Porzucona w końcówce ciąży, jej dzieci nie przeżyły. Dajmy jej nadzieje na lepsze jutro

Czasami siedzę i nie wiem, co napisać. Nie mogę zebrać myśli... Skąd w ludziach taki lód, brak serca? Brak rozumu? Skąd tyle zła, które wciąga ich w otchłań, a oni, zamiast chwytać się jasności, oddają się temu, co źle... Bez skrupułów, bez wyrzutów. Tak. Po prostu.

Maleńka, już nie najmłodsza sunia zapewne wywalona jak śmieć 2 końcówce ciąży przybłąkała się do jednego z domów i... urodziła 2 maluchy pod budynkiem, na starej folii. Nie pozwala podejść, więc ludzie położyli eternit, żeby schronić sunie z małymi przed słońcem. Malutka przyjechała do nas około 22.00, masa pcheł, przerażona, biedna, nie wiedząca, co się dzieje... Malutka wraz z maluchami wsadzona została do pomieszczenia, do klatki kennelowej, żeby czuła się bezpieczniej, dostała jeść i pić, jedzonko wsunęła od razu, jeden maluch słabszy.

W nocy jeden maluch odszedł. Sunia załatwiła się robalami. Ma duży guz na sutku. Niestety mimo pomocy lekarza drugi maluszek też nie dał rady. Kto zawinił? Ten, kto wywalił szczenna sukę na ulicę. Ten, kto nie zadbał o sterylizację, bo lepiej wywalić, niech kto inny się martwi. Sunia została zabezpieczona lekami na zatrzymanie laktacji, została odpchlona, w poniedziałek będzie miała badania krwi. Trzeba jej pomóc, ogarnąć i znaleźć najlepszy dom na świecie, który wynagrodzi jej całe zło, które przeżył. Leczenie, badania, szczepienie, sterylizacja, chip.

Nawet nie chce mi się wysilać przy pisaniu pięknego tekstu. Możecie pomóc? Będę wdzięczna.
Piri - bo takie imię dostała - również.

Więcej na Facebook'u: Kącik dla Psów ulicy - Świętokrzyskie nie tylko