Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Rudego nie udało się uratować - śmierć spadła jak grom z jasnego nieba i zabrała go w ciągu sekundy, kiedy już myśleliliśmy, że widmo najgorszego za nami. Kocurek jęknął i wyglądało jakby chciało mu się wymiotować, ale nie miał siły wstać; po chwili nie oddychał, serce nie biło, zsiusiał się. Tymczasowi opiekunowie natychmiast podjęli resuscytację krążeniowo-ddechową, lecz po 15 minutach nadal nie było żadnej reakcji.
Rudzielec od pierwszego kontaktu wbił się pazurami w nasze serca. Pocieszamy się, że jeśli to się miało tak skończyć, to dobrze, że nagle, szybko, w jednej chwili. Że wcześniej zdążono go wytulić, że miał okazję poczuć, że jest naprawdę kochany, zaopiekowany... Ale boli mimo to.
Dziękujemy wszystkim darczyńcom, za sprawą których podjęcie walki o rudego było w ogóle możliwe. Wierzymy, że było warto.
Wczorajsza morfologia wykazała dalsze pogłębienie anemii, zapadła więc decyzja o podaniu sterydu oraz transfuzji krwi. Stąpamy po cienkim lodzie, ale wiemy jedno: z obecnego stanu kocurek nie wyjdzie bez podjęcia zdecydowanych kroków... Zagrożeniem, jakie na biedaka czyhało w środę po sterydzie, był przede wszystkim zator - jako obronę przed tym kotek miał lek przeciwzakrzepowy, kroplówkę i czekających w pogotowiu lekarzy. Dziś, właśnie teraz, rudy jest poddawany zabiegowi transfuzji - z nią nietsety też wiąże się szereg zagrożeń: organizm może zareagować wstrząsem na obce białka, może też dojść do zatoru...
Póki co walczymy, pełni trwogi, jak i nadziei...
Prosimy, trzymajcie kciuki za tego dzielnego futrzaka i pomóżcie nam opłacić stale rosnące koszty jego leczenia.
Wieści po ostatnich wynikach nie są najlepsze. Co prawda widać, że kocurek czuje się lepiej (ma apetyt, przytył, nabrał sił), a wg kardiologa łagodne zmiany morfologii mięśnia sercowego prawdopodobnie są wtórne do choroby nerek i nadciśnienia tętniczego, ale rozpoznano u niego zespół nerczycowy - chorobę przebiegającą ze znacznym białkomoczem, niskim poziomem białek we krwi i wysokim cholesterolem. Konsekwencje zespołu nerczycowego to obrzęki, pojawianie się wolnego płynu w jamach ciała, a także zaburzenia krzepnięcia - nadkrzepliwość i zatory płucne. Obecnie musimy spróbować podbić poziom albumin we krwi (niestety da się to osiągnąć przez podawanie dużej ilości białka - co może pogłębić białkomocz - lub wykonując transfuzję osocza). Konieczne jest także kontrolowanie ciśnienia krwi oraz wprowadzenie leków przeciwzakrzepowych. Przy zespole nefrotyczny rokowanie niestety się pogarsza... Ale póki rudy ma siłę i wolę walki walczymy... i nie zamierzamy się poddać!
Kocurek kilka dni temu stracił apetyt i trzeba było zacząć go dokarmiać. Niedługo później doszły apatia oraz problemy z równowagą. Niestety parametry nerkowe utrzymują się na wysokim poziomie, poza tym wciąż walczymy z silną anemią - w pewnym momencie praktycznie szykowaliśmy się do transfuzji krwi (być może temat zresztą wróci...), potrzebna była też kilkudniowa hospitalizacja.
Rudzielec ma zaniki mięśniowe, jest odwodniony, dodatkowo schudł (waży już mniej niż 2,5 kg) - wszystko to mimo intensywnego leczenia, dokarmiania i płynoterapii. Fatalny stan zębów utrudnia kotu samodzielne pobieranie pokarmu, ale przy takim wyniszczeniu organizmu wszelkie zabiegi celem uporządkowania paszczy w znieczuleniu ogólnym nie wchodzą w grę. Obraz nerek sugeruje natomiast ich odmiedniczkowe lub kłębuszkowe zapalenie (albo... chłoniaka). Biorąc to wszystko pod uwagę - rokowania wciąż są ostrożne. Ponadto pod koniec ostatniego badania USG u kocura wystąpiły duszności, czeka go zatem także konsultacja kardiologiczna.
Wczoraj biedak awaryjnie trafił do łazienki jednej z naszych wolontariuszek - podłączony do pompy infuzyjnej. Mimo potwornego osłabienia ma ogromną wolę życia. Pozwala wszystko przy sobie zrobić, to kompletnie oswojony, ufny kot!
W poniedziałek zgodnie z zaleceniem jedziemy do kardiologa - może ta wizyta rzuci więcej światła na stan naszego rudzielca…
Rudzielec pojawił się pewnego dnia w miejscu dokarmiania: wyniszczony, z ranami na uszach i wielkim guzem, praktycznie podwajającym obwód szyi kocura.
Na szczęście losem kota w porę zainteresowały się Dobre Dusze, które uprzednio zgłosiwszy się do nas o sfinansowanie leczenia, zabrały biedaka na cito do weterynarza. Guz okazał się paskudnym ropniem, kocurek dostał więc antybiotyk i założono mu dren. Od razu pobrano też krew na badania, których wyniki były na tyle kiepskie, że zalecono m.in. kilka dni kroplówek; poza tym rudy był skrajnie wychudzony (waga 2,8 kg... a to dorosły kocur!). 16 kwietnia kawalera czeka kolejne badanie krwi i jeśli nie będzie dalszych przeciwwskazań – w następnym tygodniu kastracja i sanacja, zęby wyglądają bowiem fatalnie.
Dotychczasowe wizyty (z dwukrotną morfologią, biochemią, kroplówkami i lekami) kosztowały 496 zł. Szacowany koszt sanacji (prawdopodobnie z ekstrakcjami…) oraz kastracji to kolejnych ok. 600 zł. Finansowo ledwo zipiemy, więc naprawdę ogromnie potrzeba nam Waszego wsparcia!
Ładuję...