Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, w imieniu Finisza z całego serca dziękujemy za okazane temu staruszkowi wsparcie. Dzięki Wam i Waszej pomocy, dzięki Waszym wielkim serduszkom, mogliśmy spełnić marzenia tego schorowanego psiaka o słońcu, o trawie i o własnym, miękkim posłaniu.
Finisz się nawet nie cieszy na widok człowieka. Ogon zwisa praktycznie bezwładnie, a tylne łapy z trudem utrzymują ciężar ciała. Chce zrobić krok, ale traci równowagę i się zatacza. Głowę kieruje ku tobie, węszy, patrzy na ciebie, ale niedokładnie widzi swoimi zasnutymi starczą mgłą oczami.
Jest zdziwiony. Nie "radosny". Nie "zainteresowany". Nie "pełen nadziei". Nadzieja już dawno umarła. On jest zdziwiony, że jesteś. Że jesteś u niego i dla niego. Bo od 14 lat nikt spoza krat u niego nie był. On już nawet nie wierzy, że za kratami jest jakiś inny świat.
Kiedyś był młody, mógł biegać, bawić się, tarzać i pływać w rzece. Nikt już nie pamięta, dlaczego 14 lat temu jako roczny pies, trafił do schroniska. Może się zgubił, a może został oddany, bo pogryzł komuś buty? Od tamtej chwili jego światem, całym światem, stał się schroniskowy boks. Bez spacerów, bez beztroskich gonitw, bez własnego posłania, piłeczki czy gryzaka. Dni wypełniała nuda, monotonia i tęsknota za wolnością. I za przyjazną ludzką ręką.
Dni zlewały się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a miesiące w lata. Wiosna, lato, jesień, zima. Beznamiętne niebo zawsze pokrojone było na kawałki kratami schroniskowego boksu. Czasem tylko wpadający tam wiatr niósł ze sobą tajemnicze i fascynujące zapachy zewnętrznego świata. Była to jedyna rozrywka - łapać nosem wiatr i zgadywać, co ze sobą niesie. Bo o tym, żeby być wolnym jak wiosenny wiatr i razem z nim ganiać po polach, po lasach, wpadać do zajęczych nor i płoszyć ptaki w trzcinach Finisz mógł tylko pomarzyć. Jednak po każdej kolejnej zimie te zapachy stawały się jakby mniej wyraziste, za to wiatr był chłodniejszy i bardziej przejmujący, a podłoga w schroniskowym kojcu - bardziej twarda.
Zacierały się wspomnienia, zacierały się marzenia. Coraz ciężej było wstać, rozprostować obolałe stawy. Coraz trudniej zrobić krok, dojść do miski, podnieść łeb. Coraz bardziej chwiejny zad i słabnący wzrok powodowały, że Finisz był przenoszony do coraz dalszych kojców. Aż dotarł tam, gdzie ludzie przychodzący adoptować psa już nie dochodzą. Bo kto adoptuje chorego, ledwo trzymającego się na nogach staruszka?
Finisz ma 15 lat. Jest u kresu swojej drogi, nie wiadomo, ile czasu jeszcze mu zostało. Ma zaniki mięśniowe, niedowład zadu, zaburzenia równowagi. Jego stan jest poważny. Nigdy nie był dokładnie zdiagnozowany. Postanowiliśmy wziąć go pod swoją opiekę. Nie wiadomo, czy uda się go wyleczyć, ale być może uda się poprawić jego stan. Jednak na pewno możemy mu poprawić komfort i warunki życia w ostatnich miesiącach.
Wreszcie może mieć swój własny kąt, własne posłanie - specjalne dla psów ortopedycznych, własną obrożę i smycz, smaczki, gryzaczki. Możemy zabrać go na spacer na łąkę i do lasu, pozwolić mu położyć się w trawie i wygrzać w słońcu stare kości. Możemy przypomnieć mu czasy młodości i pokazać mu, że świat za kratami istnieje naprawdę. Być może do tych spacerów potrzebny będzie wózek inwalidzki dla niego.
Nie uda się nadrobić 14 lat niewoli i samotności, ale chcemy by przynajmniej na finiszu życia, poczuł przyjazną dłoń na karku, by korzystał z tego, co zostało mu na tyle lat odebrane i by wypełnić mu radością jesień jego życia. W tym celu musimy wykonać pełną diagnostykę, wdrożyć leczenie i odpowiednią suplementację. Zrobimy wszystko, by w jego oczach jeszcze choć raz pojawiła się radość. Jeśli chcesz podarować Finiszowi odrobinę radości... Prosimy, pomóżcie Finiszowi.
Ładuję...