Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Waszej pomocy zwierzaki dostały swoją drugą szanse. Wszystkie zostały przebadane, wyleczone, odrobaczone, odpchlone, zaszczepione, zaczipowane i wykastrowane. Prawie wszystkie zwierzaki z tej zbiórki poznały co to szczęśliwe zakończenie... prawie bo wszystkie mają domy - oprócz Wiesia.
Wiesio przebywa w domu tymczasowym i od kilku miesięcy nie może znaleźć domu. Najprawdopodobniej wszystkich odstrasza zdiagnozowana u niego padaczka. Ale nie ma czego się bać. Wiesio bierze leki więc ataki zdarzają się bardzo rzadko.
Pozostałe psiaki mają już swoje kochające rodziny :)
Kokosek
Łupinka:
Milka:
Henio
Kawa
Dziękujemy za wasze wsparcie :)
Zaczynamy walkę o życie Wiesia Niewielki psiak został porzucony w okolicy Białegostoku...
Musiał długo się czekać na pomoc ponieważ niewiele już z niego zostało. Jest wychudzony, wycieńczony, zarobaczony, zapchlony, zakleszczony
Na jego skórze liszajec, liczne odleżyny i wyłysienia - pewnie nie miał siły chodzić więc większość czasu leżał :( Z gnijącego ogonka wystaje kość.
W dodatku miejsce, w którym został zabezpieczony do naszego przyjazdu, okazało się tragicznie niefortunne. Psiak zabezpieczony był w miejscu składowania gnoju - niestety wdało się zakażenie. Ogon najprawdopodobniej trzeba będzie amputować. Wyniki badań fatalne...
Jak bardzo musiał cierpieć? Ile czasu musiał żyć z wystającą z otwartej rany kością? Widziałyśmy już wiele ale takie psie nieszczęścia łamie serca nawet największych twardzieli :(
Nie wiemy czy uda nam się wygrać walkę o jego życie ale nie poddamy się dopóki tli się nadzieja. Musimy mu udowodnić, że życie może być lepsze. On nie może odejść bez zaznania dobra...
Ta walka będzie kosztowała dużo pieniędzy. Pieniędzy, których nie mamy :( Bez Twojej pomocy ta walka nie ma sensu.... Wiesio jest jednym z ponad 80 psów pod naszą opieką... Pomóż nam walczyć... BŁAGAMY
Porzucona w ciąży była zdana tylko na siebie. Nic dziwnego, że człowieka traktuje jak wroga próbując obronić swoje dzieci...
Przerażoną ale zdeterminowaną suczkę zobaczyłyśmy przypadkiem. Miała jeden cel; przetrwać i zdobyć pożywienie. W poszukiwaniu jedzenia podchodziła do tirów, licząc, że dostanie coś od kierowców. Na naszych oczach prawie wpadła pod auto... Jak się dowiedziałyśmy - nie pierwszy raz, parę dni wcześniej potrąciło ją auto na oczach jednego z mieszkańców.
Bardzo chciałyśmy jej pomóc ale suczka bardzo się bała i uciekała. Nie mogłyśmy również złapać jej w klatkę łapkę ponieważ jej wyciągnięte suczki sugerowały, że ma gdzieś szczeniaki, dla których tak dzielnie szuka pożywienia. Gdybyśmy ją zabrały, maluchy umarłyby z głodu w miejscu, o którym nikt nie wiedział. Tydzień trwało śledzenie Frytki. Dzięki zaangażowaniu 2 kobiet, które aż z Warszawy przez 3 dni przyjeżdżały szukać suczki nareszcie udało się zlokalizować miejsce, w którym urodziła szczeniaki. Oszczeniła się pod starym barakiem. I tu pojawił się kolejny problem - jak wydostać stamtąd szczeniaki...
Nie miałyśmy sił podkopać się pod barak...Czułyśmy się bezsilne. Zadzwoniłyśmy po panów z Ochotniczej Straży Pożarnej. Na szczęscie Panowie dali radę i z ich pomocą udało nam się wydostać maluszki.
Niestety na tym problemy się nie skończyły :( Cała rodzina była strasznie zapchlona a oprócz tego cały czas miały biegunę. Po przebadaniu kału okazało się, ze mają wszelkie możliwe pasożyty...
Niestety oprócz wielu wizyt u weterynarza czeka nas także czasochłonna praca z mamą Frytką ponieważ sunia jest wyląkniona i gryzie :( Człowiek musiał być w jej życiu, kimś od którego warto trzymać się z daleka... Staramy się jej udowodnić, że są też dobrzy ludzie.
Bardzo potrzebujemy Waszej pomocy, każdej złotówki, wsparcia, karmy, dobrego słowa..
Każda wpłata to leki, kroplówki, jedzenie, czip, zabieg, opieka i wiele innych niezbędnych dla zwierząt darów, które ratują im życie... To Twoja realna pomoc w walce o lepsze życie bezdomnych zwierząt.
BŁAGAMY, NIECH LOS BEZDOMNIAKÓW NIE BĘDZIE CI OBOJĘTNY
Mimo różnych historii te siedem istnień łączy jedno; uniknęły śmierci i trafiły pod naszą opiekę. Od tego momentu są jak nasze dzieci i nie damy zrobić im krzywdy. Porzucone, zostawione na pastwę losu musiały walczyć o przetrwanie. Większość z nich to jeszcze psie dzieci, które powinny jeszcze cieszyć się beztroską. Potrzebują Twojej pomocy. Poznaj je i zdecyduj czy warto im pomóc.
Tuptusia zobaczyłyśmy, wracając od weterynarza. Przebiegał drogę w tę i z powrotem jakby czegoś szukał. Zatrzymałyśmy się, aby go złapać i zabezpieczyć. Okazało się, że to nie będzie takie proste, bo psiak jest przerażony i przed nami ucieka... Musiałyśmy zastawić klatkę łapkę i liczyć, że głodny pies da się w nią złapać. Bezradnie patrzyłyśmy, jak pies biega tuż obok pędzących samochodów.
Starałyśmy się zatrzymać ruch, musiałyśmy wybiegać przed pędzące auta, by ocalić mu życie. Na szczęście udało się go złapać, zanim stała się tragedia! Gdy emocje opadły i mogłyśmy przyjrzeć mu się z bliska, okazało się, że psiak jest jednym wielkim chodzącym filcem... Jego sierść była aż twarda od kołtunów, brudna i śmierdząca. Poruszanie się z taką skorupą na pewno sprawiało mu ból.
Aktualizacja o Tuptusiu:
Okazało się, że Tuptuś ma właściciela. Niestety zanim właściciele zdążyli go odebrać Tuptuś uciekł do suczek w cieczce... Wcześniej został przez nas zaczipowany, odpchlony, odrobaczony i wykastrowany. Niestety hormony po kastracji utrzymują się nawet do pół roku...
Łupinka i Kokos to psiaki, które 2 miesiące chodziły ulicami w poszukiwaniu jedzenia i schronienia... Tułały się wraz z trzecim psiakiem, który w międzyczasie okazał się psiakiem właścicielskim. Biegał za Łupinką, ponieważ miała cieczkę. Złapanie Łupinki i Kokosa było dla nas ogromnie ciężkim zadaniem. Psiaki, mimo że głodne - z przerażenia nie chciały podejść ani do nas, ani do klatek-łapek. Podchody trwały kilka dni, podczas których codziennie bałyśmy się o ich życie. Kierowcy samochodów nie zwracali na nie większej uwagi. Od czasu do czasu ktoś zatrąbiłby je przegonić. Inni zwalniali, a inni pędzili, jakby ich nie widzieli. W końcu udało nam się je złapać! Wysiłek się opłacił i są już bezpieczni pod naszymi skrzydłami.
Inka, Kawa i Milka -czarna suczka przybłąkała się do gospodarstwa pewnych państwa. Zaszła w ciąże i urodziła 3 maluchy. Wtedy państwo zadzwonili do nas, że chcą oddać mamę i jej córki. Chłopca natomiast postanowili sobie zostawić. Zabrałyśmy więc trzy dziewczyny pod nasze skrzydła i otoczyłyśmy naj najlepszą opieką. Chłopiec, który został na posesji, zostanie przez nas wykastrowany i zaczipowany jak podrośnie.
Heńka wyrzucono pod Sochaczewem... Tułał się tam dłuższy czas, żebrząc o jedzenie. To młody, piękny i postawny owczarek. Jednak podejrzewamy, że dla jego właściciela mógł mieć jedną wadę; jest bardzo łagodny. Podejrzewamy, że ktoś wziął psa w celach obrony domu, podwórka a Heniek stanowczo się do tego celu nie nadaje. Nie umie bronić domu, więc wylądował na ulicy...
Każdy z tych psiaków nadal potrzebuje pomocy. My zrobiliśmy pierwszy krok, dając im schronienie i pełną miskę. Teraz kolej na krok dobrych ludzi. Na Twój krok. Wszystkie psiaki musimy przebadać, odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić, wykastrować i zaczipować. Na to wszystko potrzebne są pieniądze. Samą miłością i dobrymi chęciami im nie pomożemy. Proszę, podaruj im szanse na lepsze życie. Podaruj choćby złotówkę...
Ładuję...