Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kocia mama powolutku odzyskuje siły i czule opiekuje się maluszkami. Kocięta prawidłowo rozwijają się i rosną jak na drożdżach. Niestety razem z nimi rosną także ich potrzeby. Maluszki jedzą coraz więcej, a dobrze zbilansowana dieta to podstawa dla ich prawidłowego rozwoju. Zużywają także coraz większe pokłady żwirku. Już niebawem konieczna będzie także profilaktyka - odrobaczenia oraz szczepienia dla całej gromadki, a także kastracja kociej mamy, gdy tylko przestanie karmić. To wszystko pochłania niestety spore zasoby finansowe, dlatego wciąż prosimy o grosik wsparcia.
Niestety kociaki nadal chorują. Tym razem mamy podejrzenie kalici. Znowu antybiotyk, leki p/zapalne i p/bólowe. Nie chcą jeść, gorączkują :(
Niestety nasze maluszki kilka dni temu bardzo się pochorowały. Zaczęły wymiotować, dostały biegunki... oczywiście w tempie ekspresowym znalazły się w lecznicy. Kocięta wymagają dokarmiana bo nie jedzą samodzielnie. Są także nawadniane dożylnie. Każdy z nich dostał porcję leków. Wykonany test wykluczył na szczęście panleukopenie, nie oznacza to jednak wcale, że możemy spać spokojnie. Tak naprawdę nie wiemy na ten moment co spowodowało takie pogorszenie stanu zdrowia maluszków. Być może to efekt po wykonanym niedawno odrobaczeniu, ale może być to także infekcja wirusowa lub bakteryjna. Wciąż jesteśmy w trakcie diagnostyki.
Walczymy z całych sił o życie tych malutkich kocich istotek i bardzo Was prosimy - POMÓŻCIE NAM! One bardzo chcą żyć!
Telefon z prośbą o zabezpieczenie matki z kociętami o tej porze roku nie jest niczym nadzwyczajnym. Mimo ogromu apeli o kastrację kotek, mimo pomocy w złapaniu i transporcie, a niejednokrotnie mimo pomocy finansowej, one nadal rodzą.
Ta koteczka widywana była pół roku. Regularnie pojawiała się na dożywianiu, dawała się głaskać. Niestety nikt wcześniej nie pomyślał, że wiosną najprawdopodobniej pojawi się problem. I choć państwo, u których kicia urodziła dzieci, dali jej schronienie na początek, to potrzebne było miejsce na dłużej - by mogła w spokoju odchować swoje dzieci.
Akurat jedna z naszych izolatek wciąż była wolna, więc wyraziliśmy zgodę na przyjęcie kotki z kociętami. Nie wiedzieliśmy ani jak wygląda, ani ile jest kociąt. Wiedzieliśmy tylko, że mają kilka dni. Kiedy dojechały opiekunka aż zaniemówiła z wrażenia. Przepiękna, długowłosa trikolorka, ogromnie zaniedbana i cztery wtulone w nią, kilkudniowe dzieciaki.
To nie mógł być kot urodzony na wolności. Bo choć kicia mocno zaniedbana i brudna, to znająca ludzki głos i dotyk ludzkiej ręki. Oswojona z domem, legowiskiem i kuwetą. Musiała mieć właściciela i swój dom w przeszłości. Zagubiona? Porzucona?
Zaopiekowaliśmy się kocią rodzinką. Bardzo szybko okazało się, że kocia mama wymaga nie tylko opieki, ale i leczenia. Jej stan był zły. Miała problem z jedzeniem, była bardzo osłabiona, miała problemy z utrzymaniem równowagi.
Następnego dnia rano trafiła do kociego szpitala. Po oględzinach i konsultacji pojawiły się podejrzenia tężyczki poporodowej. Sytuacja była trudna, bo kotka praktycznie nie reagowała na bodźce. Lekarze rozpoczęli walkę o jej zdrowie. Na szczęście wyniki badań nie wyszły najgorzej. Wystarczył antybiotyk i trzydniowy pobyt w szpitalu pod kroplówką, żeby kocią mamę postawić na łapki.
Ale to nie koniec walki o zdrowie i dobrobyt kociej rodziny. Kotkę czekają kontrolne wizyty i ponowne badania za jakiś czas. Musi odchować maluchy, zostać poddana kastracji. Całą grupę trzeba kilkukrotnie odrobaczyć, zaszczepić. Z małych często rzeczy rosną ogromne koszty, których ze 180-cioma podopiecznymi udźwignąć sami nie damy rady. Powalczcie zatem z nami o mamę i jej potomstwo. Za każdy grosik, za każde udostępnienie z góry dziękujemy.
Pamiętajcie - złotówka ma moc!
Ładuję...