Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy nie przeszli obojętnie koło potrzebujących kocich dzieciaków. Dzięki Wam udało nam się uratować niejedno kocie życie, w tym Ptysia, Omleta i Filemona, o których pisaliśmy w trakcie trwania zbiórki. Wszyscy trzej wygrali z chorobą! Omlet i Ptyś znaleźli kochające domy i ciężkie czasy bezdomności i problemów zdrowotnych są już tylko złym wspomnieniem. Filemon wciąż przebywa w domu tymczasowym, bo człowiek jest mu potrzebny tylko do napełniania miski z jedzeniem :).
Przekazane przez Was środki spożytkowaliśmy na zakup karmy, suplementów i opłacenie kosztów leczenia. Od zakończenia zbiórki, w naszych domach tymczasowych pojawiło się wielu nowych podopiecznych. W tej chwili pod opieką fundacji przebywa niemal 50 kotów, w większości kociąt i podrostków, a wielu odmówiliśmy przyjęcia ze względu na brak miejsca. To niekończąca się historia kociej bezdomności, cierpienia, głodu i bólu.
Pomagajcie nam ratować te, które dla wielu są niewidzialne.
Omlet zakończył leczenie. Bardzo niewiele brakowało, żeby był jedynie wspomnieniem. Choroba zaatakowała płuca, które szybko wypełniły się płynem. Ewakuacja płynu z płuc, której podjęła się lecznica w Katowicach, dała chłopakowi trochę czasu, by lek zaczął działać. Udało się i teraz Omlet jest radosnym zdrowym kawalerem, który rozgląda się na nowym domem.
Dwa inne dzieciaki wciąż walczą. Zebrana do tej pory kwota, już dawno się skończyła:(. Kiedy rozpoczynałyśmy zbiórkę, nie wiedziałyśmy z czym przyjdzie nam się zmierzyć.
Przedstawiamy Filemona.
Ma wielkie oczy, obawę w każdym ruchu i dystans do świata.
Nie jest agresywny, ale brany na ręce sztywnieje i w napięciu czeka na nieuniknione.
To czego tak się boi to bolesny zastrzyk, kolejny już i wiele przed nim.
Filemona złapano jak wyjadał jedzenie dla ptaków z karmnika. Oczywiste było że kocie dziecko nie przeżyłoby zimy.
Od początku nieufny do ludzi ( więc nie ogłaszany do adopcji), inne koty lubił bardzo.
Kiedy pewnego dnia przestał biegać z resztą stada jak zwykle, Eliza wzięła go lecznicy.
USG pokazało płyn w brzuchu, kolor i lepkość pobranej próbki nie pozostawiły złudzeń, a badania w laboratorium potwierdziły obecność potwora.
Potwór ma na imię wirusowe zakaźne zapalenie otrzewnej i jest śmiertelnym gnojkiem.
Nie jest zakaźny, chorobę powoduje mutacja genu.
Leczenie kiedyś abstrakcyjnie drogie, teraz już tylko bardzo drogie.
Zapadła decyzja - leczymy i tym sposobem Filemon dostał dziś 25 zastrzyk z 83 (
kończymy 3 fiolkę leku, koszt jednej to 360 zł). Znosi je dzielnie.
Kontrole USG pokazują brak płynu w jamie brzusznej, wątroba nie wykazuje patologii, wyniki badań krwi w poniedziałek.
Filemon znów biega z innymi kociakami i wcina z apetytem jedzonko.
Trzymajcie kciuki za kocurka, jeszcze długa i trudna droga przed nim.
I dorzućcie grosik na leczenie.
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pomocdlakocichdzieci
Dzisiaj jest 57 dzień leczenia Ptysia. Maluch ma apetyt, rośnie i przybiera na wadze, co nas bardzo cieszy. Ale oznacza to ciągłe zwiększanie dawki podawanego leku adekwatnie do rosnącej masy ciała. Przed nami jeszcze niemal miesiąc walki o jego zdrowie. Oprócz głównego leku podajemy preparat na wątrobę i zastrzyki z wit. B. Kontrolujemy wyniki krwi, by monitorować ogólną kondycję organizmu.
Mamy nadzieję, że już w lutym będziemy mogli zacząć szukać mu domu.
Serdecznie prosimy o pomoc w finansowaniu leczenia Ptysia, który jest prawdziwym wojownikiem.
Od ponad dwóch tygodni walczymy ze śmiertelną chorobą, która chce nam zabrać Ptysia. Jego brat Ekler odszedł bardzo szybko, siostra Szarlotka walczyła, ale choroba rozwijała się gwałtownie nie dając szansy lekowi, żeby zadziałał. Został nam tylko Ptyś i tu już wiedzieliśmy czego się spodziewać i zareagowaliśmy błyskawicznie gdy w maleńkim brzuszku pojawił się płyn. Tak, walczymy wirusowym zakaźnym zapaleniem otrzewnej i jesteśmy dopiero na początku, ale nie dopuszczamy myśli, że możemy stracić kolejne kocie dziecko.
Koszt leczenia jest duży, ale nie tak przerażająco duży jak to było jeszcze dwa lata temu. Poza tym Ptyś, gdy zachorował, ważył raptem niewiele ponad kilogram, co ma znaczenie dla ilości podawanego leku.
Pomóżcie nam uratować Ptysia!
Mamy pod opieką ponad 200 psów i 14 koni mieszkających w przytulisku 35 km od Krakowa. To nie jest miejsce dla kotów. Ale to nie ma znaczenia dla tych, którzy podrzucają nam koty pod bramę albo dzwonią lub piszą z błaganiem o pomoc.
Część z tych, co błagają od lat pomaga w trudnym terenie. Na Podhalu, w województwie świętokrzyskim, na Podkarpaciu. "Przecież nie zostawię 6-tygodniowych kociąt w lesie".
"Przecież nie mogę żyć ze świadomością, że ci wiecznie zapici ludzie stratują kolejne dzieci swojej kocicy"
"Przecież zaplecze supermarketu to nie jest miejsce dla kociąt".
"Przecież one ledwo pełzają. Nie przeżyją bez matki, bez jedzenia"
Codziennie telefony, codziennie maile, codziennie wiadomości na Messengerze. I zdjęcia. Jedno gorsze od drugiego. Moglibyśmy powiedzieć, że zajmujemy się tylko psami i nie mamy możliwości. Bo nie mamy. Ale co będzie, jak nikt nie pomoże? To pytanie wwierca się w mózg i budzi w nocy🤦♀️ Więc kombinujemy jak pomóc mądrze i tanio, jak nie zwariować od wszechobecnego nieszczęścia.
To może jeszcze tu upchniemy, to może przetrzymamy w lecznicy, żeby mieć pewność, że nie zarażą innych, to może wezmę maluchy do pracy w pudełku i będę karmić, to może posiedzą w kennelu w garażu, aż się nie zwolni miejsce, najwyżej je wsadzę do łazienki. Wolontariuszki i pomagaczki są już mistrzyniami sytuacji kryzysowych. Ta logistyka jest koszmarna, podobnie jak koszmarne są losy kocich dzieci. Wspólnymi siłami robimy "coś". To "coś" jest lepsze niż nic.
Mamy teraz pod opieką ok. 40 kociąt i kilka dorosłych matek. Prosimy o mleko, o puszki, o żwirek. Ale kocie nieszczęście mniej chwyta za serce niż psie. Czemu? Trudno zgadnąć. Więc teraz prosimy o pieniądze. Na jedzenie, na leki, na testy, na sterylizacje matek. Może łatwiej jest wpłacić 5 zł, niż zamówić karmę w sklepie internetowym.
Prosimy o pieniądze, bez nich nikomu nie pomożemy 😞
Ładuję...