Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Karusia, bo tak dostała na imię ocalona klacz pozdrawia i dziękuje za życie. Udało się i została uratowana. Z całego serca dziękujemy za wsparcie i pomoc w ocaleniu Jej życia.
Kochani! Dzięki Waszemu wsparciu udało się ocalić 6-letnią kobyłkę. Po naszych policzkach powinny spływać łzy szczęścia, bo kolejny raz się udało… Niestety znowu łzy radości zostały stłumione przez łzy smutku. Dominik kolejny raz wszedł do skupu. Dominik to ten, który zawsze trzyma w ryzach naszą impulsywność i emocje, bo my z takich miejsc zabrałybyśmy wszystkie konie, kierując się tylko sercem, zapominając w takich sytuacjach o rozumie.
My nigdy nie wchodzimy do skupu, bo nie jesteśmy w stanie wybrać, a niestety wszystkich nie możemy zabrać, bo nie mamy ani gdzie, ani za co... Bo nie sztuką, tylko ocalić, trzeba jeszcze pomyśleć o zapewnieniu życia na kilka a czasem i kilkanaście lat. Ten przykry obowiązek spadł na naszego Dominika… Jadąc tam, Dominik całą drogę powtarzał, że bierzemy tylko jedną jeśli uda się zgromadzić środki, bo nasze przytulisko nie jest z gumy i nie mamy jak zabrać więcej… Sam sobie wmawiał, że wejdzie i nie będzie się rozglądał…
Obiecał sobie, że ten jeden raz nie spojrzy w ich oczy, bo za dużo go to kosztuje, potem nie jest w stanie ich zapomnieć i jedyne myśli, jakie go wtedy nachodzą to tylko czy jeszcze żyją? Gdzie są? Czy odeszły szybko? Czy bardzo cierpiały? Może zdarzył się cud i znalazł się ktoś, kto je ocalił? Zawsze dopuszczamy taką myśl, chociaż wiemy, że sami siebie oszukujemy… Dla takich koni cud już się nie zdarzy… Dominik zawsze jest twardy, a przynajmniej bardzo stara się ukrywać emocje i być dla nas wsparciem i pocieszeniem, ale wiemy, że bardzo mocno to przeżywa. Jadąc tam, widziałyśmy jego niepokój, smutek i strach. Ogromny strach co tam znowu zastanie…
Znamy go i wiemy, że mimo swoich obietnic to i tak nie będzie w stanie udawać, że nic nie widzi. Zupełnie się nie pomyliłyśmy… Wsiadł do samochodu w milczeniu, widziałyśmy tylko szklące się oczy… Nieśmiało zapytałyśmy "i co?”.
Odpowiedział, że są dwie… W naszą Ocaloną stoi wtulona druga, równie sponiewierana klacz. W miejscu, które jest ostatnim przystankiem przed śmiercią, stały się dla siebie całym światem, wsparciem i towarzyszkami niedoli. Połączyła je niesamowita więź. Może już się znają? Może trafiły tam razem? Może zupełnie przypadkiem? Tego nie wiemy. Wiemy tylko, że rozdzielając je, zadamy im ogromny ból. Ten nasz rozsądny, stanowczy Dominik, który tak bardzo się upierał, że tylko jeden koń znowu nie był w stanie wybrać. Obiecał, że ich nie rozdzieli.
Mieliśmy nadzieję, że uda nam się na tę pierwszą uzbierać więcej tak, że starczy na dwie. Niestety nie starczy. Brakuje nam 5 tysięcy… To ogromna kwota a czasu tak niewiele. Mamy tylko 1 dzień, tylko 24 godziny… Wiemy, że to szaleństwo, ale nie możemy ich rozdzielić. Jedyne co obie w tym podłym życiu mają to - tylko siebie… My już nie prosimy, my błagamy o pomoc. 24 godziny. 5 tysięcy. Czy damy radę?
Ładuję...