Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Pinkiego dziękujemy za wsparcie.
Za uzbierane pieniądze opłaciliśmy częśc leczenia.
Pinki znalazł nowy dom
Pinki od kilku dni ma już swój dom i swoich właścicieli.
Nam pozostała jeszcze ogromna faktura do zapłacenia za walkę o jego życie.
Dlatego liczymy bardzo na Waszą pomoc.
Pinki wciąż przebywa pod opieką fundacji. W ciągu dwumiesięcznego pobytu urósł tak samo, jak urosła kwota za jego opiekę lekarstka i zakup specjalistycznej karmy. W międzyczasie Pinki został wykastrowany i zaszczepiony na choroby wirusowe oraz przetestowany na kocia białaczkę. Jednak jego stan zdrowia cały czas wymaga okresowych badań i wspomagania pracy nerek suplementami.
Pinki jest kolejnym podopiecznym rzeszowskiej fundacji, który tak naprawdę (przy odrobinie dobrej chęci ze strony ludzi) nie musiałby przyjść na świat, a jeśli już się pojawił to mógł mieć dom.
W momencie przyjęcia Pinki był maleńkim kociątkiem, dzieckiem zdziczałej kotki żyjącej na jednym z wilu miejskich osiedli. Jemu jednak los pisał mu inną historię. Zwierzątko stało się żywą zabawką dla okolicznych dzieci, które chętnie się nim bawiły, tuliły – i zostawiały na ulicy, gdy trzeba było iść do domu. Kocia mama zawsze czekała na swoje maleństwo. Aż do pewnego dnia, kiedy już po niego nie wróciła. Gdy nadeszła noc Pinki został zupełnie sam.
Biedny, opuszczony kociak błąkał się przez całą noc rozpaczliwie płacząc za mamą lub dziećmi, które dawały mu świadomość, że nie jest sam na świecie. Niestety, mama nie słyszała jego nawoływań, a dziecięcy towarzysze spali, nie zdając sobie sprawy z tragedii pod oknami. Pinki miauczał coraz rozpaczliwiej, gdy cienie stawały się coraz czarniejsze, coraz bardziej przerażające, a noc po raz pierwszy nie niosła ze sobą matczynego ciepła a grozę i niebezpieczeństwo.
Na szczęście jakaś litościwa dusza podniosła nad ranem zziębniętego koteczka, ogrzała i zadzwoniła do Fundacji Felineus. Przeznaczenie czy przeczucie nie pozwoliło wolontariuszom odmówić przyjęcia kociaka, mimo że wszystkie domy tymczasowe były pełne.
Jak pokazała przyszłość – nad Pinkim czuwał dobry duch, który nie pozwala kocim sierotkom umrzeć w samotności pod blokiem. Okazało się bowiem, że kociak jest bardzo chory, a jego diagnostyka i powrót do zdrowia zabiorą dużo czasu… i funduszy. Ale najważniejsza dla nas jest świadomość, że gdyby Pinki nie trafił pod skrzydła fundacji nie przeżyłby na wolności, co gorsze - umierałby długo i w wielkim bólu.
Z czasem damy sobie radę, Pinki jest pod dobrą opieką i nie grozi mu powrót do blokowiska. Natomiast jeśli chodzi o fundusze, to kolejny kot, w imieniu którego prosimy o wsparcie. Jest najmilszym przytulaskiem, który powinien mieszkać we własnym, ciepłym domu, rozpieszczany przez człowieka – i być może znajdzie swoje szczęście, gdy powróci do pełni zdrowia…
U Pinkiego zdiagnozowano niewydolnośc nerek - rzadko spotykaną przypadłość u tak małych kociaków. Nie znamy przyczyny tego stanu ale na szczęście Pinki jest w dobrych rękach. Kociak wymaga chwilowej hospitalizacji, oprócz diagnostyki wstępnej badań kontrolnych, oczywiście leczenia i odpowiedniej karmy.
Dasz mu szansę na lepsze życie? Pomożesz?
Ładuję...