Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dwa zgony kotów od poniedziałku – kotów, które powinny były otrzymać pomoc od naszego miasta.
W poniedziałek Pani Olga znalazła pod swoim samochodem przy Biedronce leżącą, bardzo słabą kotkę. Niewiele myśląc przywiozła ją do naszej Pu-Chatki. Kotka miała zaropiałe oczy, na futerku ślady po biegunce, i była przeraźliwie wychudzona – w dotyku czuć było wyraźnie na plecach każdą kość.
Powiedziałyśmy Pani Oldze, aby najpierw zgłosiła taką bardzo chorą kotkę na Straż Miejską i wtedy może ona otrzymać pomoc od schroniska. Pan strażnik po kontakcie ze schroniskiem odpowiedział, że w schronisku nie ma miejsc i może jutro się zwolni, więc Pani może kota odwieźć tam, gdzie go znalazła albo przetrzymać u siebie. A poza tym weterynarza schroniskowego nie ma, bo ma krótsze godziny pracy. A kotka czekała na zmiłowanie w pozycji bólowej pod naszymi drzwiami… Nawet nie miała sił uciekać… W tej sytuacji Pani poprosiła nas o udzielenie kotce pomocy.
Zdążyłyśmy zawieźć ją do lecznicy przed zamknięciem, gdzie dostała doraźną pomoc i kroplówkę. Weterynarz stwierdził biegunkę i jaja much przy odbycie. Przywiozłyśmy kotkę do Pu-Chatki, ale z minuty na minutę jej stan się pogarszał, płakała rozpaczliwie z bólu, więc Pan Aleksander zawiózł ją natychmiast do lecznicy w Rzeszowie. Tam trafiła do inkubatora, bo miała bardzo obniżoną temperaturę ciała. Dostała kolejne leki i kroplówki.
We wtorek wykonano serię badań i okazało się, że kotka ma zaawansowaną białaczkę i potężną niedokrwistość bez większych szans na ratunek. Z odbytu wychodziły robaki, które trawiły ją od środka. Być może była ofiarą wypadku kilka dni wcześniej i w ranach zagnieździły się larwy much.
Jedyną szansą, ale bez gwarancji powodzenia była transfuzja krwi. Obdzwoniłyśmy wszystkie banki krwi na Podkarpaciu i w Małopolsce, ale nigdzie nie było krwi. Kotce oznaczono grupę krwi (A), a że w maju nasze koty oddawały krew w Rzeszowie dla Olimpii, więc zdecydowałyśmy, że w środę pojedziemy z 2 kotami z tą samą grupą krwi, aby oddały krew dla tej kotki.
Niestety wczoraj późnym wieczorem dostałyśmy telefon z lecznicy, że kotka nie reaguje już na żadne leki, temperatura ciała nie podnosi się mimo inkubatora i termoforów, a kotka bardzo cierpi. Podjęłyśmy tę trudną decyzję i kotka odeszła wczoraj po godz. 22.
Po raz kolejny kot w Mielcu nie uzyskał pomocy, tam gdzie powinien. Piszemy o tym często, ale nic się nie zmienia. Tylko my patrzymy na to cierpienie, znieczulicę, brak empatii. Teraz nie przyjęto kotki, która była już w STANIE AGONALNYM. Co się musi stać, aby w Mielcu coś się zmieniło?
Wczoraj przyjęłyśmy kotkę, która po sterylizacji miejskiej miała być odstawiona na działki kilka godzin po ciężkiej sterylizacji aborcyjnej. Umarła dziś w nocy.
Ciężko nam bardzo żyć z tą świadomością ile kotów cierpi i nie otrzymuje pomocy. Niektóre trafiają do nas, większość udaje się uratować, ale takie przypadki rozrywają nam serca, bo czasami można im zapobiec.
Dziękujemy Pani Oldze z mężem za niepozostawienie tej kotki na parkingu, a Panu Aleksandrowi za natychmiastowy wyjazd do Rzeszowa. A my zostajemy ze złamanymi sercami, bezsilnością, wściekłością i kolejnymi kosztami.
Nie mamy jeszcze faktury z lecznicy, ale na pewno będzie to co najmniej kilkaset złotych. Może zechcecie nam pomóc ją zapłacić? Bardzo o to prosimy. Musimy prosić, bo bez tego nie będziemy mogły bez wahania pomóc kolejnemu kotu.
Ładuję...