Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Leczenie Parkingowej kotki było długie, długo siedziała w szpitaliku.
Na szczęście udało się ją całkowicie przywrócić do zdrowia, została wysterylizowana i wypuszczona na osiedle.
Przepadła gdzieś, martwiliśmy się o nią i jej los ale po dwóch tygodniach pokazała się w okolicy.
Nadal nie wiemy gdzie dokładnie bytuje ale pokazuje się co jakiś czas pod blokiem osoby, która ją uratowała. Jej dziecko znalazło swoich ludzi.
Na początku sierpnia na Gdyńskim Obłużu pojawiła się nagle, nie wiadomo skąd, kotka z odchowanym maluchem. Kotka sama wygląda jak większy kociak - jest mała i niewyrośnięta. Niestety po kilkunastu dniach nagle podupadła na zdrowiu - została zauważona, leżąca prawie bez życia na osiedlowym parkingu. Obok niej kręciło się jej dziecko.
Gdy z okna swojego mieszkania zauważyła ją Agnieszka - mieszkanka sąsiadującego z parkingiem bloku, była przekonana iż kotka została potrącona i nie żyje. Zbiegła na dół – okazało się, że kotka żyje, ale jest bardzo słaba.vAgnieszka postanowiła zabrać to towarzystwo i zabezpieczyć w domu.
Po oględzinach okazało się, iż kocica ma potężny ropień, rozlewający się na ramię. W czasie gdy Agnieszka szukała pomocy dla kotki, obdzwaniając okoliczne gabinety weterynaryjne (działających w niedzielę nie ma za dużo) i osoby, które mogłyby pomóc, ropień pękł i wylało się z niego mnóstwo brązowej, śmierdzącej ropy.
W końcu Parkingowa Kotka trafiła pod skrzydła wolontariuszy Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego i do zaprzyjaźnionej z nami lecznicy. Wykonano szybką diagnostykę. W badaniach ujawniono bardzo niepokojący fakt - kotka we krwi nie ma prawie czerwonych krwinek! Do tego zupełnie już nie reaguje i nie chce jeść. Natychmiast wdrożono antybiotyk i leki przeciwbólowe. W dalszych badaniach okazało się, że ma bardzo groźnego pasożyta krwi - mycoplazmy.
Aby miała jakiekolwiek szanse na przeżycie, konieczna była szybka transfuzja. Jedyna dostępna krew była tylko we Wrocławiu, a jej koszt z transportem to 1800 zł. Niestety nie było stać nas na taki wydatek. Jedynym wyjściem było przetoczenie od prywatnego dawcy – bez oznaczania grupy krwi (jednorazowo można podjąć takie ryzyko, kolejne takie przetoczenie mogłoby się okazać śmiertelne). Kotem dawcą został kocurek Agnieszki, która pod blokiem znalazła Parkingową.
Obecnie po 2 – 3 tygodniach już jest lepiej, kotka nadal nie wróciła do pełni sił, ale mamy wrażenie, że najgorsze już poza nią. Gdy wydobrzeje całkowicie czeka ją sterylizacja. Jej kocię – Gabi, zamieszkało tymczasowo u Agnieszki. Szuka domu.
Cała diagnostyka, trudne leczenie, prawie miesięczny pobyt w lecznicy wygenerowało ogromne koszty, a to jeszcze nie koniec drogi. Nie mamy środków na opłacenie leczenia. Bardzo prosimy o wsparcie dla tej dzielnej kocicy. Uratowanie jej życia wyglądało na niemożliwe a jednak prawdopodobnie się udało. Mamy nadzieję, że dzięki Wam również uda się nam nazbierać na zapłacenie faktury dla Parkingowej kotki!
Ładuję...