Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani! Jestem wdzięczna Wam wszystkim za to, że razem przeszliśmy i myślę nadal przechodzimy ten trudny czas. Jeszcze dziś usłyszałam w słuchawce łzy Reanatki- przyjaciółki z Fundacji Ktoś, która ze wzruszenia szlochała słysząc ponownie mój głos w słuchawce. Otrzymałam od Was tak ogromne wsparcie nie tylko finansowe, ale i duchowe. Poczułam się tak jakbyśmy byli jedną, wielką rodziną. Waszą miłość czułam na każdym kroku, Waszą obecność czułam w każdym czasie mojego pobytu w Szpitalu jak i po wyjściu. "My Wszyscy czekaliśmy na jedno słowo od Ciebie- że żyjesz" powiedziała dziś Renatka. Tak wiele ludzi zjednoczyło się na wspólnej modlitwie, inni przesyłali pozytywną energię, każdy był przy mnie.... Po operacji otworzyłam oczy ruszyłam nogami, rękoma i pomyślałam "cudnie, że żyję i jestem sprawna". Zaraz po przewiezieniu na salę dałam znać, że już po.... Wygrałam po raz kolejny! Wygrałam życie dla siebie, bliskich i moich zwierząt! Każdy dzień to tak jakbym zaczęła żyć od nowa. Nie jest lekko, bo przez 4 tygodnie muszę być czujna i bardzo się oszczędzać. Choć serce płonie, by być w stajni przy nich to jednak sił wciąż brak... Wierzę jednak, że będzie już tylko dobrze. Zła wiadomość jest taka, że podczas tk z kontrastem znaleziono drugiego tętniaka po drugiej stronie. W chwili obecnej zalicza się go do mikro, ale za 3 miesiące kontrola jegom rozwoju. Nie biorę pod uwagę złego scenaruisza. Wiele jeszcze mam do zrobienia dla tych, które ocaliłam od śmierci i dla tych, które na ocalenie czekają. Jestem wojowniczką i nie mogę się poddać! Dziękuję Wam najpiękniej jak tylko mogę, ja i cała gwardia zwierząt pod moją opieką!!!
Dzień dobry Aniołki. Dziś jestem już drugi dzień po operacji, która trwała kilka godzin. Czuje się słabo, o bólu głowy nie wspomnę. No a dziś jeszcze taki mam obrzęk że nie mogę otworzyć oka. Skrzynka Messengera zapchana, to miło że się o mnie martwcie i rzecz jasna o moje zwierzaki. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko poszło sprawnie i choć w nocy ciśnienie skakalo to jednak JESTEM . Zła też jest, no ale trudno trzeba ją wziąć na klatę. Podczas tk z kontrastem okazało się że jest jeszcze jeden tętniak po drugiej stronie. Na chwilę obecną do obserwacji bo jest mały. A potem,? A potem będziemy się martwić. Trochę się boję, że moje życie już nigdy nie będzie plynelo takim tempem jak do tej pory. Beatka z Azylu była wczoraj u zwierząt. Mówi, że wszystko jest inne gdy mnie nie ma. Psy smutne, konie nastawiaja uszy czy przypadkiem to nie ja wchodzę do stajni, a osiołek przestał się w ogóle odzywać. No i wszyscy zmęczeni pracą, bo mają także i swoje zajecia. No nic Kochani trzeba walczyć dalej , domykamy zbiórkę do końca, będę spokojniejsza podczas rekonwalescencji. Bardzo Wszystkim dziękuje za jedność i współpracę i zapewnienie opieki moim zwierzętą.
I tak nastał czas kiedy trzeba było zamknąć swój świat- bynajmniej na jakiś czas. Świat, w którym nieustannie płonie miłość, szacunek i dobro. Odejść i nie odwracać się za siebie, by choć przez chwilę móc być twardym. Jak znieść ciężar lęku, obaw i stresu? Jak być spokojnym, skoro w jednej chwili musisz odejść, by ratować siebie? Jak odejść w spokoju, gdy wiesz, że te uratowane tak bardzo Cię potrzebują?
Bardzo prosze Wszystkich o pomoc dla zwierząt Azylu....
Ktoś odwrócił klepsydrę... Czas leci tak szybko. Zwykły dzień, a jednak tak bardzo wyjątkowy. Jesteśmy tu i teraz i tylko to się liczy.... Powtarzam im, że damy radę, choć w głębi serca już niczego nie jestem pewna... Tak bardzo się boję... Tak strasznie je kocham...
Dziś trochę więcej o mnie i o stadku moich zwierząt…
Stowarzyszenie Azyl Dla koni powstało w 2012 r. Od ośmiu lat ratujemy konie i inne zwierzęta (koty, psy, kozy, osły). Wszystkie skazane były na cierpienie i śmierć. Obecnie pod opieką mamy ponad 30 zwierząt, a drugie tyle w adopcji. Nasze zwierzęta w większości są chore, bądź kalekie, potrzebujące opieki każdego dnia. Ludzi do codziennej pracy na ich rzecz brak. W obecnym czasie pandemii nawet do cięższej pracy nie ma chętnych, którzy by odpłatnie pomogli.
Od dłuższego czasu cierpiałam na bóle głowy. Nigdy się nikomu nie skarżyłam, nigdy nie było dostatecznie czasu, by móc się zatrzymać. Zawsze na piedestale stały one - zwierzęta. Od kilku miesięcy bóle były bardzo silne, pojawiały się i w dzień i w nocy. Środki przeciwbólowe przestawały działać. Dni jednak toczyły się dalej. Weterynarze, kowale, codzienna opieka nad zwierzętami. Wreszcie po interwencji rodziny, która widziała, jak bardzo się męczę, lecę z wagi i wciąż jestem zmęczona i senna, postanowiłam odwiedzić lekarza.
Po otrzymaniu wyniku z angio rezonansu głowy w jednej chwili całe życie przeleciało mi między palcami… Szok był nie do opisania. Co z moją rodziną? Co ze zwierzętami? Zupełnie bezbronnymi, niemającymi nikogo… Dziećmi zajmie się rodzina, a nimi kto? Dotychczasowe ich życie w pełni szczęścia i miłości, nagle legło w gruzach. Brak tylko jednej osoby, ale tak wiele żyć może stracić i swoje. Wszystko nagle się zmieniło, wszystko stało się nagle nie do przeskoczenia. Wykryto u mnie tętniaka głowy. Zaczęły się konsultacje, wszystko działo się szybko. Do dziś do końca nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. Skierowanie na oddział brzmiało jako „Pilne”. Po konsultacji z neurochirurgiem, skrzydła opadły mi jeszcze bardziej. Nie ma na co czekać -usłyszałam. Tętniaka trzeba zamknąć poprzez klamrę jak najszybciej.
Jakby tego było mało okazało się, że tętniak ma kształt nieregularny przez co ma predyspozycję do pęknięcia. Teoretycznie są dwa rodzaje wykonania operacji. Dla mnie jednak to tylko „teoretycznie”. Operacja na otwartej czaszce pozwoli na szybką interwencję w razie pęknięcia w czasie zabiegu. Nie wiem, czy to nie moje ostatnie Święta z tymi, których kocham. Termin wyznaczono mi już po Świętach! Cierpię podwójnie. Jako matka dzieci i jako matka zwierząt!
Obecna zbiórka to życie i byt moich zwierząt. Poprzednia została zamknięta z opłaceniem stycznia, luty pokryliśmy dzięki prowadzonym bazarkom. Do opłacenia marzec i kwiecień, a w związku z tym, że nie wiem co będzie dalej także maj i czerwiec. Zwierzęta muszą być zabezpieczone - póki śmierć nas nie rozdzieli…
Człowiek odpowiedzialny nie zostawia zwierząt od tak, bo może będzie dobrze. Człowiek, który je kocha, kocha je i zabezpiecza na każdą ewentualność. Na czas mojej nieobecności Azyl Dla Koni spoczywać będzie na barkach Beaty Szustakiewicz- mojej przyjaciółki, a zarazem człowieka, który w Azylu jest od początku jego założenia, wspierana będzie także przez mojego męża. Pomagać też będą wszystkie osoby, które kochają Azyl i są bliskie memu sercu. Pełnomocnictwo co do wszelkiej pomocy na rzecz koni i innych zwierząt oraz podejmowania działań na rzecz ich dobrostanu otrzyma „moja siostra” - Paulina Pas i Renata Wójcik z Fundacji KTOŚ.
Pamiętajcie, że życie jest cholernie śliskie, jeśli jednemu z Was coś się stanie - drugie da miłość, wsparcie i oddanie...
Ładuję...