Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Stan Lusi po operacji stopniowo się normalizuje. Na początku po operacji miała jeszcze ataki padaczki przez kilka dni. Później zdarzały się co tydzień czy dwa, a na obecną chwilę trafiają się bardzo sporadycznie. Trochę źle kotka znosi upały, ataki są wówczas nasilone. Rany operacyjne zagoiły się idealnie, oprócz ataków nie było innych powikłań. W badaniu kontrolnym neurolog był zadowolony ze stanu Lusi. Rozważane było wprowadzenie dodatkowego leku przeciwpadaczkowego podczas nasilenia ataków, ostatecznie dostała bromek potasu, który jednak został wycofany, ze względu na gorzki smak i mnóstwo stresu związanego z jego podaniem. Lusia ogólnie jest w dobrym stanie fizycznym i psychicznym, funkcjonuje normalnie. Wspomagana jest preparatami wzmacniającymi i witaminami.
Dziękujemy za pomoc!
Umierała w rowie dotkliwie pogryziona przez psa – została znaleziona przez swojego anioła stróża we wrześniu 2015, miała wtedy 6-7 tygodni. Mały, mieszczący się na dłoni kociak, z głową podziurawioną jak sito... Lekarze nie dawali jej zbyt wielu szans na przeżycie, walczyli o nią miesiąc. Na szczęście, kotka okazała się silną zawodniczką. Chciała żyć, udało jej się stanąć na nogi. Wszyscy myśleli, że będzie już tylko cieszyła się dzieciństwem. Niestety... Pod koniec listopada 2015 pojawiły się ataki padaczki i tiki pyszczka, najpierw sporadyczne – więc weterynarz podejrzewał, że kotka jest silnie zarobaczona i stąd te objawy. Dostawała kroplówkę przez 5 dni. Podano jej także pastę odrobaczającą. Na tydzień ataki ustały. Później zaczęły się od nowa, coraz częstsze, i silniejsze. Została zapisana do neurologa, który zaordynował na 2-3 tygodnie najpierw leki homeopatyczne. Nie dawało to stałego rezultatu, więc został włączony lek przeciwpadaczkowy Luminal i dostałyśmy skierowanie na rezonans magnetyczny. To ogromne koszty. Jednak dzięki szybkiej reakcji wspaniałych ludzi, udało się zebrać potrzebną kwotę.
Obecne koszty leczenia kotki wyniosły już ponad 1800 zł. Lusia była również na konsultacji u neurologa. Wynik badania MRI wprawił wszystkich w osłupienie! Prawie połowę mózgu zajęła ogromna torbiel, w której zbiera się płyn oponowo-rdzeniowy. Neurolog stwierdził, że jest to następstwo pogryzienia, brakuje kawałka kości czaszkowej i uszkodzona jest spora część mózgu. W to miejsce utworzyła się torbiel, która wypełnia się stopniowo płynem, uciska na pozostałą część mózgu powodując ataki padaczkowe, zaburzenia widzenia – prawe oko ślepnie, kotka ma słabą koordynację ruchów. Konieczna jest operacja mózgu, polegająca na wstawieniu zastawki niskociśnieniowej w ścianę torbieli, która ma za zadanie bardzo powoli odsączać nadmiar zbierającego się płynu oponowo-rdzeniowego, żeby zmniejszać ciśnienie śródczaszkowe, i odciążyć ściśnięty mózg. Do zastawki będą przymocowane specjalne sączki, poprowadzone pod skórą za uchem wzdłuż ciała do otrzewnej, gdzie będzie się wchłaniał nadmiar płynu z torbieli.
Jeżeli tego nie zrobimy – mózg w końcu zostanie wypchnięty do przestrzeni potylicznej, co spowoduje natychmiastową śmierć kota. Taki mniej więcej jest opis tego, co trzeba natychmiast wykonać, żeby ocalić jej życie! Problem jest tylko jeden – koszt operacji, potrzeba aż 3000 zł. Doktor na szczęście zgodził się odroczyć płatność do połowy kwietnia i postanowił już zamówić potrzebną zastawkę i jak tylko dojdzie – robimy zabieg. Nie możemy czekać – kotka zrobiła się nerwowa, niespokojna. Boimy się o jej życie i zdrowie. Bez operacji umrze. Pomóżcie! Lusia ma dopiero 8 miesięcy, jest kocim dzieckiem...i zamiast się bawić jak przystało na kociaka – ma nad sobą widmo śmierci... Wierzymy, że dzięki Wam będzie mogła wrócić do pełni zdrowia!
Ładuję...