Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wspólnymi siłami, serce w serce, przetrwaliśmy czas wiosenno-letni. To dzięki Wam mogliśmy zapewnić naszym podopiecznym karmę i żwirek, zaszczepić je oraz odrobaczyć. Zapewniliście nam również środki aby opłacić zaległe faktury. Dziękujemy za każdą złotówkę, bo właśnie dzięki temu możemy pomagać kotom, które już u nas są, ale i tym, które dopiero do nas trafią. Może i nie zmienimy całego świata, ale wspólnie możemy zmienić świat naszych futrzastych mruczków.
Minęła zima, minęła wiosna, dla wielu nadeszło lato, czyli: wakacje, urlopy, odpoczynek.
Dla wolontariuszy nadszedł najgorszy czas - tzw. "sezon kociakowy". Mimo, że okres ten zaczęliśmy już w kwietniu, to te najcieplejsze miesiące są dla nas zdecydowanie najtrudniejsze. Każdego dnia dostajemy ogromną ilość próśb o pomoc, nie tylko z Rzeszowa czy Podkarpacia, ale nawet z drugiego końca Polski. Odbieramy telefony, SMS, maile, jesteśmy oznaczani w komentarzach na Facebooku, słowo "ratujcie" jest po prostu wszędzie.
A my od dawna stoimy pod ścianą. Domy tymczasowe wypełnione są po brzegi kociętami, wszystkie wolne izolatki od kilku tygodni działają na pełnych obrotach.
Na miejsce wyadoptowanych kotów (których niestety jest coraz mniej) zaraz przyjeżdżają następne, bo lista kotów czekających na przyjęcie pod nasze skrzydła jest długa.
Wiecie jak to jest, gdy macie świadomość, że Wasza decyzja to prawdopodobnie decyzja życia i śmierci dla porzuconych kociąt lub całych kocich rodzin? My to wiemy. Stajemy przed tą decyzją codziennie. Musimy odmawiać przyjęcia kotów, bo nie mamy już gdzie ich ulokować, bo pod opieką mamy ok. 60 maluchów i 130 dorosłych kotów.
Te liczby są ogromne, zważywszy na to, że bazujemy tylko na domach tymczasowych (nie mamy kociarni i nie jesteśmy też schroniskiem) oraz że nasze działania opłacamy tylko za to, co dostaniemy od darczyńców, nie mając żadnego stałego dofinansowania. Jest to też kolejny powód, dlaczego czasami odmawiamy przyjęć. Fundusze znikają w zastraszającym tempie.
Karma, żwirek, to podstawowe rzeczy, które musimy zapewnić podopiecznym. Do tego w przypadku kociąt dochodzą szczepienia, preparaty przeciwpasożytnicze, często testy FIV/FeLV i kastracja.
To jest nasz najbardziej optymistyczny scenariusz, który sprawdza się rzadko. Robimy wszystko by uniknąć chorób ale te pojawiają się często i w najmniej oczekiwanym momencie. Bo przecież gdy kocięta są tuż przed lub po szczepieniu, to już z górki, prawda? A potem zderzamy się w brutalną rzeczywistością.
Raz z dnia na dzień kocięta lecą przez ręce i trafiają na szpital, innym razem dostają biegunki lub wymiotują, innym nagle pojawia się u nich katar, innym okazuje się, że złapały kalcywirusa albo grzybicę, a innym staje się nam zmierzyć z jednym z najgorszych wrogów kociąt - panleukopenią.
Robimy wszystko dla tych maluchów by rosły zdrowe i silne, a takie wydarzenia za każdym razem się na nas odbijają, bo choć często udaje się ostatecznie wygrać tę walkę, to jednak nie dzieje się to zawsze i kocięta odchodzą. Zaraz pojawiają się pytania, może mogliśmy coś zrobić by tego uniknąć? Refleksja jest prosta, może tak, może nie, ale umarły kochane i zaopiekowane, a nie z głodu, przegrzania, zagryzienia przez zwierzęta czy nieleczonej choroby.
Walczymy o życie każdego kociaka, który do nas trafi, czasami droga jest prosta, czasami kręta, pełna wybojów, wzlotów i upadków.
Działamy na pełnych obrotach, pomagamy ile możemy, a i tak spotykamy się z niezadowoleniem. Odmawiamy przyjęć, a potem słyszymy, "przecież wy od tego jesteście", "jak to nie weźmiecie", "to co ja mam niby z nimi zrobić", "przyjedźcie i je zabierzcie". W tym momencie serce nam pęka, bo choć bardzo byśmy chcieli, już po prostu nie dajemy rady.
Pokazywaliście nie raz, że to, co robimy, ma sens, jednak bez waszego wsparcia nie mamy żadnych szans. Miesięczne koszty utrzymania kociąt są bardzo wysokie, musimy mieć też zaplecze finansowe na nagłe przypadki, gdzie pomoc musi zostać udzielona w trybie natychmiastowym.
Pomożecie nam, prawda? A dokładnie nie nam, a kotom. Tym które już u nas są i tym które dopiero do nas trafią, bo może i nie zmienimy całego świata, ale wspólnie możemy zmienić świat tych kotów.
* W załącznikach faktury za leczenie tylko z czerwca. To prawie 30 000 zł.
Ładuję...