Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Liczi została adoptowana, a Chilli dalej czeka na swoją szansę <3
Jeżeli chcesz ją poznać, skontktuj się z nami.
<3 LICZI ADOPTOWANA <3
Bardzo ciężko było podjąć nam decyzję, do kogo trafi nasza piękność Liczi .
Chętnych było bardzo dużo. Niestety suni nie mogliśmy podzielić, ale zapewniamy, że trafiła do fantastycznego domu, który zaoferował jej wiele ciepła, miłości i przede wszystkim spokoju.
Dzięki wspaniałej opiece naszej wolontariuszki Basi, Liczi zrobiła bardzo duże postępy i zaczęła w ogóle funkcjonować w normalnym świecie. Sunia nadal bała się gwałtownych ruchów, młodszych dzieci, ruchu ulicznego. Dlatego wybór rodzinki musiał być przez nas dokładnie przeanalizowany.
Dziękujemy bardzo Pani Agacie i Kamilowi za zrozumienie potrzeb suni jaką jest Liczi i włożenie dużo serca w dalszą socjalizację małej. Cieszymy się, że w nowym domku ma doborowe kocie towarzystwo, z którym coraz lepiej się dogaduje . Trzymamy kciuki, żeby udało się do końca pokonać jej "strachy". Ściskamy mocno i pozdrawiamy
Byli właściciele nawet nie znali płci piesków. Czy ktoś poznaje te suczki? Szukamy właściciela! Bardzo prosimy o udostępnienia!
Około 2 lat temu w okolicach ulicy Janosika w Łodzi, pewni nieodpowiedzialni ludzie złapali te dwie niewielkie sunie i przypięli na łańcuch! Być może ktoś szukał tych piesków! Sunie zabrałyśmy na zrzeczenie w okresie świątecznym, ale już wcześniej poznaliśmy je na interwencji. Kondycja fizyczna oraz warunki bytowe nie były złe. Jednak psychika piesków była zdewastowana... Bardzo bały się człowieka, który zajmował się nimi już od 2 lat.
Pies, który okazał się sunią, jak oparzony wyskoczył z budy, gdy "pan" się schylił. Natomiast druga sunia również wyskoczyła z budy gdy chciano nam pokazać, że ma w środku miskę. Była tak przerażona, że uciekła na całą długość łańcucha i schowała się, jak najdalej mogła za budą.
Byliśmy bardzo oburzeni faktem, że psy po znalezieniu nie zostały nigdzie zgłoszone, ani nie widziały weterynarza. Usilnie chcieliśmy się również dowiedzieć, co się dzieje, że zwierzęta są tak przerażone.
Zaproponowaliśmy pomoc w wyadoptowaniu, ale pan się wahał, bo są to psy potrzebne, żeby szczekały i niby dziecko będzie płakać...
Tymczasem pozostawiliśmy państwu zalecenia co do żywienia, dostępności wody oraz polecenie budowy kojców i nieutrzymywania psów na łańcuchach. A także odwiedzenie weterynarza w celu sprawdzenia, czy mają chipy i zaszczepienie ich na wściekliznę.
W końcu udało nam się zastać kogoś w domu, kiedy przyjechaliśmy na rekontrole. Tym razem powitała nas pani, informując, że szczepienia, a nawet kojce są! Jakże smutny widok nas zastał... Małe pieski owszem, w "kojcach", ale... dalej na łańcuchu!
Do tego brak wody, chleb z jakimiś resztkami z obiadu w misce... Dojrzeliśmy także nieleczone wyłysienie na ogonie... Pani również wywoływała w psach panikę. Ciemną sunię musieliśmy wyciągać za łańcuch. Nasza decyzja nie mogła być inna - zabrałyśmy pieski od tych ludzi!
Chilli i Liczi pozostaną tymczasowo w doświadczonych domach naszych inspektorów. Na razie sunie są tak przerażone, że niewiele możemy o nich powiedzieć.
Szorstkowłosa Liczi jest bardziej kontaktowa, trzęsie się, ale podejdzie i daje się pogłaskać, zapiąć na smycz. Została już zaszczepiona i odrobaczona.
Znacznie gorzej jest z ciemną Chilli. Sunia miała bardzo wydęty brzuch, tkliwość w jego okolicach (podniesiona ugryzła inspektora), bardzo od niej śmierdziało, koniec jej ogona jest wyłysiały.
Od razu zabraliśmy ją do Kliniki Braci Mniejszych. Okazało się, że ma bardzo spięty brzuszek, treść pokarmowa zalega w jelitach, pęcherz jest bardzo wypełniony - nie pozwoliło to ocenić dokładnie wszystkich narządów na USG.
Na razie wiemy, że ma powiększoną wątrobę i brodawki na sutkach. Na szczęście wyniki krwi nie są najgorsze, tarczyca zdrowa. Nocna wizyta słono nas kosztowała (faktury na zdjęciach), ale nie mogliśmy pozwolić Chilli cierpieć kolejne godziny. Dostała kilka zastrzyków i wreszcie usnęła w miejscu, gdzie mamy nadzieję, w końcu poczuje się bezpiecznie. Psychicznie jest bardzo stłamszona. Ze strachu warczy, nie da się pogłaskać, nie chce wyjść z klatki, nieruchomieje. Wybrała jedyną jej znaną taktykę obrony - robi wszystko, aby być niewidzialną...
Damy jej trochę czasu i ponownie pojawimy się z nią u weterynarza.
Koniec roku nie był dla nas łatwy. Jak już wiecie, Lila wróciła z adopcji bardzo zaniedbana, pod naszą opiekę trafiła również Ferbi, która wymaga leczenia. Fado czekają aż dwa zabiegi. Pozostali podopieczni również generują comiesięczne koszta.
Bardzo prosimy o Waszą pomoc, byśmy mogli pomagać dalej. Jeśli chcesz wspomóc Chilli i Liczi, prosimy o nawet najdrobniejsze wpłaty.
Ładuję...