Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ogromnie dziękujemy za pomoc i okazane serce. Podjęliśmy walkę o życie Rei, a bez Państwa pomocy byłoby to niemożliwe.
Niestety... Rejunia odeszła 🥺 robiliśmy dla niej wszystko co w naszej mocy. Cały czas była pod kontrolą lekarzy, jeździliśmy z nią na konsultacje do specjalistów, miała nawet kupiony wózeczek na 4 kołach aby choć przez chwilę mogła być w pozycji zdrowego psiaka...
Była bardzo dzielna i waleczna, jednak stan w jakim do nas trafiła był już bardzo zaawansowany i poważny. Chcieliśmy by choć przez chwilę zaznała szczęście, a każdy mały krok do przodu w walce o jej zdrowie napawał nas optymizmem. Jesteśmy zdruzgotani, ponieważ bardzo chcieliśmy ją uratować. Bardzo nam przykro, że przekazujemy tak smutne wiadomości...
Jeszcze raz ogromnie dziękujemy za pomoc. Bez Państwa wsparcia nie dalibyśmy rady tego wszystkiego zrobić.
Jej życie było piekłem… a ona miała jedno marzenie - być szczęśliwa
Reja, piękna i dostojna sunia w typie setera irlandzkiego znalazła się za kratami jednego ze schronisk. Została znaleziona w lesie. Może ktoś ją porzucił jak niepotrzebnego śmiecia? Niestety nie wiemy jaka dokładnie była jej historia, jednak jej oczka zdradzały strach i przerażenie całą sytuacją.
Dziewczyna, która zauważyła ją na stronie schroniska postanowiła działać. Trafiła do domu tymczasowego oraz pod opiekę organizacji pomagającej tej rasie. W domu na nowo uczyła się zaufania, zabaw i beztroskiego życia. Kiedy w końcu jej los miał się odmienić, okazało się, że Reja jest bardzo chora. Na jej śledzionie i sutkach były guzy, które trzeba było usunąć… Niestety wtedy coś poszło nie tak.
Sunia po operacji bardzo osłabła i nie była w stanie chodzić, a jej brzuszek zrobił się siny. Potrzebna była kolejna operacja i kilka transfuzji krwi. Rozpoczęła się walka o jej życie! Ustabilizowanie jej stanu trwało wiele tygodni. O ile jej stan ogólny powolutku się poprawiał, to przez ten czas sunia nie była w stanie ustać na łapkach. Jej mięśnie uległy zanikowi… Po rehabilitacji udało się umieścić na wózku dla psów z porażeniem czetrokończynowym. Robiła na nim pierwsze samodzielne kroczki …
Jednak to nie koniec, ponieważ pojawiły się kolejne problemy – biegunki i krwisty mocz, których nie można było na dłużej opanować. Sunia traciła wagę, a tymczasowi opiekunowie byli załamani, bo nikt nie był w stanie im pomóc. Pomocy szukali wszędzie, zmieniali lekarzy i kliniki. Dom tymczasowy robił wszystko co w ich mocy by pomóc suni. Niestety zostali postawieni pod ścianą – pojawiły się sugestie o EUTANAZJI.
Wtedy nasza wolontariuszka, która ma pod opieką niepełnosprawne zwierzaki dostała od nich wiadomość z prośbą o pomoc. Dostaliśmy obszerna dokumentację medyczną i zdjęcie bardzo chorej psinki. Bez chwili wahania zdecydowaliśmy się pomóc. Czasem by uratować jedno istnienie potrzebna jest współpraca dwóch organizacji. Musimy sobie pomagać, bo wszyscy mam ten sam cel – ratowanie zwierząt!
Kiedy Reja do nas trafiła, nie była w stanie ustać samodzielnie. W wyniku przebytych chorób organizm suni był wyniszczony i wychudzony – ważyła tylko 13.5kg! Można było policzyć wszystkie kosteczki… Miała szczękościsk, krwiomocz i biegunkę oraz deficyty neurologiczne. Wszystko działo się bardzo szybko – wizyta u neurologa, gastroenterologa, dietetyka i okulisty.
Jedynym ratunkiem aby sunia mogła przybrać na masie i nabrać sił było założenie sondy do żołądka. Tylko w taki sposób mogliśmy ją karmić. Dodatkowo przebadaliśmy ją dokładnie i okazało się, że jej trzustka jest w zaniku, w moczu są liczne bakterie, niedoczynność tarczycy, problemy ze wzrokiem i problemy neurologiczne. Dostała masę leków, krople do oczu, zalecono specjalistyczną dietę i suplementy. W międzyczasie rozpoczęliśmy jej rehabilitację.
Po 6tygodniach walki o jej życie, sunia zaczęła oddawać prawidłowy mocz i kał, a na jej łapkach pojawiają się mięśnie. Co najważniejsze – teraz waży 16.5kg. Nadal walczymy też z okrutnym wrogiem, czyli odleżynami.
Nie zliczymy ile razy jechaliśmy do lecznicy we Wrocławiu, ile razy nasza wolontariuszka płakała prosząc ją by miała jeszcze troszkę sił na dalszą walkę.
Sunia mimo tego co przeszła zaufała ludziom, a w jej oczkach widać wolę życia!
Czeka nas bardzo dużo pracy i kolejne konsultacje. Nie wiemy czy zbierzemy całą kwotę, która jest potrzebna do pokrycia dotychczasowych faktur za jej leczenie (ok.9400). Koszty leczenia na pewno jeszcze wzrosną, bo czekają nas kolejne konsultacje. Wiemy, że w którymś momencie może trzeba będzie pomóc jej odejść, ale będziemy mieli świadomość, że wspólnie z wolontariuszami z innego stowarzyszenia zrobiliśmy dla niej wszystko.
Ładuję...