom, w którym znalzły przyjaciół, szczęście i spokój. Tymczasem każdy dzień jest zmaganiem o środki finansowe, przerażającym lękiem o rozstaniu i byciem pod ścianą, która w każdej chwili może runąć. Oczywiście będziemy walczyć! Potrzebujemy każdego z Was!
Kochani wciąż posiłkujemy się z brakiem funduszy. Jednego, czego pragniemy to kilku miesięcznego zabezpieczenia koni. Czas mamy do 10-tego maja. Póki co, przed Nami wydatki bieżące jak zakup lizawek czy paszy, siana i słomy. 29 kwietnia wizyta kowala. Koszt za jeden miesiąc stajni to 7.000 zł. Jeśli nie pomożecie wszystko legnie w gruzach. Nie taki los powinien je spotkać. Czym zasłużyły sobie na rozstanie? Chcemy być, chcemy żyć, chcemy się kochać, chcemy istnieć....
Ostatnio pobrana od Sonhara krew wykazała niską hemoglobinę, niskie żelazo i mało krwinek czerwonych, co świadczy o anemi. W czwartek otrzymam specjalny syrop od weterynarza, a także wyniki, które będę mogła załączyć. Jest to koń, któremu zapewniłam codzienne porcje musli, wysłodków i sieczki jako dodatkowej paszy treściwej. Podstawową paszą objętościową dla konia jest siano, co leżało po stronie stajni...
Emocje nie opadły, ale najważniejsze, że konie zabezpieczone. Nie mogę powstrzymać łez... Dlaczego to wszystko nas spotkało? Dziś jako ostatnie pojechały kalekie dzieci Malwina- targi Skaryszew (rozgruchotany staw kolanowy) i Kitaro- wykupiony od handlarza (osteochondroza stawów) oraz Taro- targi Pajęczno z Siwkiem-26 letni staruszek po szkółce.
Dziś powinnam pisać bez ogródek. To nasze być albo nie być. Odtrącili nas wszyscy. Nikt nas nie chciał, a w stajni źle się działo. W poniedziałek załączę wyniki z krwi od jednego z koni. U kilku gorącokrwistych weterynarz stwierdził niedożywienie. A to, co nas spotkało od jednego z pracowników przy zabieraniu koni, to awantura... Konie od wczoraj stały bez jedzenia. Jesteśmy w szoku. Przed nami wielka niewiadoma, bo choć konie zabezpieczone, to co będzie dalej? Powinniśmy pokryć koszty pensjonatu choć za 5 miesięcy, by nie żyć z miesiąca na miesiąc i spłacić zadłużenia.
Kochani, ja kocham te konie nad życie! One mają siebie, są parami, kochają się, każdy z nich ma swoją połowę, czy to wszystko w końcu się skończy? Nie wiem, jak pisać, nie wiem jak prosić....
Od lat mieliśmy siebie dla siebie, jak mamy żyć bez siebie? Ja dziś klękam przed Wami i błagam - niech los nas nie rozdzieli! Stajnia jest cudowna, cudowni ludzi, których dobro zwierząt jest najważniejsze. Mamy szansę być! Ale to ogromne koszty...
Akcja dobiega końca. Konie do bukmana weszły za wiaderkiem. Na do widzenia od wczoraj stały bez jedzenia.... Kończymy Nasz koszmar.... Więcej zdjęć z transportu pod wieczór. Apelujemy o pomoc !!!
Dziś transport kolejnych czterech koni. 27- letni Atlantyk i jego połowa- agresywna klacz o imieniu Laguna. Neron i Barasz- konie po kontuzji. Lekko nie było, bo konie od lat nie jeździły. Tu był ich dom. Dziś trzeba je zabezpieczyć w innej stajni. Miały pasze, wysłodki i witaminy, a ja się dziwiłam, że są coraz chudsze.... Nie wiem co będzie dalej, nie wiem czy los Nas nie rozdzieli. Będziemy walczyć do końca! Błagam Was wszystkich- POMOCY!
Ten najczarniejszy scenariusz pojawił się przed nami tak namacalnie... Dziś stoimy w sytuacji podjęcia decyzji o likwidacji. Nasza walka toczy się od dawna. Już wcześniej prosiliśmy o pomoc, sygnalizowaliśmy, że jest bardzo ciężko. Gdzieś w sercu wierzyliśmy jeszcze, że wszystko się poukłada, że nie będziemy musieli opuszczać miejsca, w którym od lat stacjonowały konie.
Koński dom - miejsce, gdzie od lat byliśmy razem, miejsce, w którym czas się zatrzymywał, a konie brały oddech wolności... Wszystko runęło… Nadszedł kres tego, co od lat tworzyliśmy. Naszego domu już nie ma… Chciałabym krzyczeć "pomocy!". Mam pod opieką 19 kalekich, skrzywdzonych i starszych koni! Pamiętam każdy dzień ich życia, kiedy zasmarkane zjeżdżały z targów śmierci i kiedy odzyskiwały siłę i spokój. Pamiętam te, które odeszły na moich kolanach i te, które się przy mnie narodziły. Staruszki, które dostały godną emeryturę zamiast haka. Każde znam jak własne dziecko, każde jest ze mną od lat. Dziś tak jak matka, która walczy do końca o swoje dzieci, oddaje ostatnie tchnienie, by los nas nie rozdzielił.
Skromne Stowarzyszenie od lat, w tym samym miejscu na pensjonatach, utrzymuje 14 koni i 5 najbardziej chorych w przydomowej stajni. Wszystko zaczęło zmieniać swój bieg, kiedy zmieniła się kadra i struktura stajni, w której stacjonują. Nie będę opisywać wszystkiego, przez co przeszliśmy. Powiem tylko, że wskutek wielu niedomówień, cała sytuacja zaczęła się odbijać na koniach, a na to nie pozwolę! Zaznaczę również, że opłaty pensjonatowe pokrywane były na bieżąco.
Finalnie nie możemy tam dłużej zostać, konie trzeba natychmiast zabrać i zabezpieczyć. Funduszy brak.
Znalazło się jedno, jedyne, cudowne miejsce, które przyjmie nasze 14 koni. Niestety to koszt 7 tys. miesięcznie. Nasza sytuacja finansowa jest dramatyczna. Nie mamy środków na dalsze funkcjonowanie i zabezpieczenie koni. Nie mamy na transport. Posiadamy zadłużenia na 2000 tys. zł. Udało Nam się przewieźć 6 koni. Pozostało 8… Dzisiaj nie mamy nic. Nie wiemy, co będzie dalej. I choć nie wyobrażam sobie życia bez nich, rozdzielenia nas i rozdzielenia stada, nie mamy wyboru…
Pisząc ten tekst łzy płyną mi po policzkach, tak bardzo boję się końca i rozstania. Ostatni raz błagam Was o pomoc. Jeśli się nie uda, Azyl nie będzie mógł istnieć. Kwota zbiórki jest wysoka, gdyż chcąc zabezpieczyć byt koni powinniśmy opłacić choć 5- miesięcy pensjonatu, mieć na transport, na spłatę zadłużenia i zabezpieczenie koni w stajni przydomowej.
Przepraszam, że zawiodłam Was konie, przepraszam Was wszystkich, że poległam, przepraszam, że mimo wojowniczej duszy przegrałam...
Ładuję...