Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szanowni Państwo,
bardzo dziękuję za pomoc w uratowaniu Nelki i i jej małego synka. Oba konie zostały już odebrane od handlarza i pojechały bezpośrednio do swojego nowego domu, w którym przebywa już mała Jagódka z Jeżynką.
Kucyki są już odrobaczone i aktualnie odbywają kwarantannę. Nelka jest w słabszej kondycji żywieniowej, ma też kopyta, które wymagają wizyty kowala ortopedy. Mamy nadzieję, że za kilka tygodni będzie już w dobrej formie.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za pomoc dla Nelki i maluszka i proszę Was o jeszcze jedną przysługę. Maluszkowi potrzebne jest imię. Zostawiamy pełną dowolność co do wyboru. Propozycje piszcie w komentarzach, a to, które dostanie najwięcej polubień, będzie nosił malec. Bawimy się do końca tygodnia.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Szanowni Państwo,
dziś kończy się zbiórka dla Nelki i jej małego synka. Mamy i maluszka, które nie spełniły oczekiwań ludzi, więc mają umrzeć. Ten malec nie ma więcej niż 4 miesiące, a jego życie ma zostać zakończone w rzeźni, zaprowadzić ma go jego ukochana mama. Ta wiedza jest nie do zniesienia…
Nie wiem, czy damy radę im pomóc. Nie wiem, co będzie. Nie wiem, jak ich historia się skończy, bo choć zaliczkę uzbieraliśmy i dostaliśmy trochę czasu, to tego czasu już nie ma. Handlarz rano już dzwonił, przypominając o rozliczeniu i odebraniu koni. Pytałem, ale on chce czekać ani dnia dłużej. Powiedział, że albo je zabieram, albo wywozi na rzeź. Jak zwykle potrzebne mu są pieniądze, powiedział, że nie ma miejsca, by je trzymać. A ja nie mam jak za nie zapłacić. 4600 zł kosztuje uratowanie życia Nelce i maluszkowi. Do tego dojedzie 500 zł za ich transport. Razem 5100 zł. To bardzo dużo, a czasu na zbieranie już nie ma.
Szanowni Państwo, ja wiem, że będzie trudno, ale proszę, chociaż spróbujmy im pomóc. Nie zostawiajmy ich jeszcze. Póki ich serca biją, póki nie wsiadły do ciężarówki jadącej do ubojni, mamy szansę na ratunek.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
„Mi tam nie zależy, siostrze chce pomóc. Kupiła, oźrebiło się to to, a widzisz pan, że czarne jak diabeł to małe. Na co komu takie kuce? Żeby się kolorowy urodził, w łaty jakiś albo kobyła chociaż, a to nie dość, że ogier to jak smoła. Tak samo było rok temu, też takiego dała. Wywiozłem na rzeź. Tych teraz trzeba się pozbyć, bo zarobku nie będzie, a i siostrzenice się już znudziły. Sprzedam, może coś ładniejszego się trafi, to znowu zachcą mieć koniki. Lubią zwierzęta jak my wszyscy. Tylko takich czarnych kucy nikt nie chce. Sprzedać też ciężko. Ludzie za ładne zapłacą, a za byle co to można się prosić, a nie chcą. A to byle co jest. I ta stara i ten mały. Nic niewarte więcej jak mięso. Siostra dawała ogłoszenia, nawet jeden telefon nie zadzwonił. No na co to trzymać i karmić? Pan wie, ile owies kosztuje, a siano to już w ogóle! Przecież to się z nich nie zwróci. Wywiozę na mięso, spokój będzie. Ziarnek sypać nie będzie trzeba. Wydawać na żarcie."
Stałem tam i patrzyłem, jak ten maluszek drepcze wkoło ukochanej mamy. Pierwszy raz był na dworze, chciał biegać, sprawdzić, jak szybkie są jego nogi, jak wysoko da się podskoczyć. Wszystko go dziwiło, wszystko ciekawiło. Ale to nie była pora na zabawę. Nie po to wyszły z obory. W zasadzie wygoniono jego i mamę siłą. Zaprowadzono na tył, za zabudowania, żeby przypadkiem ktoś podwórka nie poznał. Bo choć do mnie wprost mówią, że na mięso wiozą, to przed znajomymi siostra handlarza będzie udawała, że poszły w dobre ręce. Nie mają problemu, by zabić mamę z maluszkiem, ważne by inni się nie dowiedzieli, że to ubrane kwiatami podwórko umazane jest też krwią wywożonych na rzeź zwierząt.
I nie ma znaczenia, że to matka z kilkumiesięcznym malutkim dzieckiem. Że zamiast cieszyć się życiem, beztrosko bawić, smakować pierwszej wiosennej trawy, maluszek pójdzie za mamą korytarzem, na którego końcu czeka na nie śmierć. I nikt im nie pomoże. Nikt nie uratuje. Gdy wejdą na trap samochodu, nie będzie już odwrotu. Ich bezgłowe, obdarte ze skóry ciała, zawisną na hakach, szyją w stronę ziemi…
Szukałem od dwóch tygodni dla nich domu. Nikt ich nie chce, bo czarne, bo ogierek, bo nic nie umieją. Handlarz czekał, ale dłużej już nie będzie. Za Nelkę i jej małego synka chce 4600 zł. Jeśli dziś nie dostanie 1600 zł zaliczki, jutro przed świtem pojadą do rzeźni. Rzeźnicki, zimny nóż uciszy ich rozpaczliwe rżenie na zawsze.
Szanowni Państwo,
proszę o pomoc. Miejsce dla Nelki i maluszka jest, teraz musimy uzbierać pieniądze, by im pomóc. Mamy na to tylko kilka godzin.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Zbiórka obejmuje wykup, transport, diagnostykę weterynaryjną, leczenie i miesiąc utrzymania.
O NAS:
Działamy od 14 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Zatrudniamy tylko jednego pracownika do pomocy przy zwierzętach i wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy. Nasz ośrodek jest otwarty dla odwiedzających.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
Ładuję...