Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Razem z Parchatkiem ogromnie dziękujemy za okazaną pomoc <3
Dzięki Wam mogliśmy przeprowadzić dokładną doagnostykę, która pomogła nam ustalić co jest Parchatkowi i jak możemy z tym walczyć.
Przed nami miesiące leczenia, ale jest duża szansa, że kocurek z tego wyjdzie i będzie mógł się przez lata cieszyć szczęśliwym i zdrowym życiem.
Dzięki Wam niemożliwe staje się możliwe. Ratujemy zwierzęta, nad którymi wszyscy już stawiali "krzyżyk". Razem możemy zmieniać świat. Razem możemy więcej <3
Dziękujemy!
[Aktualizacja 08.09.2018]
Parchatek w dniu wczorajszym pojechał do onkologa do Warszawy. Przeszedł kolejne badania, w tym RTG oraz pobranie materiału do histopatologii. W związku z tym, że laboratorium wczoraj wciąż nie miało wyników cytologii specjalista onkolog pobrał materiał i cytologia została wykonana na miejscu. I tu nastąpiło wielkie zdziwienie.
Początkowo wszystko wskazywało na chłoniaka, ale w obrazie RTG kości i narządy wewnętrzne wyglądają stosownie do wieku, bez zmian. Badanie cytologiczne nie wykazało nowotworu. Za guzy, narośle i stan skóry odpowiada Histoplasma capsulatum, bardzo rzadko występujący rodzaj grzyba.
Co za tym idzie jest to niespecyficzna i niespotykana forma grzybicy skóry, która rozrosła się do takiego stopnia, na wskutek głębokiego zaniedbania. Dziś doszły wyniki cytologii z laboratorium zbieżne z tymi wykonanymi u onkologa.
Na potwierdzenie, że nowotworu nie ma na 100% musimy poczekać jeszcze około 2 tygodni (do wyniku badań histopatologicznych). Trzymajcie za to mocno, mocno kciuki.
Co to wszystko oznacza dla Parchatka? Że gdybyśmy słuchali internetowych doradców "bo oni już takie koty widzieli i wiedzą co to" to Parchatek już by nie żył, bo zostałby poddany eutanazji, o której tak wielu krzyczało. Na szczęście trafił do nas, a my zawsze walczymy do końca.
Teraz Parchatka czeka długotrwałe leczenie, ale ma dużą szansę z tego wyjść. Jest silnym kotem z dużą wolą życia. Jesli badania histopatologiczne potwierdzą brak nowotworu, a lekarze tak właśnie sądzą, Parchatek ma szansę na długie, szczęśliwe zycie.
Niemniej - nadal bardzo Was potrzebujemy tym bardziej, że zapowiada nam się długie leczenie. Zbiórka kończy się już jutro, a wciąż brakuje bardzo, bardzo wiele...
Poniżej wstawiam wyniki badań Parchatka i ogromnie wierzę, że nie zostawicie nas z tym samych.
[Aktualizacja 03.09.2018]
Dziś 6 dzień Parchatka pod naszą opieką. Ten kot mi spędza sen z powiek. Cudowny, kochany, mruczący, miziasty i tak cierpiący. To takie niesprawiedliwe.
Do wizyty u onkologa zostały nam 3 dni. Jeszcze 3 dni czekania... To przecież wieczność.
Parchatek dostaje leki. Zszedł mu brzuch, który był wielki i twardy jak balon przez zły stan wątroby, więc leki działają. Niestety, zaczyna pękać kolejny guz - na nosie. Obrzęk zszedł, ale i tak pęka...
Co podgoimy to się rozejdzie. Leczenie onkologiczne jest dla niego jedyną szansą.
Parchatek bardzo Was potrzebuje. My Was bardzo potrzebujemy...
[Aktualizacja 30.08.2018]
Dziś mam dużo wiadomości, takich słodko-gorzkich w sumie. Nawet nie wiem, czy lepiej zacząć od złych czy dobrych, więc zacznę od takich neutralnych.
Po usunięciu z krwi, ropy, moczu i kołtuna okazało się, że Parwati to kocur, niewykastrowany w dodatku. W związku z tym jest raczej Parwatkiem, pieszczotliwie zwany przez nas w domu Parchatkiem. Ze złych wiadomości guz na łapie pękł w drugim miejscu. Strasznie sę sączy, jeśli będzie opcja operacji tą zmianę trzeba usunąć chyba jako pierwszą.
W przyszły piątek jedziemy do Warszawy na konsultację onkologiczną. Dopiero za tydzień ze względu na to, że musimy najpierw odebrać wyniki przeprowadzonych badań. Okazało się, że jest szansa na porządną terapię onkologiczną, ale wszystkiego dowiemy się za tydzień.
Parchatek ma nieziemsko wielki apetyt, nadrabia zaległości. Ogólnie ma znaczną niedowagę, czego na pierwszy rzut oka przez puchate futro, guzy i spuchnięty brzuch nie widać, więc z tego apetytu bardzo jesteśmy ucieszeni. Mizia się, dużo mruczy i ugniata łapkami. Kochany jest i wdzięczny za udzieloną pomoc <3
Obrzęk na nosie po podaniu leków zmniejszył się prawie o połowę, to chyba najpesza wiadomość na dziś, bo Parchatkowi już lepiej się oddychycha.
Dziś gęstym grzebieniem wyczesałam z niego ilość wszołów i ich jaj jakiej jeszcze na oczy nie widziałam, a uwierzcie, że tego cholerstwa widziałam już wiele... Na samą myśl mnie wsyztsko swędzi, brrr...
W związku z tym, że stan kota jest bardzo poważny, a czeka nas mnóstwo konsultacji i wyjazdów na długie trasy Wasza pomoc jest teraz nieoceniona. To nie będzie tania historia.
29.08.2018 :
Dziś przyjęliśmy kotkę, obraz nędzy i rozpaczy. Wielkie, pękające i gnijące guzy. Gdyby nikt się na nią nie pochylił, nie poszukałby pomocy wkrótce umarłaby straszliwie cierpiąc. Teraz dostała szansę na życie...
Parwati jest jednym wielkim zlepkiem guzów i guzków. Na obydwu tylnych nogach ma wielkie, pęknięte guzy z zainfekowanymi ranami:
Guzy są wszędzie, jeden znajduje się na nosie, inny (też już pęknięty) obok oka:
Nie jest to młoda kotka, nie jest też stara. Wiadomo tyle, że niejedno już przeszła, a kiedy zachorowała - została porzucona. Taki stan, w jakim jest obecnie nie rozwinął się w jeden dzień, nie rozwinął się w tydzień. To się działo przez długie miesiące. Ilu ludzi musiało ją mijać? Ile osób odsuwało się z obrzydzeniem zanim ktoś się niż zainteresował i poszukał pomocy? Pewnie mnóstwo...
Stan kotki lekarz ocenił jako zły, ale nie do eutanazji. Pobraliśmy krew w celu wykonania badań (morfologia z rozmazem manualnym, poszerzona biochemia, testy) oraz materiał do badania cytologicznego zmian.
Parwati ma ogromny brzuch, bardzo obawialiśmy się ciąży, a w tej chwili niema mowy o narkozie. Przeprowadziliśmy badanie USG, ciąży nie ma natomiast obrzęk wystąpił z powodu nienaturalnie przerośniętej wątroby.
Stan kotki oceniony jest na zły. W piątek powinny być wyniki badań krwi, w przyszłym tygodniu cytologii. Na tą chwilę nie wiem jeszcze jak będzie wygądać leczenie. Wiem tyle, że już dostaje leki, musimy zadbać o toaletę ran na popękanych guzach, żeby polepszyć stan skóry i maksymalnie wygoić.
Jeśli okaże się, że zmiany są złośliwe pozostanie nam opieka paliatywna, czyli doprowadzenie jej do na tyle dobrej kondycji, na ile jest to możliwe przy chorobie nowotworowej i podawanie leków wspomagających organizm i uśmierzających ból, a w ostateczności pomoc w odejściu kiedy będzie źle, a komfort życia znacznie spadnie.
Może być też jednak tak, że uda się usunąć choć część zmian. To wcale nie musi być nowotwór, a jeśli już- nie musi być złośliwy.
Pamiętacie Żelkę? Wszyscy byli przekonani, że ma raka. Wisiały jej wielkie, sączące się guzy. Okazało się, że to alergia i po odczulaniu, wprowadzeniu diety i wycięciu zmian Żelka prowadzi całkiem szczęśliwe życie.
Wiem, że prosimy o wiele, że prosimy o pomoc dla bardzo zniszczonego kota, ale nie mogę jej poddać eutanazji, dopóki nie zrobimy badań, nie spróbujemy wszystkiego. Nawet jeśli ma raka - Bunia też miała i przeżyła z nami ponad rok życia w miłości i szczęściu.
Bez względu na wszystko chcemy jej pomóc, ale wbez Was kochani to się nie uda.
Zbieramy więc na:
- badania krwi, cytologię, biopsję, USG, RTG i pozostałe badania diagnostyczne;
- kurację zylexisem dla wzmocnienia odporności;
- leczenie kociego kataru i wszołowicy;
- ewentualne operacje lub opiekę paliatywną w zależności od decyzji lekarzy.
Prosimy - pomóżcie Parwati. Ona bardzo chce żyć.
Ładuję...