Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękuję za pomoc! Bez Was nie udałoby się uratować tych wszystkich żyć. Nie zrobilibyśmy remontu łazienki. Nie byłyby opłacone rachunki. Dziękuję z głębi serca, Aga ze SzkapoStada
Powiecie może, że listopad to za wcześnie na podsumowanie roku, ale ja uważam inaczej! Ilość sprawionych przez Was cudów przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania!
Zaczynając od najmniejszych naszych Podopiecznych, czyli kotów: uruchomiliśmy dwa pokoiki z wolierami w Kocim Miasteczku. Objęliśmy opieką stado Karmicielki o zbyt wielkim sercu, która nie radziła sobie z powiększającym się liczebnie stadem (sterylki, jedzenie, żwirki, opieka weterynaryjna spadły na nas, przyjęliśmy też dwa najsłabsze koty).
Podarowaliście Guciowi 9 miesięcy życia... Pomimo choroby rozkwitł u nas. Otworzył się, zaufał człowiekowi, polubił towarzystwo kotów i ludzi. Uczyliśmy się razem z nim czerpać radość z każdego dnia. Kiedy przyszedł dzień rozstania, Gutinek był na to gotowy i spokojnie zasnął...
Końskie stado powiększyło się o Prizna, Kropkę, Bajkę, Orsona, Promyka, Okruszka i Judytkę - każde z tych żyć miało się zakończyć w ubojni, a dzięki Wam mogą cieszyć się opieką SzkapoStada!
Nie udało nam się wybudować domu. Ale wymieniliśmy kabinę prysznicową (stara się dosłownie rozpadła) i sedes. Jest to jakiś progres, prawda? ;)
Mamy sianko, karmę i siebie nawzajem! Nawet jeśli w tym miejscu przyjdzie powiedzieć, że to koniec drogi - SzkapoStado jest wspaniałą rodziną i nie żałuję ani jednej decyzji, która pchała mnie do pomocy zwierzętom.
Aga ze SzkapoStada
Ostatnie miesiące dzięki Wam były niezmiernie owocne - z serca dziękuję za wszystkie ocalone życia i wsparcie w codziennym funkcjonowaniu azylu!
Jeśli o dziś chodzi, co mogę powiedzieć... energia elektryczna - największa zmora i zarazem dobrodziejstwo naszych czasów. Rachunki w ostatnich latach szybują w górę z prędkością odrzutowca... Zamontowaliśmy więc fotowoltaikę, która kosztowała 75tys zł. Rachunki jeszcze się zwiększyły?! Potrzebny jest nam pilnie magazyn energii!!!
Ale zanim o nim pomyślę, muszę zapłacić aktualną fakturę za prąd - niechlubny rekord przeszło 12tys zł... Tylko komu miałam odmówić ogrzewania zimą? Kotom? Guciowi? Żółwiom? A może Dawidowi, kiedy zmarznięty i przemoczony wracał ze stajni, bo sam się zajmował SzkapoStadem, jak ja byłam w ciąży. Mogłam też prania nie robić tak często, ale jak nie prać kocyka Guciowego, jeśli jest to jedyne posłanko, na którym chce się kłaść??? Kocie posłanka zostawić bez prania to jeden krok do tego, że trzeba byłoby je wyrzucić... No i znacie nasze problemy z błotem - gdybym zdecydowała się na oszczędności na praniu ciuchów roboczych, to szybko nie byłoby w czym pracować, bo spodnie czy buty zamieniłyby się w sztywne zbroje.
Można by było przynajmniej w części gospodarstwa oszczędzić, montując pompę ciepła. Niestety na taką mnie w tym momencie nie stać.
Z rezygnacją piszę ten post. To nie jest prośba o życie dla zwierzaka. To tylko prośba o pomoc w przetrwaniu fundacji...
Aga ze SzkapoStada
Mała aktualizacja:
Została ostatnia rata (2000zł) tej dużej faktury do zapłacenia!!!
Dziękuję z całego serca i nieśmiało proszę o dalszą pomoc,
Aga
Kochane Pomagaczki, drodzy Pomagacze!
Z dumą i ogromną radością przychodzę poinformować, że dzięki Waszemu wsparciu nie tylko mogliśmy zapewnić naszym Podopiecznym bezstresowe przejście przez przedwiośnie (bardzo dobrej jakości wyżywienie plus suplementacja), ale przede wszystkim uratowaliśmy Kropkę! Zbiórka dla niej - delikatnie mówiąc - nie napawała optymizmem, a cierpliwość handlarza i czas Kropki się kończyły... Trzeba było podjąć decyzję o wykupie Kropki z funduszy tutaj zebranych. Była to najlepsza możliwa decyzja. Nie ma słów, które wyraziłyby moją wdzięczność za to życie, Kochani!
To nie koniec dobrych wieści! Jeszcze w maju ruszamy z długo odkładanym remontem Kociego Miasteczka, żeby nasi koci przyjaciele mogli cieszyć się wolierą tego lata. A kolejnym krokiem będzie odświeżenie psiego wybiegu:
Jednym z priorytetów jest również stworzenie ogródka dla Gucia, żeby mógł wygrzewać się w słoneczku do woli. Bo nikt nie zasługuje na dopieszczenie tak jak ten psi staruszek. Życie doświadczyło go dotkliwie, chociaż jest najbardziej poczciwym stworzeniem, jakie poznałam...
Jest jeszcze jedna pilna rzecz do zrobienia. Musimy zaopatrzyć gospodarstwo w magazyn energii, żeby wykorzystać maksymalnie letnią porę. Inaczej rachunki za prąd pogrążą nas do reszty...
Drodzy nasi, dziękuję, że z nami jesteście! I jeśli tylko nie będzie to nadużyciem, proszę o dalsze wsparcie, ponieważ tylko wspólnymi siłami możemy dalej mnożyć dobro!
Aga ze SzkapoStada
Zdarza się, że przychodzą do nas tylko po to, żeby umrzeć - w cieple, spokoju, otoczone szacunkiem... Bez świstu bata i sznura zaciskającego się na szyi. To dla nich 18 lat temu kupiliśmy gospodarstwo. Wtedy też powstała Fundacja "Nasza Szkapa", a my zaczęliśmy czynnie tworzyć Dom dla ludzko-zwierzęcej rodziny.
Był 2006 rok. Choć zima zbliżała się wielkimi krokami, a do wychodka trzeba było biec aż za stodołę... Chociaż ogrzanie wyziębionych pomieszczeń graniczyło z cudem... I pomimo tego, że stara studnia zapewniała około 10 litrów wody dziennie - już wtedy byliśmy u siebie!
Bardzo szybko każdy wolny kąt zapełniły zwierzęta w potrzebie. Podczas remontu było to wyjątkowo trudne do ogarnięcia, ale nie mogliśmy czekać. Bo one czasu nie miały...
Żeby związać koniec z końcem, wszystkie prace wykonywaliśmy we własnym zakresie. W pomoc zaangażowała się cała rodzina. Każdy włożył kawałek serca w budowanie Gospodarstwa Zerówka. Tak nazwaliśmy nasz kawałek świata.
Dramaty końskie, psie, kocie nakładały się na siebie. Dnie płynęły zbyt szybko. Wciąż w biegu, skupieni byliśmy na niesieniu doraźnej pomocy.
I tak jest do dziś. Niektóre zwierzęta trafiają do nas zbyt późno... Wtedy żal wylewa się morzem łez. A gdzieś w głębi pojawia się pytanie - czy robią miejsce dla kolejnej biedy w potrzebie...?
Nie jest łatwo znaleźć równowagę pomiędzy bezpośrednim niesieniem pomocy a inwestycjami w infrastrukturę. Z jednej strony można śmiało stwierdzić, że konie na przykład nie potrzebują złotych żłobów, aczkolwiek wybiegi z bezpiecznymi ogrodzeniami to już podstawa bytu jednostki takiej jak nasza. Niezbędne są również izolatki. A żadna złotówka nie chce się pomnożyć, żeby dało się ją wykorzystać dwa razy. Początkowo mieliśmy do dyspozycji tylko albo aż 3 hektary gołej ziemi...
Zaczynaliśmy od bardzo skromnych ogrodzeń. Niestety kiedy zaczęły się rotacje w stadzie i pojawiły się wraz z nimi konie mniej subtelne, zrozumieliśmy, że ogrodzenie musi sprostać pomysłom najbardziej wybitnych, specjalizujących się w ucieczkach indywidualności.
Ostatecznie po latach kompletnie łysy krajobraz zamienia się w zieloną oazę.
Historie naszych Podopiecznych można by opowiadać niemal jak baśnie z tysiąca i jednej nocy. Jedną z najbardziej znanych jest opowieść pisana kopytkiem Złotego - źrebaka skazanego na rzeź z powodu przykurczu ścięgien w przednich nogach. Kiedy właściciel stracił nadzieję, że Złoty wyrośnie na wartościowego konia, sprzedał go do rzeźni, jednak w trasie zdarzył się wypadek. Złoty trafił na przechowanie do czasu kolejnego transportu do pewnego handlarza, który zadzwonił do nas z prośbą o uratowanie tego wyjątkowego dzieciaka.
Weterynarze rozkładali ręce i dawali Złotemu góra kilka miesięcy życia, zanim nogi ugną się pod rosnącym ciężarem dojrzewającego konia. Czasami dla dobra zwierzęcia trzeba podjąć najtrudniejszą decyzję, lecz w tamtej sytuacji czuliśmy, że to jeszcze nie koniec...
I dziś jesteśmy 8 lat później, a Złoty wciąż rozrabia niczym mały źrebaczek!
Są też konie, o których dowiadujemy się za późno... Czara stanęła na naszej drodze, kiedy jej organizm był już zupełnie wycieńczony. Niekończąca się głodówka, liczne rany i choroby okazały się silniejsze od mocy serc zaangażowanych w ratowanie klaczy [*]
Taka jest nasza codzienność. Walka o przetrwanie kolejnego życia i o trwanie azylu musi toczyć się w tym samym miejscu i czasie. Radości i smutki przeplatają się ze sobą... Bo jak nie cieszyć się, kiedy malutka kuchnia letnia przeistacza się w Kocie Miasteczko albo w miejscu chlewika powstaje psiarnia?
I jak nie zapłakać, kiedy trafiają pod nasze skrzydła dzieci, dla których jutro nie nadejdzie...?
Możemy jedynie walczyć o najlepszą opiekę i spokojną śmierć dla nich. Bez zimnych ciężarówek, głodówki przed ubojem, bez krzyków niecierpliwych handlarzy...
Azyl fundacji to wyjątkowa przestrzeń. W tym miejscu wszyscy pracujemy równo. Również sprzęty i budynki nie są oszczędzane. Tylko boli gdzieś tam w środku, że brakuje funduszy na doprowadzenie drogi do gospodarstwa, bo codzienność mogłaby być lżejsza...
Brakuje środków na wymianę instalacji elektrycznej, która pracuje na najwyższych obrotach. Zwłaszcza zimą.
Brakuje złotówek na wymianę i zabezpieczenie instalacji wodnej... Jednak kiedy przekuwamy dzięki Waszemu wsparciu smutek w radosne merdanie ogonów, wszystkie troski odchodzą na drugi plan!
I chcielibyśmy działać dalej... Doszliśmy jednak do ściany. Kolejna zima będzie ostatnią, jeśli nie doinwestujemy gospodarstwa. Dziurawy dach stajni, domagający się generalnego remontu dom, brak dojazdu - to zbyt wielkie zaległości, żeby można było z nimi dalej funkcjonować.
Dlatego zwracam się z pokorną prośbą o pomoc - ocalmy wspólnymi siłami nasz azyl. Nasz Dom. Bo jego może wkrótce zabraknąć, a te wszystkie bezbronne istoty na to nie zasłużyły...
Aga i Zwierzaki Naszej Szkapy
Ładuję...