Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Drodzy Darczyńcy - dziękujemy Wam za każdy grosz podarowany porzuconej Lidelce. Informujemy Was, iż dobrodziejstwem dla psinki okazał się mikrochip wszczepiony jej w schronisku w Chorzowie. Na szczęście mikrochip został zarejestrowany w bazie safe-animal.eu, co pozwoliło nam dotrzeć do właściciela - a w zasadzie do byłego właściciela Lidzi. Okazało się, że ze względu na zmianę realiów życiowych Pan został zmuszony do znalezienia suni dobrego domu. Nie chciał oddawać jej w nieznane ręce. Przekazał ją serdecznemu koledze, zamieszkałemu w Dąbrowie Górniczej (w domu z ogrodem). Niestety przyjaciel nie do końca okazał się przyjacielem...porzucenie suni skwitował KRÓTKO - "uciekła mi". Nic nie odpowiedział na zarzut stwierdzający fakt, iż piesek tej rasy, w tak krótkim czasie zaledwie 30 minut nie zdoła przebiec odległości z Dąbrowy Górniczej do Tarnowskich Gór. Nie odpowiedział na pytania : Dlaczego nie powiadomił poprzedniego właściciela? Dlaczego psinki nie szukał? Sprawa trafiła do rozpatrzenia przez KPP w Tarnowskich Górach. Właściciel zrzekł się prawa własności Liddelki na rzecz fundacji, osobiście brał udział w adopcji psinki do nowej rodziny, wpłacił zadośćuczynienie (dobrowolny datek).... i ze łzami w oczach pożegnał się ze swoją ukochaną podopieczną. Podsumowując ...dużo zdrowia kosztowała Go ta cała sprawa. Nie mógł sobie darować złego wyboru domu. Nie przewidział obłudy swego przyjaciela. Stare przysłowie mówi :"Przyjaciół poznaje się w biedzie". Tak też się stało - Pan Artur swojego przyjaciela "poznał", kiedy znalazł się w trudnej sytuacji. Zamiast pomocy - otrzymał od Niego stres i kłopoty.
Najważniejsze , że Lidelka trafiła do wspaniałego domu. Na przekór wszystkiemu - nowy dom jest również z Dąbrowy Górniczej. Tym razem jest to dom szczęśliwy. Zamieszczamy zdjęcia Lidelki z nową rodzinką oraz z Ich pierwszych wspólnych nadmorskich wczasów.
Dnia 8 czerwca 2015 r. pojechałam na zakupy do Lidla w Tarnowskich Górach przy ul. Nakielskiej. Parkując samochód, zauważyłam "coś" czarnego leżącego w trawie. Była to już godzina 20:50, czyli zaledwie 10 minut przed zamknięciem marketu. Zastanawiałam się, czym jest to "coś"? Workiem foliowym pełnym śmieci? Tylko dlaczego ten rzekomy czarny worek ma uszy? Może to jest zwierzątko potrącone przez samochód? Wolniutko zaczęłam podchodzić...
...ku mojemu przerażeniu zobaczyłam śpiącego pieska, który nie reaguje na moją osobę. Nie ucieka, nie warczy, nie broni się! Przykucnęłam... i w tym momencie suczka uniosła łebek, wolniutko podniosła się z miejsca i podeszła do mnie. Główkę wtuliła pomiędzy moje nogi. Drżała z przemęczenia. Na rękach wniosłam ją do samochodu. Skoro brzuszek miała wzdęty, sądziłam, że jest pokryta. Okazało się, że były to gazy głodowe.
Ładuję...