Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ludzie, którzy kota widywali, mówią: "Ten kot już swoje w życiu przeszedł". Kot przebywał przy zakładzie pracy, a gdy zakład zamknięto, kot tam pozostał. Trochę dokarmiany, radził sobie, jak umiał. Jednak po zmaltretowanym ciałku zwierzęcia widać, że pewnie potrącił go jakiś samochód, głód i zaniedbanie zrobiły spustoszenie w organizmie, a do tego doszło pogryzienie.
Gdy otrzymaliśmy informację o chorym kocie i nasza zaprzyjaźniona pani Jola pojechała z klatką - łapką, żeby łapać dzikie wystraszone zwierzę, kot był już tak osłabiony i apatyczny, że bez problemu wszedł do klatki, w której wyczuł zapach jedzenia.
Stan kota był bardzo zły: ślady potrącenia, wygłodzenie, braki sierści z jednej strony grzbietu i bardzo głęboka rana szarpana na grzbiecie. Rana wyglądała bardzo źle. Kocur na początek został znieczulony, by można było oczyścić tę ranę i pozbyć się ogromnego ropnia. Obecnie kot przebywa pod opieką fundacji, jest na antybiotykach i ma systematycznie przepłukiwaną specjalnym środkiem ranę. Nie można jej na razie zaszyć, bo jest zbyt zainfekowana. Jak tylko będzie to możliwe, usunięte zostaną martwe komórki i przeprowadzony zostanie zabieg zszycia rany.
Po raz setny ciśnie się na usta pytanie: Jak można codziennie widywać cierpiące zwierzę i mijać je obojętnie? Dobrze, że nie wszyscy tak reagują. Pani Natalia pochyliła się nad cierpiącym stworzeniem... i może dzięki temu kocurek żyje.
Obecnie stan Moruska trochę się poprawił, rana się goi i oczyszcza, a kocurek ma apetyt. Morus ma dwuizbowe lokum, może się gapić przez okno, lub grzać przy piecu.
Prosimy o pomoc w opłaceniu leczenia i utrzymania Moruska do czasu, aż jego stan się poprawi i będziemy mu mogli znaleźć nowy dom.
Ładuję...